Dziś zestaw dwóch felietoników z mojego
bloga, które „coś tam, coś tam” łączy.
REDAKTOR
NIEDUŻAK
OŚMIESZA
SĘDZIEGO
Wyszperałem w internecie, że wiosną 2011
polski rynek prasowy wzbogacił się o miesięcznik "Mida. Magazyn dla
prawników". W rubryce "Piszą dla nas" jest m.in. fotka Andrzeja
Niedużaka i takie info o nim:
"Absolwent Wydziału Prawa Uniwersytetu
Wrocławskiego. Pracę zawodową rozpoczynał w sądach okręgu opolskiego. Obecnie
sędzia i prezes Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu, członek Komisji Kodyfikacyjnej
Prawa Cywilnego. Autor glos do wyroków Sądu Najwyższego i artykułów związanych
z funkcjonowaniem wymiaru sprawiedliwości. Specjalizuje się w zagadnieniach
dotyczących procesu cywilnego, odpowiedzialności dyscyplinarnej w zawodach
prawniczych, reprezentacji procesowej i zasad odpowiedzialności Skarbu Państwa.
Pasjonat historii Polski. W wolnym czasie zajmuje się ogrodem i hoduje warzywa
ekologiczne".
Rozumiem, że wizytówka wymaga skrótowości,
podziwiam jednak treść drugiego ze zdań, w którym Niedużak zręcznie ukrył fakt
orzekania w stanie wojennym w Wojskowym Sądzie Garnizonowym w Opolu.
Ale nie czepiajmy się drobiazgów, tylko
poczytajmy, o czym i co szef sędziów południowo-zachodniej Polski w periodyku
"Mida" pisze. W internecie (pełna wersja papierowa nie wpadła w moje
łapska) znalazł się taki fragment jego publikacji, zatytułowanej
"Wynaturzony formalizm sądowy" (cytuję bez adiustacji):
"W nieodległej przeszłości wrocławski
sąd apelacyjny rozpoznawał zażalenie na postanowienie sądu okręgowego,
odmawiające sporządzenia i doręczenia stronie pozwanej odpisu wyroku wraz z
uzasadnieniem. Sąd pierwszej instancji twierdził, że stosowny wniosek strony w
ustawowym terminie 7 dni od ogłoszenia wyroku nie wpłynął. Sprawa jest godna
uwagi z racji okoliczności faktycznych towarzyszących wydaniu zaskarżonego
orzeczenia, motywów rozstrzygnięcia, a także dlatego, że nie była to sprawa
precedensowa.
W opisywanej sprawie profesjonalny
pełnomocnik strony pozwanej złożył w terminie tygodniowym od ogłoszenia wyroku
pisemny wniosek „o doręczenie uzasadnienia wyroku”. Sąd pierwszej instancji był
zdania, że tak sformułowany wniosek jest niewystarczający, gdyż aby
uzasadnienie doręczyć, trzeba je najpierw sporządzić, a wniosek „o
sporządzenie” uzasadnienia wyroku nie został złożony. Pozwana złożyła zażalenie
do sądu apelacyjnego argumentując, że składając (w terminie) wniosek o
doręczenie uzasadnienia wyroku, domagała się w sposób oczywisty jego
wcześniejszego sporządzenia. Sąd drugiej instancji nie miał żadnych
wątpliwości. Uchylił zaskarżone postanowienie i nakazał sądowi pierwszej
instancji zwrócenie stronie pozwanej opłaty sądowej pobranej od zażalenia.
Sąd odwoławczy określił stanowisko wyrażone
w zaskarżonym postanowieniu jako „kuriozalne” i „nie do przyjęcia”. Wskazał, że
art. 328 § 1 k.p.c. zakreśla ramy czasowe dla złożenia wniosku. Oczywiste jest
natomiast, że żądanie doręczenia uzasadnienia orzeczenia zawiera w sobie
wniosek o jego sporządzenie. Z kolei, gdyby wniosek ograniczał się do żądania
sporządzenia uzasadnienia, to oznaczałby nie tylko obowiązek jego sporządzenia,
ale i doręczenia wnioskującemu (por. Postanowienie SA we Wrocławiu z 21 grudnia
2009 r., sygn. akt I ACz 1635/09)".
Z mojego dziennikarskiego punktu widzenia,
Niedużak pisze, jak na prawnika przystało, cokolwiek bełkotliwie, ale jednak
pouczająco, co zasługuje na pochwałę. Nie wiem tylko, czy miał intencję
ośmieszenia inteligencji sędziego z okręgówki - bo jeśli miał, to się mu udało.
PÓŁGŁÓWEK ORZEKŁ
To już nie jest tylko lekkie upośledzenie
umysłowe, czyli debilizm. To jest kompletne kalectwo, czyli idiotyzm.

Nie wiem, kim legnicki sędzia jest:
blondynem czy blondynką (myślę nie o kolorze włosów pani lub pana, lecz o jego
lub jej pustej głowie). Wiem, że to kompromitujące orzeczenie musiał prostować
i naprawiać - postanowieniem z 21.12.2009 - sam Sąd Apelacyjny we Wrocławiu. A
prezes tegoż, Andrzej Niedużak, nawet sobie dorobił do pensji (jeśli
przypadkiem zrezygnował z wierszówki, z góry przepraszam za moje dziennikarskie
domniemanie), opisując tę historyjkę w "Midzie" - specjalistycznym miesięczniku
dla prawników. Dodał przy okazji, że wcale nie była to sprawa precedensowa.
Ratunku! O prawach obywateli w III RP decydują
intelektualni inwalidzi!