porządkując sprawy w moim bezpośrednim otoczeniu - żeby gnoju po sobie nie pozostawiać, uprzejmie informuję, że pan Stefan Furmaniak to postać faktyczna. Ma 86 lat i nie ma nogi. Mieszka sam, a niezależnie od tego, jak układały się jego koleje życiowe, nie może sobie poradzić z ukończeniem konstrukcji wózka inwalidzkiego (napędzanego ręcznie), który umożliwiałby mu samodzielne spacery po okolicy (w tym wizyty na grobie ukochanej przez niego małżonki).
Podobno kilka uścisków dłoni wystarczy żeby dotrzeć do samego prezydenta USA. Ile takich uścisków potrzeba, żeby dotrzeć do Was - bo ludzie w wieku pana Stefana nie żyją zbyt długo ponad stan, a zatem musi być w naszym kręgu kto dysponuje takim wózkiem po kimś zmarłym, i po prostu musiałby sięgnąć do piwnicy, garażu... Przecież wózek pana Stefana trafi potem w ręce (dokładnie tak - trafi w ręce!) następnej osoby potrzebującej.... Może pan Stefan zawalił różne sprawy w swoim życiu, nie wiem. Wiem, że jego życie jest już u naturalnego kresu, i wiem, że każdy z nas mógłby się znaleźć w jego położeniu.
Stefan Furmaniak ma adres: ul. Grobla 27 m.17. 61-858 Poznań.
Mamy wsparcie i życzliwość administratora kamienicy (pan Furmaniak ma mieszkanie na parterze, z czynszem nie zalega, ostatnio przesunięto mu piec kaflowy, żeby miał więcej przestrzeni do poruszania się po swoim mieszkaniu). To tyle. Potrzebny jest wózek samobieżny (z napędem pedałowym, ręcznym). Kto pomoże?
DRB
Łączna liczba wyświetleń
wtorek, 29 maja 2012
Lewe prawo (28)
MARTWE
PRAWO
Od 17.05.2011 (a więc już ponad rok)
obowiązuje ustawa z 20.01.2011 o "odpowiedzialności majątkowej
funkcjonariuszy publicznych za rażące naruszenie prawa". Odtąd za decyzję
niezgodną z przepisami, zawinione działanie bądź zaniechanie ze szkodą dla
obywatela, urzędnik może zostać ukarany grzywną, w wysokości nawet dwunastu
jego miesięcznych pensji.

- To pusty zapis - zauważa Marcin
Kołodziejczyk, czołowy działacz Ruchu Społecznego "Niepokonani",
nowej organizacji jednoczącej obywateli pokrzywdzonych przez aparatczyków III
RP.
Kto bowiem udowodni urzędnikowi, że rażąco
naruszył prawo? Samo wykazanie (organom ścigania i tzw. wymiarowi
sprawiedliwości) złamania prawa, to już jest sztuka - a jeszcze rażąco?
Gdybyśmy żyli w normalnym państwie, to
znacznie wcześniej wystarczyłoby po prostu uczciwie stosować obowiązujący od
2.08.1997 artykuł 231 paragraf 1 Kodeksu karnego z 6.06.1997. Stanowi on, że
"funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie
dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego,
podlega karze pozbawienia wolności do lat 3".
Przed kilkoma laty próbowałem wyegzekwować
ten paragraf i ja, zarzucając urzędnikom Zakładu Ubezpieczeń Społecznych
przestępcze represjonowanie mnie za aktywność zawodową na podstawie przepisu
premiującego podjęcie pracy (czyli absolutnie nierestrykcyjnego!), a tym samym
- wytykając im oczywiste sabotowanie polityki prozatrudnieniowej państwa. Efekt
był taki, że wrocławscy prokuratorzy, z Bartoszem Biernatem i Karoliną Stocką
na czele, konsekwentnie odmawiali sporządzenia aktu oskarżenia, nie
stwierdzając w samowolce zusowskich decydentów "znamion czynu
zabronionego"...
poniedziałek, 28 maja 2012
Lewe prawo (27)
OŚWIADCZENIE

Adam Kłykow
niedziela, 27 maja 2012
bezsilność
...nie potrafię mojego geniuszu przekuć w Wasze działanie... ...nie piszcie, nie pracujcie nad wideopokazami, rozmieniajcie się na drobne, ochoczo.....
...jeździjcie sobie po kolejnych kursokonferencjach, dalej bijcie pianę...
...sam - a więc bardziej radykalnie - będę musiał działać, bo gdybym nie był sam...
...tylko nie przysyłajcie mi potem ani paczek, ani podziękowań do więzienia.
Nie cierpię mówić, że "miałem rację". Tak samo mam gdzieś tych, którzy nie słuchali, żeby się wymigać. A potem bijących brawa....
Nie róbcie nic - dawajcie się zwodzić "kongresom" i "apelom", tłumaczcie się brakiem czasu i czaszek.... śmiało - do przodu. A ja swoje zrobię.
Na razie, pa!
DRB
...jeździjcie sobie po kolejnych kursokonferencjach, dalej bijcie pianę...
...sam - a więc bardziej radykalnie - będę musiał działać, bo gdybym nie był sam...
...tylko nie przysyłajcie mi potem ani paczek, ani podziękowań do więzienia.
Nie cierpię mówić, że "miałem rację". Tak samo mam gdzieś tych, którzy nie słuchali, żeby się wymigać. A potem bijących brawa....
Nie róbcie nic - dawajcie się zwodzić "kongresom" i "apelom", tłumaczcie się brakiem czasu i czaszek.... śmiało - do przodu. A ja swoje zrobię.
Na razie, pa!
DRB
Lewe prawo (26)
SZEFOWA
CBŚ "NIE PAMIĘTA"
Na prawniczym "dzikim zachodzie", czyli na
Dolnym Śląsku - wyszła na jaw kolejna aferka.

Nadkomisarz Lubicz-Stabińska była pierwszą w
Polsce kobietą - naczelnikiem CBŚ. Szefowała
wrocławskiej placówce, walczącej głównie z przestępczością zorganizowaną, 9
lat.
Dymisja ta nie byłaby czymś nadzwyczajnym,
gdyby nie wiązano jej - jak pisze Jacek Harłukowicz w dolnośląskiej mutacji
Gazety Wyborczej z 26-27.05.2012 - z prokuratorskimi zarzutami wobec jednego z
oficerów CBŚ, Jacka K.
4.08.2011 na ul. Solidarności w centrum
Warszawy funkcjonariusz ten spowodował wypadek drogowy. Kierując służbową,
nieoznakowaną skodą octavią, próbował zawrócić, w miejscu niedozwolonym.
Wykonał manewr tak gwałtownie, że jadący za nim motocyklista przeleciał mu
przez maskę samochodu i złamał sobie rękę. Sprawca zdarzenia czym prędzej odjechał, ale świadkowie
zdążyli zanotować numer
rejestracyjny oddalającego się auta.
Lubicz-Stabińska może zostać oskarżona o
niepowiadomienie o tym wypadku właściwych
organów ścigania. Najprawdopodobniej bowiem była ona pasażerką skody octavii.
Przesłuchiwana w prokuraturze w charakterze świadka
- zeznała, że owszem, jechała tego dnia z Jackiem K. do ambasady Wietnamu,
gdzie miała załatwiać jakąś zagraniczną podróż. Nie pamięta (!)
jednak, by na trasie doszło do jakiegokolwiek wypadku.
Nieoficjalnie dziennikarz GW dowiedział się,
że prowadzące własne postępowanie Biuro Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej
Policji ustaliło obecność Lubicz-Stabińskiej w nagle zawracającym samochodzie.
Co gorsza, to ona właśnie miała namawiać Jacka K. do ucieczki z miejsca
potrącenia motocyklisty.
Na marginesie warto wspomnieć, że
kariery Lubicz-Stabińskiej na stanowisku naczelnika CBŚ we Wrocławiu nie przerwało
już 4 lata wcześniej aresztowanie jej syna Piotra za posiadanie narkotyków i
handel nimi. Przyznał się on wtedy do przyrządzania mieszanek marihuany z innymi
ziołami i do sprzedawania tego środka odurzającego m.in. dzieciom.
Mity y hity III Władzy -cz. V - MEGA ŚCIEMA -NIEZAWISŁOŚĆ SĘDZIOWSKA
Pojęcie
niezawisłości
sędziowskiej
jest chyba jednym z najbardziej, zmanipulowanych, niezrozumianych i
obrośniętych mitami zasad gwarancji wymiaru sprawiedliwości.
Wyjaśnijmy więc co to jest.
1
- Przede wszystkim! - niezawisłość
sędziego nie jest ani prawem ani przywilejem sędziego, jak wmówiła
nam Trzecia Władza i media!
2
- jest ona natomiast formalno-normatywną
gwarancją wymiaru sprawiedliwości.
Oznacza to, iż sędziowie
wymierzając sprawiedliwość są zawiśli tylko od Konstytucji i
innych ustaw i od nikogo innego!
3
- a
od sędziego wymaga się
zachowania najwyższych standardów moralnych i etycznych, poczucia
godności osobistej, honoru, dbałości o dobre imię tak swoje jak i
władzy sądowniczej,
„...sądząc
bowiem postępki ludzkie należy mieć własne sumienie czyste, a
ręce – niezawalane”. Powtarzając
zaś za Witoldem Hausnerem, sędzia powinien
„...odczuwać dotkliwie bolesność bezprawia”, co więcej
„...nastawienie na sprawiedliwość nigdy nie może go opuszczać”.
4
- Konstytucja
i inne ustawy gwarantują sędziemu, że jeżeli będzie spełniał
swoje powinności i spełniał wymogi - jak w punktach 2 i 3 to włos
z głowy mu nie spadnie.
Innymi
słowy niezawisłość
jest niezależnością sędziego w orzekaniu, co nie oznacza
natomiast braku podporządkowania służbowego, a kontrola
prawidłowości orzeczenia należy wyłącznie do sądu wyższej
instancji i odbywała się w trybie określonym prawem.
Według
Trybunału Konstytucyjnego na niezawisłość sędziowską składają
się następujące elementy:
- bezstronność
- niezależność wobec organów (instytucji) pozasądowych,
- samodzielność sędziego wobec władz,
- niezależność od wpływu czynników politycznych, zwłaszcza partii politycznych,
- wewnętrzna niezależność sędziego.
Od
1945r do przemian ustrojowych w 1989r. niezawisłość
sędziego
ani nie była zagwarantowana “na papierze”, ani nie istniała z
oczywistych przyczyn w praktyce. Władza sądownicza już przy
“okrągłym
stole”
zagwarantowała sobie powstanie Krajowej Rady Sądowniczej, która
miała gwarantować niezawisłość sędziowską. Ta samorządowa
instytucja miała oczyścić szeregi Trzeciej Władzy z wszelkich
niecnot i zadbać o jakość władzy sądowniczej w państwie, a
więc dbać o społeczny prestiż dla prawa i władzy sądowniczej.
Tak społeczeństwo jak i ustawodawca naiwnie wierzyli, że w
interesie samych sędziów, KRS będzie dbać o wysokie standardy
tego zawodu, a więc również sprawować
pieczę nad należytym wykonywaniem obowiązków sędziowskich w
granicach interesu publicznego i dla jego ochrony.
Niebawem
niestety okazało się, że KRS sprowadziła swą działalność do
poziomu “towarzystwa
wzajemnej adoracji”
broniącego interesów korporacji. Pod hasłem właśnie
niezawisłości i niezależności – oddano temu “związkowi
zawodowemu”
prawo do wszczynania postępowania dyscyplinarnego sędziów. De
facto system dyscyplinowania “się”
Trzeciej Władzy to fikcja. Polecam czytelnikom oficjalną stronę
internetową KRS. W zakładce “działalność”
nie
ma nawet ujętej działalności dyscyplinarnej! A przecież w
założeniach statutowych jest to jedna z fundamentalnych funkcji tej
umocowanej konstytucyjnie instytucji. W imię niezdrowej i coraz
bardziej korumpującej i kompromitującej solidarności, instytucja
ta na każdą krytykę stanu sędziowskiego – czy to w sprawach
fundamentalnych, czy w sprawach drobnych, czy też przede wszystkim w
sprawach administrowania pracą sądów – reaguje “alergicznie”
i traktuje je jako naruszenie niezawisłości
sędziowskiej i niezależności władzy sądowniczej.
Nic
dziwnego, iż przeciętnemu
Polakowi niezawisłość sędziowska kojarzy się od lat z ciągłymi
doniesieniami medialnymi o zagrożeniu tejże. LARUM – nasza
NIEZAWISŁOŚĆ
zagrożona - wołają sędziowie od ponad 20 lat, a Krajowa Rada
Sądownictwa non stop składa, lub grozi złożeniem następnej
skargi konstytucyjnej, ponieważ ta czy inna regulacja prawna ma być
zamachem na tę niezawisłość.
Czasami wydaje się, iż jest to jedyna funkcja tego organu, a stan
sędziowski żyje w stanie permanentnego zagrożenia. Tymczasem jest
władzą absolutną, nad którą nikt nie ma kontroli, a do tego
roszczeniową i pieniacką.
Ciekawostka
- Już w starożytności rozpoznawano niebezpieczeństwa, jakie
niesie ukonstytuowanie się korporacji zawodowej. Cesarz Rzymski
Trajan w korespondencji z namiestnikiem Bitynii Pliniuszem Młodszym
na pytanie tegoż – „ Nikodemię
zniszczył ogromny pożar. Czy wolno mi powołać ugrupowanie złożone
ze 150 strażaków?,
- odpowiedział - „ Nie.
Każda korporacja, bez względu na nazwę, z pewnością przerodzi
się z czasem w ugrupowanie polityczne.”
Trzecia
Władza w naszym kraju to około 11
tysięczna grupa pacjentów z urojeniami paranoicznymi i amnezją
selektywną.
Urojenia
paranoiczne
z psychopatologicznego punktu widzenia charakteryzują się osądami,
które są możliwe
do zaistnienia, a w wyrażanych urojeniowo treściach występuje
spójność. W
przypadku stanu sędziowskiego te urojenia paranoiczne to między
innymi wykreowany mit zagrożenia właśnie niezawisłości
sędziowskiej. Sędziowie
sami pozbawiając społeczeństwo gwarancji niezawisłości, jak
złodziej odwracający od siebie uwagę wołają - „łapać
złodzieja”.
Już
nie aberracją a patologią jest fakt, iż ci
sami sędziowie, którzy na sali sądowej arogancko, arbitralnie i
dowolnie olewają Konstytucję i
przepisy procesowe, uderzają w wysokie tony i
powołują się na tę Konstytucję tylko wtedy, kiedy uważają, iż
ich interesy są zagrożone.
I to jest właśnie przejaw tej drugiej przypadłości - amnezji
selektywnej.
Wykreowany
mit zagrożenia niezawisłości sędziowskiej przez władzę
wykonawczą i ustawodawczą wykorzystuje cynicznie niewiedzę
społeczeństwa i wmawia społeczeństwu, iż niezależne
administracyjnie czy też niezależne politycznie sądy (
niezależność
sądownictwa)
jest tożsama z niezawisłością
czy niezależnością sędziego.
„Manipulacja
czyni pamięć wybiórczą i stwarza tym samym pewną formę
zapomnienia, zapatrzenia we własne cierpienie a niepomną na
cierpienie innych, nieustannie gotową do wskazywania winnych a
niezdolną do najmniejszej samokrytyki. Odepchnięcie przeszłości
niewygodnej w imię poprawy obrazu własnego czy wspólnoty, może
przerodzić się w obsesję." Paul
Ricour Pamięć, historia, zapomnienie.
Nagłaśnianiu
i eksponowaniu „cierpień sędziów i wskazywania winnych” służą
nie tylko dyżurni eksperci i media, ale też tzw. konferencje
naukowe jakie
organizuje stan sędziowski. Ostatnio 21 lutego 2012 roku w siedzibie
Krajowej Rady Sądownictwa
odbyła się konferencja „Niezależność
sądów
i niezawisłość
sędziów
gwarancją
praworządności
i praw człowieka”.
O
pozbawianiu społeczeństwa gwarancji praworządności i nagminnym
łamaniu praw człowieka przez stan sędziowski nie było ani słówka.
Mówcy skarżyli się na niedopuszczalną ich zdaniem zależność
sądów od ministerstwa sprawiedliwości. Nie można dopuścić do
dyktatu władzy wykonawczej – mówił prof. Bałaban.
Przewodniczący KRS sędzia Antoni Górski powiedział:
“...Konferencja nasza jest próbą zwrócenia uwagi na
niewłaściwe traktowanie sędziów. Po wtóre – jest próbą
skorygowania tego spojrzenia. Stopień dojrzałości demokracji
mierzy się także szacunkiem pozostałych władz do władzy
sądowniczej".
Te
parę zdań jest klasycznym przykładem jak zgrabnie żonglując
rzeczywistością i popuszczając wodzy fantazji, sędzia Górski
kreuje fantastyczną alternatywną rzeczywistość. Nie można
dyskutować tylko o kwestiach często wydumanej moim zdaniem
zależności sądownictwa od władzy ustawodawczej i wykonawczej w
zakresie tworzenia prawa, finansowania ( w tym ustalania wynagrodzeń
), administrowania sądami czy mianowania sędziów, przy całkowitym
pominięciu bezspornego faktu, iż sędzia nie jest zawisły od
nikogo w przestrzeganiu prawa. Nie można też sędziego, który
jest nieusuwalny dożywotnio i ma immunitet zmusić do
nieprzyzwoitości, tchórzostwa, oportunizmu, łgania, braku empatii,
korupcji, zeszmacenia etc, a to są elementy zawisłości sędziego.
A przecież to jest codzienność na sali sądowej, o której Trzecia
Władza milczy. Na szacunek trzeba ciężko pracować. A stopień
dojrzałości demokracji mierzy się przede wszystkim „jakością”
właśnie władzy sądowniczej.
Nie
tylko stabilne, spójne i „dobre” prawo, ale przede wszystkim
skuteczne prawo czyli przestrzegane prawo i „ręce niezawalane”
sędziów stanowi rękojmię niezawisłości sędziowskiej, a w
konsekwencji urzeczywistnienia demokratycznego państwa prawa.
Dlatego
kwestia, jak zabezpieczyć system władzy sądowniczej przed
patologiami jest w Polsce nierozwiązywalna. Jakiekolwiek próby
stworzenia takich zabezpieczeń, spotyka się z protestami sędziów,
oczywiście pod hasłem...a jakże zamachu na niezawisłość.
Obecnie trwa walka o wprowadzony przez ustawodawcę system okresowych
ocen pracy sędziów. Abstrahując od wątpliwej skuteczności
takiego rozwiązania w uzdrawianiu patologii Trzeciej Władzy, nie
jest i nie może być to rozwiązanie wynaturzeniem grożącym
sędziowskiej niezawisłości, jak wykazują dobitnie rozważania w
powyższej części tego tekstu.
Również
próby zmian w modelu administracyjnym sądownictwa spotykają się z
ostrą krytyką Trzeciej Władzy, też pod hasłem zamachu na
niezawisłość sędziowska. A trzeba pamiętać, iż nie wszystkie
czynności wykonywane w sądach mają charakter wymiaru
sprawiedliwości – jak na przykład zarządzanie tzw.
administracyjnym zapleczem sądu – i jest oczywistym i logicznym
jest, iż czynności w tej sferze nie kolidują i nie naruszają
niezawisłości sędziowskiej. System oddzielenia zarządzania od
sfery „kierowania” pracą sędziów funkcjonuje w wielu krajach
europejskich i jest zgodny z postulowaną przez Radę Europy
tendencją do odchodzenia od tradycyjnego modelu zarządzania
wymiarem sprawiedliwości w kierunku modelu menedżerskiego.
Suma
summarum to nie działania władzy wykonawczej (np. Ministerstwo
Sprawiedliwości) jest największym i jedynym zagrożeniem
niezawisłości sędziowskiej.
Największym
zagrożeniem dla tej niezawisłości są sami sędziowie.
CDN
sobota, 26 maja 2012
Lewe prawo (25)
Dziś komponujące się ze sobą dwa felietoniki
- najnowszy i sprzed paru miesięcy - z
mojego bloga.
TRUP
PROPAŃSTWOWY

Przekaziory doniosły właśnie, co zdarzyło
się 24.05.2012 na peronie dworca kolejowego w Słupsku. Ze zdezelowanej wersalki,
taszczonej w pocie czoła przez dwóch pasażerów do pociągowego bagażnika, wypadł
trup - cokolwiek nieświeży, bo około tygodniowy.
Ustalono, że to doczesne szczątki
59-letniego obywatela, który najwyraźniej poparł rząd czynem i umarł przed
terminem. Czyli przed emeryturą.
Co również nader ciekawe - wyzionął on ducha
ponoć jak najbardziej naturalnie, bez niczyjej pomocy. Kolegom nieboszczyka,
którzy usiłowali z nim podróżować po naszym pięknym kraju, najprawdopodobniej
grozi co najwyżej kara za zbezczeszczenie zwłok.
ZWŁOKI?
NIE, "INNE PRZEDMIOTY"
20.12.2011 niemal w samo południe na
skrzyżowaniu ulic Ślężnej i Armii Krajowej we Wrocławiu z ruszającego na
zielonym świetle karawanu firmy pogrzebowej wypadł czarny worek z zawartością.
Świadkowie nie mieli wątpliwości, że w środku były zwłoki. Karawan zatrzymał
się, wysiedli z niego dwaj mężczyźni, przy pomocy noszy pośpiesznie przenieśli
worek z powrotem do samochodu i odjechali. Mieli jednak podwójnego pecha:
zdarzenie sfilmowali obecni w pobliżu reporterzy telewizji publicznej i
pokazali je w dolnośląskich "Faktach". Ponadto załączyli głos
właściciela firmy pogrzebowej, że w worku znajdowały się… inne worki.
Nazajutrz "Fakty" powróciły do
tematu. Pracownica pobliskiego szpitala wojskowego potwierdziła, że
poprzedniego dnia, tuż przed wspomnianym incydentem na skrzyżowaniu, karawan
ten wywiózł stąd ciało zmarłego pacjenta. A prowadząca program poinformowała,
że sprawą zainteresowała się prokuratura.
Na podstawie obu obejrzanych materiałów
dziennikarskich wydawało się mi, że śledczy mają proste zadanie. Narzucała się
decyzja o niestwierdzeniu znamion przestępstwa, czyli umyślnego znieważenia
zwłok.
Prokuratorzy nie byliby jednak sobą, gdyby
nie chcieli się choć troszkę ośmieszyć. Śledztwo, owszem, umorzyli, ale z
uzasadnieniem, że nie zebrali wystarczających dowodów, iż z karawanu wypadł
nieboszczyk. Jakub Przystupa z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu, występujący
w "Faktach" z 5.03.2012, powiedział niezbyt fortunnie, przyrównując
ludzkie ciało do rzeczy, że w worku przeznaczonym do przewożenia zwłok były
"inne przedmioty". Jakie? - tego telewidzowie się nie dowiedzieli…
piątek, 25 maja 2012
Jarosław Krajewski - bohater, jakich nam potrzeba
...żądam ujawnienia wszystkich dotyczących mnie akt i dokumentów - także "operacyjnych" utworów policyjnych, często gęsto (jak się domyślam ze stawianych tez) opartych o tanie zmyślenia "agentów za stówkę" (tyle wynosi zapłata za "informację" od "współpracownika policji", którym często jest np. barman knajpiany, bo to łatwy sposób na "dorabianie sobie").
...żądam ujawnienia wszystkich dotyczących mnie dokumentów, ponieważ przysługuje mi prawo do polemiki z ich treścią - skoro stanowią one podstawę do podejmowanych względem mnie działań lub decyzji. W szczególności dotyczy to akt sądowych i więziennych. Do dzisiaj (mija już trzeci rok!) nie zrealizowano mojego wniosku z września 2009 roku, o zapoznanie mnie z aktami sprawy XIV Kp 744/09 (sąd rejonowy Kraków-Śródmieście). Zdążono mnie w tej tajnej sprawie skazać zaocznie, wbrew zapewnieniu że zostanę doprowadzony na choćby pierwszą sprawę, zdążono wykonać - wzięty bez wysłuchania oskarżonego - wyrok pozbawienia wolności, a akt sprawy jak nie było - tak nie ma.
...Pan Jarosław Krajewski odnosi sukcesy na polu ujawniania "informacji publicznej". Popatrzcie tylko, jaką gehennę trzeba przejść, żeby dotrzeć do prostych - w gruncie rzeczy - dokumentów. Oto link: http://www.zyciewarszawy.pl/artykul/1,656388.html
...ile lat zajmą moje starania? Pan Krajewski ma prawo dochodzić odszkodowania - powinien zażądać sądowej równowartości trzech lat życia. Ile kosztuje jedno całe życie? Według znanych mi opinii "europejskich" sądów, jest to kwota rzędu miliona euro. Trzy lata z życia mężczyzny, przy średniej życia około 67 lat, to stanowi jakieś 4% od miliona euro, czyli ca 40 tysięcy euro. Panie Jarosławie, do boju! Powodzenia...
DRB
...żądam ujawnienia wszystkich dotyczących mnie dokumentów, ponieważ przysługuje mi prawo do polemiki z ich treścią - skoro stanowią one podstawę do podejmowanych względem mnie działań lub decyzji. W szczególności dotyczy to akt sądowych i więziennych. Do dzisiaj (mija już trzeci rok!) nie zrealizowano mojego wniosku z września 2009 roku, o zapoznanie mnie z aktami sprawy XIV Kp 744/09 (sąd rejonowy Kraków-Śródmieście). Zdążono mnie w tej tajnej sprawie skazać zaocznie, wbrew zapewnieniu że zostanę doprowadzony na choćby pierwszą sprawę, zdążono wykonać - wzięty bez wysłuchania oskarżonego - wyrok pozbawienia wolności, a akt sprawy jak nie było - tak nie ma.
...Pan Jarosław Krajewski odnosi sukcesy na polu ujawniania "informacji publicznej". Popatrzcie tylko, jaką gehennę trzeba przejść, żeby dotrzeć do prostych - w gruncie rzeczy - dokumentów. Oto link: http://www.zyciewarszawy.pl/artykul/1,656388.html
...ile lat zajmą moje starania? Pan Krajewski ma prawo dochodzić odszkodowania - powinien zażądać sądowej równowartości trzech lat życia. Ile kosztuje jedno całe życie? Według znanych mi opinii "europejskich" sądów, jest to kwota rzędu miliona euro. Trzy lata z życia mężczyzny, przy średniej życia około 67 lat, to stanowi jakieś 4% od miliona euro, czyli ca 40 tysięcy euro. Panie Jarosławie, do boju! Powodzenia...
DRB
Lewe prawo (24)
SĘDZIOWSKIE BYSTRZAKI
Poziom inteligencji sędziów, orzekających w
sprawie moich roszczeń odszkodowawczych wobec Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, kojarzy się mi z niektórymi
dialogami z serii: "humor z sal sądowych".

- Była średniego wzrostu i miała brodę.
- Czy to była kobieta, czy mężczyzna?
2. - Jak zakończyło się pani pierwsze
małżeństwo?
- Śmiercią.
- Czyją śmiercią?
- Śmiercią.
- Czyją śmiercią?
3. - I co się stało potem?
- Powiedział: "muszę cię zabić, bo mógłbyś mnie rozpoznać".
- I zabił pana?
- Powiedział: "muszę cię zabić, bo mógłbyś mnie rozpoznać".
- I zabił pana?
Przesadzam? Jeślibyś, jak ja, miał(a) do
czynienia z sędziami domagającymi się, abyś udowodnił(a) zrobienie czegoś,
czego jednoznacznie zabraniały ci - pod groźbą całkowitej utraty twoich
uprawnień finansowych - przepisy ustawowe, z pewnością usprawiedliwił(a)byś
moją afektację. I zarazem zrozumiał(a)byś, dlaczego śmieszy mnie taki oto
dowcip:
- Jak na pochodzenie społeczne świadka -
zauważył sędzia - odznacza się pan pokaźną inteligencją.
- Gdyby nie obowiązywała mnie przysięga - zareagował pochwalony - z pewnością odwzajemniłbym komplement.
Oblicza bandytyzmu polskiej policji (2)
Bezprawne, bo niczym nie usprawiedliwione rewidowanie przypadkowych osób na "chybił - trafił". Zwykle po to, aby poznać dane atrakcyjnej dziewczyny, albo okraść przypadkowego pijaczka. Są setki takich relacji.
Wszystko dzieje się zgodnie z przepisami - źródło: http://roninn.wokanda24.pl/32,przeszukanie-prewencyjne-koniecznosc-czy-naduzycie
Mnie osobiście policjant OKRADŁ z 50 złotych przy takiej właśnie "okazji". Po prostu sobie je zabrał spośród blaszek które miałem w kieszeni. I nawet się uśmiechnął (choć nie podziękował).
cdn.
DRB 25.05.2012
[ponieważ mam środowiskowy zakaz publikacji testów, to więcej: będzie ustnie, w formie vloga :]
Wszystko dzieje się zgodnie z przepisami - źródło: http://roninn.wokanda24.pl/32,przeszukanie-prewencyjne-koniecznosc-czy-naduzycie
Mnie osobiście policjant OKRADŁ z 50 złotych przy takiej właśnie "okazji". Po prostu sobie je zabrał spośród blaszek które miałem w kieszeni. I nawet się uśmiechnął (choć nie podziękował).
cdn.
DRB 25.05.2012
[ponieważ mam środowiskowy zakaz publikacji testów, to więcej: będzie ustnie, w formie vloga :]
czwartek, 24 maja 2012
Lewe prawo (23)
JAK
SIĘ SKOMPROMITOWAĆ,
ABY AWANSOWAĆ
Kiedy Karolina Stocka kierowała Działem
Śledczym Prokuratury Rejonowej Wrocław-Fabryczna, najpierw
postanowieniem z 26.03.2008 odmówiła wszczęcia śledztwa po moim zawiadomieniu o
popełnieniu przestępstwa, zaś postanowieniem z 7.04.2008 - odmówiła także
przyjęcia zażalenia na własną decyzję sprzed 12 dni. W ten prosty sposób
udaremniła ściganie z urzędu byłej prezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych -
Aleksandry Wiktorow. Zarzucałem jej, że będąc funkcjonariuszką państwową
płaciła publicznymi pieniędzmi za swój ekskluzywny kurs języka angielskiego, a
ponadto wykorzystywała samochód służbowy wraz z kierowcą do dojazdów na
prywatną uczelnię, w której dorabiała wykładami dla studentów. Były to
ewidentne przekroczenia uprawnień.

Na dokładkę ta sama Stocka postanowieniem z
19.03.2009 raz jeszcze odmówiła wszczęcia śledztwa po moim kolejnym
zawiadomieniu o popełnieniu przestępstwa przez wyżej wymienionych. Jej zdaniem,
zastosowanie przez aparatczyków ZUS przepisu promocyjnego (mającego nagradzać
mnie za podjęcie pracy) w celu represyjnym (co poskutkowało samowolnym
niewypłacaniem mi przez ponad 9 miesięcy należnego świadczenia przedemerytalnego)
nie jest niczym niedozwolonym.
Niebawem Sąd Okręgowy we Wrocławiu, w
prawomocnym wyroku z 29.04.2009, jednoznacznie orzekł bezprawność decyzji
funkcjonariuszy ZUS, które wedle Stockiej były jak najbardziej legalne!
Kompromitacja totalna.
Przy pomocy guglarki dowiedziałem się, że
dziś ta funkcjonariuszka organu ścigania nazywa się Karolina Stocka-Mycek i
jest zastępcą prokuratora rejonowego Prokuratury Rejonowej Wrocław-Psie Pole.
Wszystkiego najlepszego w życiu małżeńskim i gratuluję kariery!
Lewe prawo (22)
WYJAŚNIAM
KOMU TRZEBA
Żeby była jasność: już od dłuższego czasu
nie walczę w internecie o pieniądze, z których zostałem okradziony przez
sędziów "w imieniu RP". Pogodziłem się z tym, że złodzieje mi forsy
nie oddadzą, no i mam ten komfort, że bez niej zanadto nie zubożeję.
Walczę -
nie szczędząc czasu i nie dając się zastraszyć - o praworządność, której
niektórzy sędziowie (ci wymieniani przez mnie z imienia i nazwiska) są zakałą.
Uważam zwłaszcza, że immunitet nie powinien ich chronić przed
odpowiedzialnością karną za przestępcze orzekanie niezawiśle od litery ustaw.
Link do hasła "praworządność" w Wikipedii:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Praworz%C4%85dno%C5%9B%C4%87Link do hasła "praworządność" w Wikipedii:
niedziela, 20 maja 2012
Lewe prawo (21)
MĄŻ
SWOJEJ ŻONY
Instytut Pamięci Narodowej - Komisja
Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu publikuje na stronie internetowej
www.13grudnia81.pl
"elektroniczny inwentarz archiwalny akt spraw karnych z okresu stanu
wojennego". Znajdują się tam opisy dokumentów, które ocalono od
zniszczenia. Każdy zainteresowany może zapoznać się z zachowanymi
"świadectwami represji ze strony władzy w stosunku do obywateli" w
tamtym czasie.

Za tę "zbrodnię" Barnaszewski,
wespół z kapitanem Krzysztofem Plichtowiczem i porucznikiem Wiesławem
Woźniakiem, skazał "winnego" cywila na karę jednego roku pozbawienia
wolności z warunkowym zawieszeniem na dwa lata i na 10 tys. zł grzywny, a
ponadto obciążył go kosztami postępowania sądowego na kwotę 5 tys. zł. Przed
wyrokiem Majcher zdążył odsiedzieć 42 dni w areszcie, akurat w szczególnym
okresie świąteczno-noworocznym.
Co łączy Bogusława Barnaszewskiego i Ewę
Barnaszewską (prezes Sądu Okręgowego we Wrocławiu, członka Prezydium Krajowej Rady
Sądownictwa)? Małżeństwo i ich córka Marta Barnaszewska. O dziwo, ona
sędzią nie jest. Jest "tylko" radcą prawnym.
Lewe prawo (20)
SKAZYWAŁ
W STANIE WOJENNYM
I MA
SIĘ DOBRZE
Na stronie internetowej Radia Opole
znalazłem publikację pt. "Sędziowie w stanie wojennym". Opisano w
niej ruchy kadrowe w miejscowym sądzie garnizonowym tuż po 13.12.1981.
Jest również informacja, że szef tej
placówki, 30-letni wtedy kapitan Zbigniew Matacz, już pierwszego dnia
zorientował się, iż niektórzy prawnicy, zmobilizowani naprędce do skazywania
działaczy opozycji demokratycznej, nigdy wcześniej nie orzekali. Wystarał się
więc w Wojskowej Komendzie Uzupełnień o wymianę adwokatów na sędziów. Tak do
składu sądu garnizonowego dołączył m.in. Andrzej Niedużak.
Matacz nie żyje. Popełnił samobójstwo.
Niedużak ma się dobrze. Jest prezesem Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu.
W 2011 Trybunał Konstytucyjny uznał dekrety
o stanie wojennym, na podstawie których skazywano PRL-owskich opozycjonistów,
za nielegalne. Co nie przeszkadza Niedużakowi być numerem 1 sądownictwa w
południowo-zachodniej części III RP i członkiem działającej przy ministrze
sprawiedliwości Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Cywilnego.
ADWOKAT,
SYN SĘDZIEGO I NOTARIUSZKI
Chociaż o życiu prywatnym wrocławskich
sędziów wiem niejedno, zachowuję tę swoją dziennikarską wiedzę dla siebie.
Wyjątkiem niepodlegającym ochronie danych osobowych jest działalność członków
rodzin funkcjonariuszy tzw. wymiaru sprawiedliwości na forum publicznym.
Spieszę więc donieść, że Marek Florian Niedużak,
syn Andrzeja (sędziego - prezesa Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu) i Anny
(rejentki mającej swoją kancelarię notarialną w Opolu) w 2011 w Warszawie
pomyślnie zdał egzamin adwokacki. Cała ta trójca to żywy przykład, jakim
świetnym interesem familijnym może być tubylcze prawo.
Nie sposób nie zauważyć, że klan Niedużaków
obstawił zawody najbardziej popłatne. Zostawiając innym rodom więcej miejsca w
prokuraturze i pomniejszym prawniczym badziewiu.
Gratulacje dla taty, mamy i ich udanego
dziecka!
sobota, 19 maja 2012
- trzeba zburzyć Wawel, zaorać Łazienki...
...anonimowy pielgrzym z niepozornym plecaczkiem wybiera się na Wawel, i zachodzi uzasadniona obawa, że wskutek tej wizyty - Wawel przestanie istnieć, nie licząc pozostałych po nim zgliszcz i rumowiska. Ile to będzie kosztowało?
...bo podobno nie ma możliwości - z uwagi na "zbyt wysokie koszty" - m.in. powtórzenia wszystkich procesów (karnych i cywilnych), w których oskarżali i orzekali asesorzy - co było czystym bezprawiem, jak orzekł to jednoznacznie Trybunał Konstytucyjny RP.
...anonimowy pielgrzym z niepozornym plecaczkiem wybiera się do Warszawy, i zachodzi uzasadniona obawa, że wskutek tej wizyty - przestaną istnieć obiekty chroniące najcenniejsze zbiory narodowych świadectw kultury.
...bo podobno nie ma możliwości - z uwagi na "zbyt wysokie koszty" - szybkiej i sprawnej naprawy oczywistych błędów i skandali procesowych, jakich w swoim dorobku ma 3/4 RP już dobrych kilka tysięcy.
...anonimowy pielgrzym z niepozornym plecaczkiem nie ma już nic do stracenia, bo stracił już nawet cierpliwość. Czekam już tylko na jego nieuchronną wizytę. Na nic więcej czekać nie warto. Bo czekanie też przestaje się opłacać.
Dariusz R. Bojda
[19 maj 2012]
...bo podobno nie ma możliwości - z uwagi na "zbyt wysokie koszty" - m.in. powtórzenia wszystkich procesów (karnych i cywilnych), w których oskarżali i orzekali asesorzy - co było czystym bezprawiem, jak orzekł to jednoznacznie Trybunał Konstytucyjny RP.
...anonimowy pielgrzym z niepozornym plecaczkiem wybiera się do Warszawy, i zachodzi uzasadniona obawa, że wskutek tej wizyty - przestaną istnieć obiekty chroniące najcenniejsze zbiory narodowych świadectw kultury.
...bo podobno nie ma możliwości - z uwagi na "zbyt wysokie koszty" - szybkiej i sprawnej naprawy oczywistych błędów i skandali procesowych, jakich w swoim dorobku ma 3/4 RP już dobrych kilka tysięcy.
...anonimowy pielgrzym z niepozornym plecaczkiem nie ma już nic do stracenia, bo stracił już nawet cierpliwość. Czekam już tylko na jego nieuchronną wizytę. Na nic więcej czekać nie warto. Bo czekanie też przestaje się opłacać.
Dariusz R. Bojda
[19 maj 2012]
czwartek, 17 maja 2012
Lewe prawo (19)
Ponieważ ta afera jest przykrywana w mediach
przez tzw. tematy zastępcze typu: co kto komu powiedział - poniżej powtarzam tekst
o niej, który zamieściłem przed niespełna tygodniem w swoim blogu.
Z PROKURATORSKIEGO SZAMBA
WE WROCŁAWSKICH SĄDACH
Uzupełnieniem niech będzie wpis o dwa dni
wcześniejszy - świadczący, że korupcja we wrocławskim środowisku prawniczym może mieć
znacznie poważniejsze rozmiary.
ODPRYSK
GNOJÓWKI
Z PROKURATORSKIEGO SZAMBA
Zdaniem funkcjonariuszy Centralnego Biura
Antykorupcyjnego, Anna Monika Molik, szefowa Prokuratury Rejonowej
Wrocław-Krzyki Zachód, przyjęła 100 tys. zł łapówki za działanie na korzyść
jednego z przedsiębiorców. Był nim niegdysiejszy burmistrz Świebodzic i senator
Unii Demokratycznej - Jan Wysoczański, mający w swym życiorysie karę za handel
kradzionymi samochodami.
Z rewelacji, upublicznionych przez Rzeczpospolitą z 10.05.2012 oraz przez Gazetę Wyborczą i Gazetę Wrocławską z 11.05.2012, wynika, że Molik otrzymała te pieniądze za wszczęcie śledztwa w sprawie przestępstwa, którego w rzeczywistości nie było. Dowodem na korupcję pani prokurator są stenogramy z podsłuchanych przez CBA rozmów telefonicznych.
Rzecz dotyczyła sporu o atrakcyjną działkę w Bielanach Wrocławskich. Jej właścicielem był dolnośląski biznesmen pochodzenia serbskiego, Refik Zulic. W roku 2009 działkę chciał przejąć - za rzekome długi - Wysoczański. Reprezentujący go adwokaci: Agnieszka Godlewska i Ryszard Bedryj do załatwienia interesu po myśli swego klienta mieli zaangażować zaprzyjaźnioną z nimi prokurator Molik.
Do prasy przeciekły m.in. fragmenty telefonicznych rozmów między obojgiem mecenasów. "Chciałam ci tylko powiedzieć - donosiła Godlewska Bedryjowi - że Monia [czyli Molik - przypisek mój] chyba jest w bardzo pilnej potrzebie. Tak zwany wiatr w kieszeniach jest". Innym razem relacjonowała: "Ona [Molik] nic nie zrobi, dopóki nie będzie hajsu! Powiedz mu (Wysoczańskiemu), że jest frajerem, bo mógłby mieć to w tym tygodniu załatwione".
Anna Monika Molik szefową Prokuratury Rejonowej Wrocław-Krzyki Zachód została w roku 2008. Wcześniej była w niej szeregowym prokuratorem.
Awansowała wkrótce po śledztwie w głośnej sprawie posła Prawa i Sprawiedliwości, Dawida Jackiewicza. Uderzył on albo - jak sam utrzymuje - odepchnął pijanego mężczyznę, który zaczepiał jego żonę i kilkuletniego syna. Zaatakowany zmarł po tygodniu w szpitalu, nie odzyskawszy przytomności. Molik tę sprawę umorzyła, zaś w uzasadnieniu swej decyzji napisała, że śmiercionośny cios posła był "adekwatny do sytuacji".
PS. Jeszcze 11.05.2012 Molik podała się do dymisji.
Z rewelacji, upublicznionych przez Rzeczpospolitą z 10.05.2012 oraz przez Gazetę Wyborczą i Gazetę Wrocławską z 11.05.2012, wynika, że Molik otrzymała te pieniądze za wszczęcie śledztwa w sprawie przestępstwa, którego w rzeczywistości nie było. Dowodem na korupcję pani prokurator są stenogramy z podsłuchanych przez CBA rozmów telefonicznych.
Rzecz dotyczyła sporu o atrakcyjną działkę w Bielanach Wrocławskich. Jej właścicielem był dolnośląski biznesmen pochodzenia serbskiego, Refik Zulic. W roku 2009 działkę chciał przejąć - za rzekome długi - Wysoczański. Reprezentujący go adwokaci: Agnieszka Godlewska i Ryszard Bedryj do załatwienia interesu po myśli swego klienta mieli zaangażować zaprzyjaźnioną z nimi prokurator Molik.
Do prasy przeciekły m.in. fragmenty telefonicznych rozmów między obojgiem mecenasów. "Chciałam ci tylko powiedzieć - donosiła Godlewska Bedryjowi - że Monia [czyli Molik - przypisek mój] chyba jest w bardzo pilnej potrzebie. Tak zwany wiatr w kieszeniach jest". Innym razem relacjonowała: "Ona [Molik] nic nie zrobi, dopóki nie będzie hajsu! Powiedz mu (Wysoczańskiemu), że jest frajerem, bo mógłby mieć to w tym tygodniu załatwione".
Anna Monika Molik szefową Prokuratury Rejonowej Wrocław-Krzyki Zachód została w roku 2008. Wcześniej była w niej szeregowym prokuratorem.
Awansowała wkrótce po śledztwie w głośnej sprawie posła Prawa i Sprawiedliwości, Dawida Jackiewicza. Uderzył on albo - jak sam utrzymuje - odepchnął pijanego mężczyznę, który zaczepiał jego żonę i kilkuletniego syna. Zaatakowany zmarł po tygodniu w szpitalu, nie odzyskawszy przytomności. Molik tę sprawę umorzyła, zaś w uzasadnieniu swej decyzji napisała, że śmiercionośny cios posła był "adekwatny do sytuacji".
PS. Jeszcze 11.05.2012 Molik podała się do dymisji.
NA
TROPIE KORUPCJI
WE WROCŁAWSKICH SĄDACH
Tytuły z dzisiejszych (9.05.2012)
dolnośląskich dzienników: "Początek gigantycznej sądowej afery korupcyjnej?"
(Gazeta Wrocławska, wersja elektroniczna) i "Popłoch w wymiarze
sprawiedliwości" (wrocławska mutacja Gazety Wyborczej, wersja
papierowa) - brzmią sensacyjnie. I wygląda na to, że odzwierciedlają ponurą
prawdę.
"Tajemnicza akcja CBA i krakowskiej Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu. Wczoraj zatrzymany został Mirosław M., doradca prawny, były pracownik jednej z wrocławskich firm zarządzających mieszkaniami komunalnymi. Zarzucono mu powoływanie się na wpływy w wymiarze sprawiedliwości. Za łapówkę miał podjąć się załatwienia korzystnego wyroku w sądzie apelacyjnym oraz przyspieszenia śledztwa w jednej z wrocławskich prokuratur rejonowych" - relacjonuje Marcin Rybak w Gazecie Wrocławskiej.
"Trwa ogromne śledztwo w sprawie szeregu przestępstw korupcyjnych, do których w latach 2008-2009 miało dochodzić w organach wymiaru sprawiedliwości i administracji publicznej we Wrocławiu. Dotychczas zatrzymano jedną osobę, podejrzaną o przyjęcie 100 tys. złotych łapówki" - ujawnia Jacek Harłukowicz w Gazecie Wyborczej.
Prokurator Piotr Kosmaty z PA w Krakowie i rzecznik CBA Jacek Dobrzyński tylko oficjalnie potwierdzają, że takie śledztwo jest rzeczywiście w toku. O jakie konkretnie przestępstwa chodzi, to na razie tajne przez poufne.
Wczoraj (8.05.2012) funkcjonariusze organów ścigania dokonali przeszukań w kilku miejscach Wrocławia. Przesłuchiwali też kolejne osoby na temat szokujących ponoć związków korupcyjnych miejscowych biznesmenów, adwokatów, sędziów i prokuratorów. Możliwe są następne zatrzymania.
Zwracam uwagę, że sprawę prowadzą śledczy z Krakowa. Z miasta byłego sędziego, a obecnie prokuratora generalnego - Andrzeja Seremeta.
Znający realia tzw. wymiaru sprawiedliwości we Wrocławiu twierdzą, że trudno tu o korzystny wyrok sędziego bez pośrednictwa adwokata. A mnie w mojej sprawie przeciwko bezprawnym decyzjom Zakładu Ubezpieczeń Społecznych wydawało się, że wystarczy udokumentować straty finansowe w dokładnością do jednego grosza i umieć samemu - bez pomocy mecenasa - udowodnić zasadność swoich roszczeń odszkodowawczych…
"Tajemnicza akcja CBA i krakowskiej Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu. Wczoraj zatrzymany został Mirosław M., doradca prawny, były pracownik jednej z wrocławskich firm zarządzających mieszkaniami komunalnymi. Zarzucono mu powoływanie się na wpływy w wymiarze sprawiedliwości. Za łapówkę miał podjąć się załatwienia korzystnego wyroku w sądzie apelacyjnym oraz przyspieszenia śledztwa w jednej z wrocławskich prokuratur rejonowych" - relacjonuje Marcin Rybak w Gazecie Wrocławskiej.
"Trwa ogromne śledztwo w sprawie szeregu przestępstw korupcyjnych, do których w latach 2008-2009 miało dochodzić w organach wymiaru sprawiedliwości i administracji publicznej we Wrocławiu. Dotychczas zatrzymano jedną osobę, podejrzaną o przyjęcie 100 tys. złotych łapówki" - ujawnia Jacek Harłukowicz w Gazecie Wyborczej.
Prokurator Piotr Kosmaty z PA w Krakowie i rzecznik CBA Jacek Dobrzyński tylko oficjalnie potwierdzają, że takie śledztwo jest rzeczywiście w toku. O jakie konkretnie przestępstwa chodzi, to na razie tajne przez poufne.
Wczoraj (8.05.2012) funkcjonariusze organów ścigania dokonali przeszukań w kilku miejscach Wrocławia. Przesłuchiwali też kolejne osoby na temat szokujących ponoć związków korupcyjnych miejscowych biznesmenów, adwokatów, sędziów i prokuratorów. Możliwe są następne zatrzymania.
Zwracam uwagę, że sprawę prowadzą śledczy z Krakowa. Z miasta byłego sędziego, a obecnie prokuratora generalnego - Andrzeja Seremeta.
Znający realia tzw. wymiaru sprawiedliwości we Wrocławiu twierdzą, że trudno tu o korzystny wyrok sędziego bez pośrednictwa adwokata. A mnie w mojej sprawie przeciwko bezprawnym decyzjom Zakładu Ubezpieczeń Społecznych wydawało się, że wystarczy udokumentować straty finansowe w dokładnością do jednego grosza i umieć samemu - bez pomocy mecenasa - udowodnić zasadność swoich roszczeń odszkodowawczych…
środa, 16 maja 2012
Lewe prawo (18)
KU
PAŃSTWU SĘDZIOTEISTYCZNEMU,
CZYLI
ROZSTRÓJ USTROJU
Obywatele pokrzywdzeni przez tzw. wymiar
sprawiedliwości III RP - zapamiętajcie ten cytat: zarówno prezesi sądów, jak i rzecznicy
dyscyplinarni sędziów „nie mają uprawnień do ingerencji w treść wydanych przez
sądy orzeczeń”. Zrozumieliście? To powtarzajcie sobie te słowa jak mantrę,
zamiast np. bezproduktywnie skarżyć się prezydentowi państwa, premierowi, ministrowi
sprawiedliwości, posłom czy rzecznikowi praw obywatelskich na niezawisłe od
ustaw orzeczenia sądowe. Na podstawie własnych doświadczeń wiem, że na szukanie
pomocy u nich (i innych funkcjonariuszy publicznych też) po prostu szkoda
czasu!
Wzmiankowany cytat pochodzi z pisma z 1.10.2010,
skierowanego do mnie przez sędziego Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu - Marcina
Cieślikowskiego. Oddelegowanego wówczas na
krótko do pełnienia obowiązków ogólnokrajowego rzecznika dyscyplinarnego
sędziów (wcześniej był i obecnie nadal jest rzecznikiem dyscyplinarnym sędziów
dolnośląsko-opolskich).

Kto zatem ma uprawnienia do ingerencji w
treść skandalicznych wyroków i postanowień sądowych - prawomocnych, ale niezgodnych
z prawem? W III RP nikt poza samymi sędziami, a i to wyjątkowo! Specyficznych,
bo nietykalnych przestępców (ich znak rozpoznawczy: fioletowy żabocik przy
czarnej todze) skutecznie chronią „Cieślikowscy”. A im wszystkim naraz całkowitą
bezkarność za orzeczniczą samowolkę gwarantują dożywotnie immunitety.
Najwyższy czas na larum: taka trzecia władza
- znaczy: niekontrolowana przez nikogo spoza tego nieprawdopodobnie zdeprawowanego
środowiska - sprawia, że postępuje rozstrój ustroju! Trwa proces
przekształcania się namiastki państwa prawnego w zagrażające demokracji i sprzyjające autorytaryzmowi państwo (to neologizm chyba wymyślony
przez mnie) sędzioteistyczne.
poniedziałek, 14 maja 2012
Lewe prawo (17)
Bezmyślność reprezentantów tzw. wymiaru
sprawiedliwości III RP bywa niewyobrażalna, co zilustruję paroma cymesikami.
SĄD
PISZE DO PSA
Kilka lat nazad medialną karierę robiła sznaucerka Saba, własność ówczesnego "trzeciego bliźniaka" Ludwika Dorna. Kiedy jej pan został marszałkiem Sejmu, ona była ponoć pierwszym psem (ale z pewnością nie pierwszą suką - jak dodawali znawcy wszelkich istot rodzaju żeńskiego) wałęsającym się w tę i we w tę po polskim parlamencie.
Już po zdobyciu krajowej sławy sznaucerka
otrzymała list polecony za zwrotnym potwierdzeniem odbioru, datowany 8.01.2009.
Na kopercie napisano czarno na białym, że nadawcą jest "Sąd Rejonowy, I
Wydział Cywilny, ul. Kołłątaja 6, 83-110 Tczew", zaś adresatem "Pani
Saba Dorna, ul. Koszykowa 10, 00-564 Warszawa". To jak najbardziej
prawdziwy adres biura poselskiego byłego marszałka. Korespondencja zawierała
postanowienie z 29.12.2008 o umorzeniu sprawy o sygn. akt I C 2/08, wszczętej
przeciwko pozwanej Sabie Dornej. A pozwał ją jakiś znany "wymiarowi
sprawiedliwości" pojeb, który ma takie hobby: procesuje się z wszystkimi o wszystko.
Próbujący wyjaśnić nieporozumienie asystent
posła Ludwika Dorna - Grzegorz Owsianko poczuł klimaty rodem z
"Procesu" Franza Kafki:
- Pewien obywatel jest cięty na sąd w
Tczewie i usiłuje wystawić go na pośmiewisko. Wysyła absurdalne pisma, a sąd
bierze je na poważnie i udziela jeszcze dziwniejszych odpowiedzi, pisanych tak
bełkotliwie, że nic z nich nie wynika - poskarżył się jednemu z dziennikarzy.
Saba - zwierzę, w przeciwieństwie do niektórych
urzędników tzw. wymiaru sprawiedliwości, inteligentne - miała możliwość
przeczytać list do siebie. Lektura bełkotu musiała być dla niej wstrząsającym
przeżyciem, bo wkrótce potem wzięła i zdechła.
SĄD
POSZUKUJE 227-LATKI
22.08.2009 w "Gazecie Wyborczej" wydrukowano na koszt podatników anons o treści: "Sąd Rejonowy w Bydgoszczy informuje, iż pod sygn. akt II Ns 2028/09 z wniosku Skarbu Państwa - Wojewody Kujawsko-Pomorskiego w Bydgoszczy toczy się postępowanie o uznanie za zmarłą Sophie Gotheldine Bohm z domu Tiemann, ur. 24 grudnia 1782 r. w Gorzowie Wielkopolskim, żony Augusta Bohm, zamieszkałą w Bydgoszczy do dnia 1 października 1847 r. Wzywa się zaginionego, aby w terminie 3 miesięcy od ukazania się ogłoszenia zgłosił się, gdyż w przeciwnym razie może być uznany za zmarłego. Wzywa się wszystkie osoby, które mogą udzielić wiadomości o zaginionym, aby w powyższym terminie przekazały je Sądowi. Sędzia SSR Sylwia Roszak".
Spieszę donieść, że w datach urodzenia i
zaginięcia pani Bohm nie ma żadnej pomyłki. Ona naprawdę przyszła na świat
prawie 227 lat temu (licząc do roku 2009), a zniknęła bez śladu 65 lat później.
Żenującą głupotę sędzi Roszak mógłbym
rozgrzeszyć tylko jej świadectwem głębokiej wiary w Pismo Święte. W Biblii
bowiem jest przecież, że niejaki Matuzalem - człowiek jak najbardziej - miał
żyć nawet 969 lat.
Subskrybuj:
Posty (Atom)