SĄDOWA
PIRAMIDA
BEZKARNYCH BEZPRAWNIKÓW
Konstytucja RP, art. 178 ust. 1:
"Sędziowie w sprawowaniu swojego urzędu
są niezawiśli i podlegają tylko Konstytucji oraz ustawom".
Ustawa o promocji zatrudnienia i
instytucjach rynku pracy, art. 2:
"Ilekroć w ustawie jest mowa o (…)
bezrobotnym - oznacza to osobę (…) niezatrudnioną i niewykonującą innej pracy
zarobkowej".
Ustawa o świadczeniach przedemerytalnych,
art. 2:
"Świadczenie przedemerytalne
przysługuje osobie (…) po upływie co najmniej 6 miesięcy pobierania zasiłku dla
bezrobotnych (…) jeżeli osoba ta spełnia łącznie następujące warunki: 1) nadal
jest zarejestrowana jako bezrobotna".
Kodeks karny, art. 231 par. 1:
"Funkcjonariusz publiczny, który,
przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na
szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności
do lat 3".
Fundamentalna paremia prawnicza:
"Iura novit curia" (Sąd zna
prawo).
Z powyższego zestawu cytatów dla jako tako
inteligentnego czytelnika wynika jednoznacznie, że:
1. Sędziowie, będący niewątpliwie
funkcjonariuszami publicznymi, są wprawdzie niezawiśli, ale nie od ustaw z
konstytucją na czele.
2. Osoba zarejestrowana w urzędzie pracy
jako bezrobotna nie może legalnie dorobić nawet symbolicznej złotówki -
skutkowałoby to bowiem utratą zarówno zasiłku, jak i prawa do świadczenia
przedemerytalnego.
3. Jeśli znający - patrz paremia - przepisy
sędzia nie bierze tego wymuszonego ustawowo zakazu aktywności zawodowej pod
uwagę przy rozstrzyganiu zasadności pozwu o odszkodowanie za wyliczalne - jak
rzadko - z dokładnością do grosza straty finansowe, popełnia oczywiste przestępstwo
przekroczenia swoich uprawnień (nadużycia władzy).
Proste jak konstrukcja cepa? Nie dla sędziów
orzekających w sprawie moich roszczeń pieniężnych wobec Zakładu Ubezpieczeń
Społecznych za bezprawne (fakt bezsporny) blokowanie mi przez ponad 9 miesięcy
należnego świadczenia przedemerytalnego, którego pobieranie pozwala - w
przeciwieństwie do zasiłku dla bezrobotnych - na limitowaną kwotowo pracę
zarobkową.
To logiczne rozumowanie okazało się czymś
ponad możliwości intelektualne Anny Sobczak, autorki debilnego wyroku z
10.06.2008, ówczesnej asesor Sądu Rejonowego dla Wrocławia-Śródmieście.
Przyznała mi tylko 3 tys. zł zadośćuczynienia (nie rekompensując nim choćby
samych kosztów procesu), odmówiła natomiast jakiegokolwiek odszkodowania
(bo jakoby nie udowodniłem strat finansowych, skądinąd oczywistych dla każdego
legalisty potrafiącego sensownie zinterpretować literę ustaw o promocji
zatrudnienia i instytucjach rynku pracy oraz o świadczeniach
przedemerytalnych).
W imię iście mafijnej solidarności
zawodowej, niedorzeczne orzeczenie Sobczak podtrzymały pozornie od niej
mądrzejsze i bardziej doświadczone sędzie Wydziału Cywilnego Odwoławczego Sądu
Okręgowego we Wrocławiu: Elżbieta Sobolewska-Hajbert, Anna Kuczyńska i Izabela
Bamburowicz.
Skargi z wnioskami o wznowienie postępowania
z powodu nieuwzględnienia przez Sobczak, Sobolewską-Hajbert, Kuczyńską i
Bamburowicz wspomnianych na wstępie przepisów (w drugim z zażaleń jako
dodatkowy argument wymieniłem wyrok Sądu Najwyższego, podzielający moją
interpretację ustaw) - zostały bezrefleksyjnie uwalone przez recydywistkę
Urszulę Kubowską-Pieniążek (podpisała się pod obu kompromitującymi
postanowieniami uniemożliwiającymi powtórzenie procesu) oraz przez Grażynę
Josiak, Beatę Stachowiak, Ewę Gorczycę i Czesława Chorzępę.
Cała ta granda działa się za przyzwoleniem
prezes (początkowo wiceprezes) Sądu Okręgowego we Wrocławiu i zarazem członka
Krajowej Rady Sądownictwa (obecnie w składzie jej prezydium) - Ewy
Barnaszewskiej, tudzież za wiedzą rzecznika dyscyplinarnego
dolnośląsko-opolskich sędziów - Marcina Cieślikowskiego, który uznał mój donos
o przestępstwie za "oczywiście bezzasadny".
Wśród ślepych i głuchych na moje sygnały o
samowolce tych funkcjonariuszy Temidy byli też m.in. Andrzej Niedużak, prezes
Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu, członek działającej przy ministrze
sprawiedliwości Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Cywilnego (ciekawostka: tuż po
wprowadzeniu stanu wojennego został sędzią Garnizonowego Sądu Wojskowego w
Opolu) oraz Ryszard Pęk, prezes Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego we
Wrocławiu, wiceprzewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa.
I temu towarzystwu wzajemnej adoracji nic
nie można zrobić (chyba że "skoczyć", jak w znanej odzywce).
Skutecznie bowiem chroni ich dożywotni, a przez to sprzyjający przestępczym
patologiom, immunitet.
Niniejszy tekst napisałem zarówno pro domo
sua, jak i pro publico bono. Wiedzie on bowiem od szczegółu (od mojej sprawy)
do ogółu (do uświadomienia komu trzeba orzeczniczej bezkarności trzeciej
władzy, zdolnej do upodlania obywateli już i tak wcześniej pokrzywdzonych przez
innych funkcjonariuszy "państwa prawnego").
PS. Dzisiejszy wpis zilustrowałem młotkiem
służącym sędziom również jako ucywilizowana maczuga, do wybijania - z głów
obywateli - prawa i sprawiedliwości oraz do wbijania - tamże - swojej
uzurpatorskiej niezawisłości od ustaw.
www.adam-klykow.blog.onet.pl
pro1@onet.eu
www.adam-klykow.blog.onet.pl
pro1@onet.eu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz