Niniejszy felieton wyraża prywatne
przemyślenia i poglądy autora – współzałożyciela „Trybunału
Obywatelskiego” – zatem mogą się one różnić od oficjalnego
stanowiska tej organizacji.
Niektóre tematy wracają jak feniks z
popiołu. Trudno w tych powrotach dostrzec jakąś logikę.
Wydawałoby się przecież, że zostały one już gruntownie
omówione.
Że osoby wywołujące takie odgrzewane dyskusje powinny
wiedzieć o tym, iż nie przekonanych - już nie zdołają przekonać
do swoich racji, a przekonanych – dalej przekonywać nie trzeba.
Skąd zatem te ciągłe powroty do debat nad prawem do aborcji na
żądanie,
nad przywróceniem kary śmierci itp.?
Dochodzę do
wniosku, że przyczyny mogą być tylko dwie – albo jest to przejaw
jakiejś chorobliwej manii danej osoby, albo obsesyjne dążenie do
ciągłego zwracania na siebie uwagi.
Nie lubię się powtarzać, dlatego
wyraziłem się w skrócie: „kara śmierdzi”.
Oto składowe tego smrodu:
1. surowość kary nigdy nie była, nie
jest, i nie będzie „czynnikiem odstraszającym”. Takim
czynnikiem jest „nieuchronność kary”. W Polsce, ta
„nieuchronność” jest odwrotnie proporcjonalna do pozycji
społecznej danego sprawcy.
Mówiąc krótko, polski prokurator i sędzia
może w sposób dowolny i nieograniczony popełniać przeróżne
pospolite przestępstwa (szczególnie z zakresu świadomego i
celowego poświadczania nieprawdy w dokumentach), zaś już tak
ekstremalny przypadek, jak „sędzia prokurator” generalny -
może w żywe oczy oszukiwać każdego i wszystkich, bez groźby
poniesienia jakichkolwiek konsekwencji. Jedynym sposobem na tego
ostatniego jest głodówka pod siedzibą prokuratury generalnej –
jak to wykazał pan dr Zbigniew Kękuś. Jednakże, ile osób może
tam równocześnie głodować? zwłaszcza że ogromna liczba
usprawiedliwionych kandydatów do takiej głodówki przebywa w
więzieniach. Może ich bliscy powinni podjąć taką głodówkę,
co
zresztą nie byłoby aż takie trudne, gdyż utrzymanie więźnia
przy życiu i zdrowiu zwykle tak ogromnie obciąża budżety ich
rodzin, że do głodowania jest im zwykle bliżej niż dalej.
Poczucie „nieuchronności kary” w
Polsce nie istnieje – bo zwyczajni ludzie kierują się tym, co
widzą na przykładzie osób publicznych.
2. absolutna większość popełnianych
przestępstw następuje w stanie jakiegoś zamroczenia – jeśli nie
alkoholem i innymi narkotykami, to po prostu w afekcie. Człowiek
zamroczony ma gdzieś tą całą „surowość kary”, jeżeli w
ogóle pamięta
o ewentualnej karze (patrz: kwestia „nieuchronności
kary”).
Mówiąc krótko, człowiekowi który stracił panowanie
nad sobą (chociażby wskutek naćpania się alkoholem), można
naskakać. Obunóż i z rozbiegu. Pozostałą część rzeczywiście
popełnionych przestępstw, których sprawcami są osoby działające
rozmyślnie i z planem, to są czyny popełnione z założeniem
uniknięcia kary. Nikt – zdrowy psychicznie – nie popełni
żadnego czynu wskutek którego na pewno trafi
do więzienia.
Owszem,
zdarzają się desperaci, dla których nie ma już innej drogi niż
popełnienie czynu zabronionego. Ale wtedy znowu nie liczy się nic –
ani surowość, ani nieuchronność kary.
Na koniec pozostają
jeszcze osoby chore psychicznie – takie osoby trzeba leczyć,
ale
karać ich – nie można, z oczywistych powodów. Nikt się nie
rodzi chory psychicznie, zaś sama choroba – zwykle atakuje
znienacka. Tak czy siak, kara śmierci (ani żadna kara) nie obejmuje
osób chorych psychicznie.
3. adekwatność wymierzanej kary do
czynu to kolejna wstydliwa bolączka polskiego wymiaru
sprawiedliwości. Ludzie naiwni uważają, że „nie ma czegoś
takiego” jak roczny plan ilości i rozmiarów sumy „wyroków
skazujących”, do wykonania przez dany sąd okręgowy i podległe mu
jednostki. Naprawdę? Przecież budżet – proszę Państwa – zawsze jest
najważniejszy. A właśnie na ten budżet przekłada się aktualna liczba posiadanych więźniów, (spraw w
toku itp.). Liczba ta przekłada się bezpośrednio na przydział środków
budżetowych – w tym etatów – dla danej jednostki
organizacyjnej. Dlatego też, kompletną brednią jest twierdzenie o wysokich
kosztach „utrzymania więźnia”. Te „wysokie koszty” to są w
istocie koszty utrzymania aparatu więziennego bezczelnie podzielone
przez ilość posiadanych więźniów.
Im większa liczba więźniów, tym mniejszy jest koszt ich rzekomego utrzymania per capita.
Gdyby więc „kara śmierci”
miała spowodować jakieś „oszczędności”, to uprzejmie
informuję, że puste miejsce w więzieniu natychmiast zostanie
zapełnione następnym więźniem. Bo najważniejsze są wygodne i
ciepłe miejsca pracy w więziennictwie –
bo co by to było, gdyby
więzienia zaczęły się wyludniać? Gdyby trzeba je było zamykać?
Póki co, trwa intensywna rozbudowa więziennictwa; więzień
przybywa, pracowników służb więziennych także - jest z roku na
rok więcej, nie licząc roszczeniowej armii młodych „emerytów”
- beneficjentów tego obficie dojnego systemu.
Wymierzanie kary
śmierci niczego nie zmieni, nawet gdyby karać śmiercią za każde
ze znanych i ściganych przestępstw. Wiezienia zawsze będą pełne
w Polsce – przynajmniej tak długo, jak długo będzie się
uprawiać „politykę karną”. Bo tam, gdzie się pojawia
„polityka” – tam zawsze wkracza przekręt i wyższość
zyskownego kłamstwa nad ustaleniem nierentownej prawdy.
4. Polska kara – zawsze śmierdzi.
Tym bardziej mi przykro, kiedy szanowani przeze mnie komentatorzy i
publicyści, w tym prawnicy, twierdzą że (cyt.) „jestem
przekonany, że w wieloinstacyjnym systemie państwa prawa i przy
istniejących dzisiaj naukowych metodach wykazania sprawstwa kara
śmierci powinna być przywrócona.” Wobec takiego „dictum”,
nie pozostaje chyba nic innego, jak tylko wrzucić link:
http://www.innocenceproject.org/know/
Dodam rzecz oczywistą, że w
powszechnym odczuciu, generowanym chociażby poprzez zalew produkcji
filmowych i telewizyjnych, nie ma sprawiedliwszego sądownictwa niż
system obowiązujący m.in. w USA. Mają tam oni ów
„wieloinstancyjny system państwa prawa” – który całymi
seriami popełnia zabójcze błędy. Dziękuję bardzo za taką
„argumentację” na rzecz przywrócenia kary, która nawet w
„idealnym systemie prawnym” - po prostu śmierdzi.
5. O tym, że „kara śmierci” – w
swojej istocie – nie jest żadną karą, pisałem też
wielokrotnie. A przecież – zasłużona kara powinna być „długa
i uciążliwa”. Tak twierdzą zgodnie wszyscy zwolennicy
zaostrzania kar (co ich zdaniem powinno zrekompensować
nieskuteczność ścigania tych co większych, i co ważniejszych
przestępców RP). Wobec tego pytam, jak miałaby wyglądać w
wyobrażeniu tychże ludzi – „kara śmierci”? Jako szczególnie
„długa i uciążliwa”...
...Życie od poczęcia do naturalnej
śmierci to ideał najbliższy moim osobistym przekonaniom. Ponieważ
jest to dla mnie „ideał”, to nie może być od niego żadnych
wyjątków. Dlatego myślę, że każdemu z nas warto co jakiś czas
przemyśleć swoje własne relacje z deklarowanymi przez siebie
ideałami. Bo jak to powiedział pewien znajomy poeta (już ponad
dwadzieścia lat temu): „...hej hej, moje ideały – jak się
macie, no bo ja, ja, ja – mam się doskonale! („Ideał Fix”).
Dariusz R. Bojda, 32 marca 2012r. [żeby nie było, że to jakiś "prima aprilis"]
Ad5 Czemu kara ma być długa i uciążliwa?
OdpowiedzUsuń... ano jest tak zgodnie zgodnie z retoryką środowisk domagających się zaostrzania wszystkich możliwych kar :D
Usuń