Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 1 kwietnia 2012

Kara śmierdzi

Niniejszy felieton wyraża prywatne przemyślenia i poglądy autora – współzałożyciela „Trybunału Obywatelskiego” – zatem mogą się one różnić od oficjalnego stanowiska tej organizacji.

Niektóre tematy wracają jak feniks z popiołu. Trudno w tych powrotach dostrzec jakąś logikę. Wydawałoby się przecież, że zostały one już gruntownie omówione. 
Że osoby wywołujące takie odgrzewane dyskusje powinny wiedzieć o tym, iż nie przekonanych - już nie zdołają przekonać do swoich racji, a przekonanych – dalej przekonywać nie trzeba. 
Skąd zatem te ciągłe powroty do debat nad prawem do aborcji na żądanie, 
nad przywróceniem kary śmierci itp.? 
Dochodzę do wniosku, że przyczyny mogą być tylko dwie – albo jest to przejaw jakiejś chorobliwej manii danej osoby, albo obsesyjne dążenie do ciągłego zwracania na siebie uwagi.
Nie lubię się powtarzać, dlatego wyraziłem się w skrócie: „kara śmierdzi”.

Oto składowe tego smrodu:

1. surowość kary nigdy nie była, nie jest, i nie będzie „czynnikiem odstraszającym”. Takim czynnikiem jest „nieuchronność kary”. W Polsce, ta „nieuchronność” jest odwrotnie proporcjonalna do pozycji społecznej danego sprawcy. 
Mówiąc krótko, polski prokurator i sędzia może w sposób dowolny i nieograniczony popełniać przeróżne pospolite przestępstwa (szczególnie z zakresu świadomego i celowego poświadczania nieprawdy w dokumentach), zaś już tak ekstremalny przypadek, jak „sędzia prokurator” generalny - może w żywe oczy oszukiwać każdego i wszystkich, bez groźby poniesienia jakichkolwiek konsekwencji. Jedynym sposobem na tego ostatniego jest głodówka pod siedzibą prokuratury generalnej – jak to wykazał pan dr Zbigniew Kękuś. Jednakże, ile osób może tam równocześnie głodować? zwłaszcza że ogromna liczba usprawiedliwionych kandydatów do takiej głodówki przebywa w więzieniach. Może ich bliscy powinni podjąć taką głodówkę, 
co zresztą nie byłoby aż takie trudne, gdyż utrzymanie więźnia przy życiu i zdrowiu zwykle tak ogromnie obciąża budżety ich rodzin, że do głodowania jest im zwykle bliżej niż dalej.
Poczucie „nieuchronności kary” w Polsce nie istnieje – bo zwyczajni ludzie kierują się tym, co widzą na przykładzie osób publicznych.

2. absolutna większość popełnianych przestępstw następuje w stanie jakiegoś zamroczenia – jeśli nie alkoholem i innymi narkotykami, to po prostu w afekcie. Człowiek zamroczony ma gdzieś tą całą „surowość kary”, jeżeli w ogóle pamięta 
o ewentualnej karze (patrz: kwestia „nieuchronności kary”). 
Mówiąc krótko, człowiekowi który stracił panowanie nad sobą (chociażby wskutek naćpania się alkoholem), można naskakać. Obunóż i z rozbiegu. Pozostałą część rzeczywiście popełnionych przestępstw, których sprawcami są osoby działające rozmyślnie i z planem, to są czyny popełnione z założeniem uniknięcia kary. Nikt – zdrowy psychicznie – nie popełni żadnego czynu wskutek którego na pewno trafi 
do więzienia. 
Owszem, zdarzają się desperaci, dla których nie ma już innej drogi niż popełnienie czynu zabronionego. Ale wtedy znowu nie liczy się nic – ani surowość, ani nieuchronność kary. 
Na koniec pozostają jeszcze osoby chore psychicznie – takie osoby trzeba leczyć, 
ale karać ich – nie można, z oczywistych powodów. Nikt się nie rodzi chory psychicznie, zaś sama choroba – zwykle atakuje znienacka. Tak czy siak, kara śmierci (ani żadna kara) nie obejmuje osób chorych psychicznie. 

3. adekwatność wymierzanej kary do czynu to kolejna wstydliwa bolączka polskiego wymiaru sprawiedliwości. Ludzie naiwni uważają, że „nie ma czegoś takiego” jak roczny plan ilości i rozmiarów sumy „wyroków skazujących”, do wykonania przez dany sąd okręgowy i podległe mu jednostki. Naprawdę? Przecież budżet – proszę Państwa – zawsze jest najważniejszy. A właśnie na ten budżet przekłada się aktualna liczba posiadanych więźniów, (spraw w toku itp.). Liczba ta przekłada się bezpośrednio na przydział środków budżetowych – w tym etatów – dla danej jednostki organizacyjnej. Dlatego też, kompletną brednią jest twierdzenie o wysokich kosztach „utrzymania więźnia”. Te „wysokie koszty” to są w istocie koszty utrzymania aparatu więziennego bezczelnie podzielone przez ilość posiadanych więźniów. 
Im większa liczba więźniów, tym mniejszy jest koszt ich rzekomego utrzymania per capita. 
Gdyby więc „kara śmierci” miała spowodować jakieś „oszczędności”, to uprzejmie informuję, że puste miejsce w więzieniu natychmiast zostanie zapełnione następnym więźniem. Bo najważniejsze są wygodne i ciepłe miejsca pracy w więziennictwie – 
bo co by to było, gdyby więzienia zaczęły się wyludniać? Gdyby trzeba je było zamykać? Póki co, trwa intensywna rozbudowa więziennictwa; więzień przybywa, pracowników służb więziennych także - jest z roku na rok więcej, nie licząc roszczeniowej armii młodych „emerytów” - beneficjentów tego obficie dojnego systemu. 
Wymierzanie kary śmierci niczego nie zmieni, nawet gdyby karać śmiercią za każde ze znanych i ściganych przestępstw. Wiezienia zawsze będą pełne w Polsce – przynajmniej tak długo, jak długo będzie się uprawiać „politykę karną”. Bo tam, gdzie się pojawia „polityka” – tam zawsze wkracza przekręt i wyższość zyskownego kłamstwa nad ustaleniem nierentownej prawdy.

4. Polska kara – zawsze śmierdzi. Tym bardziej mi przykro, kiedy szanowani przeze mnie komentatorzy i publicyści, w tym prawnicy, twierdzą że (cyt.) „jestem przekonany, że w wieloinstacyjnym systemie państwa prawa i przy istniejących dzisiaj naukowych metodach wykazania sprawstwa kara śmierci powinna być przywrócona.” Wobec takiego „dictum”, nie pozostaje chyba nic innego, jak tylko wrzucić link: http://www.innocenceproject.org/know/
Dodam rzecz oczywistą, że w powszechnym odczuciu, generowanym chociażby poprzez zalew produkcji filmowych i telewizyjnych, nie ma sprawiedliwszego sądownictwa niż system obowiązujący m.in. w USA. Mają tam oni ów „wieloinstancyjny system państwa prawa” – który całymi seriami popełnia zabójcze błędy. Dziękuję bardzo za taką „argumentację” na rzecz przywrócenia kary, która nawet w „idealnym systemie prawnym” - po prostu śmierdzi.

5. O tym, że „kara śmierci” – w swojej istocie – nie jest żadną karą, pisałem też wielokrotnie. A przecież – zasłużona kara powinna być „długa i uciążliwa”. Tak twierdzą zgodnie wszyscy zwolennicy zaostrzania kar (co ich zdaniem powinno zrekompensować nieskuteczność ścigania tych co większych, i co ważniejszych przestępców RP). Wobec tego pytam, jak miałaby wyglądać w wyobrażeniu tychże ludzi – „kara śmierci”? Jako szczególnie „długa i uciążliwa”...


...Życie od poczęcia do naturalnej śmierci to ideał najbliższy moim osobistym przekonaniom. Ponieważ jest to dla mnie „ideał”, to nie może być od niego żadnych wyjątków. Dlatego myślę, że każdemu z nas warto co jakiś czas przemyśleć swoje własne relacje z deklarowanymi przez siebie ideałami. Bo jak to powiedział pewien znajomy poeta (już ponad dwadzieścia lat temu): „...hej hej, moje ideały – jak się macie, no bo ja, ja, ja – mam się doskonale! („Ideał Fix”).

Dariusz R. Bojda, 32 marca 2012r. [żeby nie było, że to jakiś "prima aprilis"]

2 komentarze:

  1. Ad5 Czemu kara ma być długa i uciążliwa?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... ano jest tak zgodnie zgodnie z retoryką środowisk domagających się zaostrzania wszystkich możliwych kar :D

      Usuń