Łączna liczba wyświetleń

środa, 28 marca 2012

MITY I HITY III WŁADZY - SĘDZIOWIE BOJĄ SIĘ OBYWATELI i NIE CHCĄ JAWNOŚCI


Jawność postępowania przed sądem w Polsce 

Zaczęłam ten tekst nie znając jeszcze uchwały du Najwyższego w sprawie jawności posiedzeń sądów.

Pytanie, które trzeba zadać brzmi – czego boją się sędziowie? Dlaczego z uporem i determinacją godnymi „lepszej“ sprawy nie chcą obywateli na sali sądowej?  A przecież, nawet gdyby SN stwierdził w swojej dzisiejszej uchwale, że posiedzenia są jawne i otwarte dla publiczności, to  i tak sama zasada jawności pozostawia wiele do życzenia.

W demokratycznym panstwie prawa przejrzystość działania władzy jest jednym z najważniejszych elementów. Nie  ma żadnego racjonalnego powodu, aby władza sądownicza była traktowana jak święta krowa. Sędziowie są przecież odpowiedzialni przed społeczeństwem  za przejrzystość wymiaru sprawiedliwości. Oczywiście formalna odpowiedzialność i sankcje prawne praktycznie nie mają miejsca w naszej rzeczywistości (imunitet i fasadowe procedury dyscyplinarne). Dlatego pierwszą i jedyną bronią jest codzienny i powszechny nadzór sådøw przez współobywateli, a więc wstęp na salę sądową i możliwość obserwowania sędziów w działaniu, a także dostęp do informacji.

Dlatego w demokratycznych społeczeństwach jawność pracy sądów jest normą. Posiedzenia sądów oraz ich orzeczenia są poza nielicznymi wyjątkami, jawne. Røwnież, zgodnie z tą normą, Europejska Konwencja Praw Człowieka  gwarantuje jawność postępowania przed sądem.    

Tylko dobrze poinformowani obywatele mogą być strażnikami praworządności. To właśnie jawność jest podstawą zaufania obywateli do sądów.  Tylko możliwość uczestniczenia w  posiedzeniach sądu,  oraz dostęp do orzeczeń sądów jest warunkiem odbudowania wiary społeczeństwa w sprawiedliwość postępowania przed sądami.

Jest oczywistym, że sędziowie są tylko ludźmi. mogą kłamać, manipulować, mieć swoje sympatie i antypatie w stosunku do uczestników postępowania sądowego. Czy te subiektywne czynniki mają wpływ na pracę sędziego i “wymierzanie sprawiedliwości”? Tak, chociaż nie powinny. Dlatego w interesie społeczeństwa leży, aby obserwatorów zachowania sędziów było coraz więcej i by mieli oni mozliwość samodzielnego wyrobienia sobie opinii o stanie sądownictwa zamiast polegać na legendach, plotkach,  czy kłamliwych i zmanipulowanych doniesieniach mediów, albo opiniach “ekspertów” prawnych czy samych sędziów.
Publiczna ocena i krytyka trzeciej władzy jest nieodzownym elementem nowoczenego cywilizowanego państwa. W takim państwie nikt przy zdrowych zmysłach nie oczekuje od władzy doskonałości, natomiast oczekuje prawa i możliwości obserwowania i krytyki działania tejże, tak by krytykować i wskazywać te błędy, by władza następnym razem nie popełniała i nie powielała tych samych błędów.

Pozbawienie obywateli  prawa do nadzoru prowadzi do  utrwalania przekonania władzy  o jej “nietykalności”. Władza staje się coraz bardziej bezczelna, arbitralna i skorumpowana.

Ocena władzy sądowniczej jest tak dostatecznie utrudniana  poprzez utajnianie posiedzeń i rozpraw sądów (bez żadnej racjonalnie uzasadnionej potrzeby) lub dopuszczanie na salę sądową  maksymalnie ograniczonej liczby obywateli, czy uwlaczającej praktyce legitymowania i spisywania nr. PESEL ( czy żeby odstraszyć obywateli?) a także brak  publikacji wszystkich orzeczeń sądowych. Polscy sędziowie tak się rozzuchwalili, iż kompletnie zapomnieli, że pełnią rolę służebną dla społeczeństwa, że sąd to nie prywatne dominium sędziego, ze wyroki wydają w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej – a to zobowiązuje.

Sama idea “uchwalania” przez Najwyższy Sąd Rzeczpospolitej czy posiedzenia sądów mają być jawne czy niejawne? jest bezpośrednim naruszeniem Konstytucji. Więcej jest zwykłym, ordynarnym łamaniem prawa przez SN. Jeżeli jawność postępowania sądowego jest zagwarantowana Konstytucją i umowami międzynarodowymi, których sygnatariuszem jest Rzeczpospolita Polska, SN nie ma nic do powiedzenia w tej kwestii. Jak wszyscy inni sędziowie RP, sędziowie SN podlegają Konstytucji i innym ustawom, a więc nie mają żadnej legitymizacji aby je zmieniać uzurpatorskimi “uchwałami”. Sąd Najwyższy i sędziowie tego sądu to “najwyżsi strażnicy” prawa i jedyne co mają prawo i obowiązek - to w kwestiach niejasnych interpretować prawo, a nie tworzyć nowe prawo. Tworzenie prawa należy do kompetencji władzy ustawodawczej!

Tak jak wskazywałam w poprzednich odcinkach tej serii, polski wymiar sprawiedliwości coraz szybciej zmierza w odwrotnym kierunku, niż w szanujących się cywilizowanych krajach chociażby Europy. I coraz bliżej polskiemu wymiarowi sprawiedliwości do  Azji niż Europy.

Dzisiejszy dzień  28 marca 2012  na zawsze pozostanie w historii naszego sądownictwa dniem upadku elementarnej przyzwoitości i legitymowaniem bezprawia totalnego – bez wzgłedu na to co “uchwalą” Najwyżsi Sędziowie. 


Uzupełnienie:



Sąd Najwyższy, obradując w składzie siedmiu sędziów, rozstrzygnął pytanie w uchwale 28 marca 2012 r. (sygn. I KZP 26/11). Jego odpowiedź była jednak znacznie obszerniejsza niż pytanie I prezesa, gdyż skład orzekający zdecydował się na orzeczenie dotykające także innych podstawowych spraw z zakresu procedury karnej.
SN stwierdził więc, że - po pierwsze - w postępowaniu karnym jawne są posiedzenia, na których sąd "rozpoznaje lub rozstrzyga sprawę" w rozumieniu przepisów prawa o ustrojusądów powszechnych. Po drugie - "sprawa" oznacza w tym wypadku rozstrzygnięcie przez sąd zarówno kwestii dotyczącej głównego przedmiotu postępowania, jak i kwestii ubocznej, która jest związana z możliwą ingerencją w sferę podstawowych praw zagwarantowanych w konstytucji. Po trzecie wreszcie - wyłączenie jawności posiedzenia, na którym sąd rozpoznaje lub rozstrzyga sprawę, dopuszczalne jest jedynie w wypadku przewidzianym w ustawie.
"W przepisach kodeksu postępowania karnego rzeczywiście występuje luka. Jednak nie można powiedzieć, że skoro kwestii jawności nie reguluje k.p.k., to posiedzenia z zasady powinny być niejawne" - podkreślił, przedstawiając uzasadnienie, sędzia Piotr Hofmański. ..." gazeta prawna .pl

Jaskółka otrzeźwienia, czy pierwszy akt wojny domowej?

...jak to powszechnie wiadomo, grupę trzymającą władzę w obecnej RP, stanowi kasta (klika, grupa, gang itp.) osób z wykształceniem prawniczym - co de facto oznacza osoby gotowe na to żeby za pieniądze, urząd albo przywileje - sprzedać wszystko, począwszy od zwykłej,  elementarnej uczciwości.
Dlatego szczególnie ciekawym "wydarzeniem dnia", jest dzisiaj - w mojej ocenie - uchwała podjęta przez katowicką "okręgową radę adwokacką", której treść przynosi "Rzeczpospolita", powołując się na portal "adwokatura.pl"
Okazuje się z tej uchwały, że albo prawnicy zauważyli wreszcie fasadowość obecnej "demokracji partyjnej", skutkującej identycznym jak w PRL-u zablokowaniem biernego prawa wyborczego m.in. dla tych Obywateli, którzy nie należąc do żadnej z kilku partii sprawujących władzę - nie mają szans nawet na start w wyborach do sejmu, albo też - i to wydaje mi się bardziej prawdopodobne - prawnicy poczuli się realnie zagrożeni zapowiadaną przez polityków "deregulacją" dostępu do ich zawodu, wobec czego zrywają "nierozerwalny sojusz" świni z korytem, i atakują odwetowo...

Dariusz R. Bojda

wtorek, 27 marca 2012

Lewe prawo (4)


PO CO PROKURATOROWI IMMUNITET?

    Pozbawić prokuratorów immunitetu - to jeden ze sztandarowych postulatów Trybunału Obywatelskiego. Utopia?

   Forum Obywatelskiego Rozwoju i Helsińska Fundacja Praw Człowieka firmują raport „Odpowiedzialność zawodowa prokuratorów”. Autorka opracowania  - Karolina Kremens - eksponuje w syntezie, że „należy (…) znieść immunitet prokuratorski”, a „ograniczenia [mające na celu ochronę ścigającego przestępców przed ściganiem jego samego - przypisek mój] powinny dotyczyć jedynie możliwości pociągnięcia prokuratora do odpowiedzialności karnej za czyny związane z wykonywaniem zawodu prokuratora”.

   Kremens ani nie była oskarżoną, ani nie jest członkiem TO. Jest doktorem prawa Katedry Kryminalistyki Uniwersytetu Wrocławskiego i prokuratorem (po aplikacji w Prokuraturze Rejonowej Wrocław-Fabryczna została asesorem w Prokuraturze Rejonowej Wrocław-Krzyki Zachód).

    Zgadzając się z panią Kremens, dodałbym tylko, że owe „czyny związane z wykonywaniem zawodu prokuratora”, wyłączone z „możliwości pociągnięcia prokuratora do odpowiedzialności karnej”, nie powinny być sprzeczne z obowiązującym wszystkich obywateli - śledczych też - prawem. W przypadku udowodnienia prokuratorowi przyczynienia się do niesłusznego pozbawienia wolności osoby niewinnej, nie może on pozostawać - jak to się nagminnie dzieje obecnie - bezkarny.

    A wmawianie społeczeństwu, że immunitet chroni prokuratora przed naciskami „góry” - włóżmy między bajki. Lektura raportu dr Kremens utwierdziła mnie w przekonaniu, że niezależność śledczego w tak zhierarchizowanym organie państwowym, jakim jest prokuratura, to zwyczajna ściema!


Link do raportu „Odpowiedzialność zawodowa prokuratorów”:


sobota, 24 marca 2012

MITY I HITY TRZECIEJ WLADZY cz.III - Ławnik





 Udział czynnika społecznego w procesie sądowym

Przypominam, iż jest zasada zagwarantowana zapisem konstytucyjnym, innaczej zasada ustrojowo – organizacyjna, a więc w hierarchii - fundamentalna

Nie podlega dyskusji, iż nowoczesny wymiar sprawiedliwości winnien być poddany kontroli społeczeństwa i powinna to być  gwarancja ustrojowa. I taka niby zapisana jest  Art. 182 Konstytucji RP.

W praktyce  jeszcze przed wejściem w życie obecnej Konstytucji rozpoczął się proces odchodzenia od zasady udziału czynnika społecznego w wymiarze sprawiedliwości. Już w zmianie Kodeksu postępowania cywilnego z 1 marca 1996 w przeważającej większości spraw cywilnych ławnicy zostali uznani za zbędny balast. Normalką było, iż nikomu w wymiarze sprawiedliwości nie przyszło nawet do głowy, iz po wejściu w życie Konstytucji w 1997 roku, ten zapis w kpc jest niekonstytucyjny i winien być zmieniony. To samo dotyczy zapisu z dnia 29 czerwca 1995 r. o zmianie Kodeksu postępowania karnego, kiedy wprowadzono jednoosobowy skład sądu orzekającego w postępowaniach szczególnych (postępowanie uproszczone, z oskarżenia prywatnego, przyspieszone, nakazowe) . Ten niekonstytucyjny zapis utrzymano w k.p.k. z 1997 r i do dzisiaj obowiązuje – 15 la!
Nikt jakoś nie zawracał sobie głowy takimi drobiazgami – niekonstytucyjnością tych zapisøw, a więc nasi rządziciele w 2007r przy okazji kolejnej nowelizacji kpk i kpc jeszcze drastyczniej ograniczyli udział ławników w orzekaniu. W postępowaniu cywilnym w pierwszej instancji sąd rozpoznaje, w składzie jednego sędziego i dwóch ławników, wybrane sprawy: z zakresu prawa pracy  oraz prawa rodzinnego i opiekuńczego. Natomiast w sprawach karnych na rozprawie głównej sąd orzeka w składzie jednego sędziego i dwóch ławników wyłącznie w sprawach w sądach okręgowych i tylko  o zbrodnie (art. 28 § 2 kpk), a w sprawach, w których ustawa przewiduje karę dożywotniego pozbawienia wolności – w składzie dwóch sędziów i trzech ławników (art. 28 § 4 kpk). Tymczasem przecież to sądy rejonowe orzekają w większosci spraw karnych i tam już zagwarantowanego Konstytucją czynnika społecznego nie ma w ogóle.

Sama formuła wybierania ławników i wpisywania na listy sądów wzbudza poważne wątpliwości co do rzetelności tego procesu.
Autorytety prawnicze wmawiają nam, iż ławnik w Polsce jest odpowiednikiem ławy przysięgłych. To już kompletny absurd i robienie wody z mózgu.

W naszym systemie wybrany w gminie ławnik, umieszczany jest na liście sądu i może ławnikować w tym sądzie do usranej. Czyli jest ławnikiem zawodowym, atrapą, a ławnikowanie jest sposobem na dorobienie do nędznej pensji, emerytury czy renty, a nie bycie  przedstawicielem społeczeństwa.  Aktywność ławnika podczas procesu ogranicza się do statystowania i nic po za tym, bo wiadomo, że jak weźmie sobie do serca tę społeczną kontrolę, to fora ze dwora.

Ława przysięgłych wybierana jest przez strony – oskarżyciela i obrońcę z puli obywateli wygenerowanej losowo na potrzeby jednego konkretnego procesu. Ława przysięgłych ciężko pracuje podczas procesu, bo to ława przysięgłych, a nie sędzia wydaje orzeczenie o winie lub niewinności, a w niektórych jurysdykcjach również wydaje wyrok. Rolą sędziego jest czuwanie nad przestrzeganiem prawa przez strony i gwarantowanie rzetelnego przebiegu procesu. Porównywanie ławy przysięglych do ławników w Polsce jest absurdem i manipulacją.

W założeniu to właśnie obecność ławników w postępowaniu sądowym ma zapewnić kontrolę społeczeństwa nad działaniami sądów. Ławnik zasiadający w składzie sądu ma teorytecznie takie same uprawnienia jak sędzia (z jednym wyjątkiem, nie może przewodniczyć rozprawie sądowej). Niestety i w tym przypadku teoria i prawo nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.

Jestem ciekawa, czy ktoś słyszał o ławniku mającym inną opinię, niż sędziowie zawodowi? Głosował podczas narady innaczej, niż sędziowie zawodowi? Zgłosił sprzeciw przeciwko bezprawiu na sali sądowej? Zadawał pytania?

Ja słyszałam o jednym, w procesie zomowców odpowiedzialnych za śmierć górników w kopalni Wujek. Podczas narady ławnik zgłosił sprzeciw, kiedy reszta składu sędziowskiego z przewodniczącą sędzią Aleksandrą Rotkiel podjęli decyzję o uniewinnieniu zomowców.

Szef Sądu Okręgowego nie zdzierżył takiej bezczelności, atrapa utrudnia działanie niezawisłego i niezależnego sądu, no nie !!!, więć zażądał odwołania tego ławnika !

Autorytety prawnicze wmawiają nam, iż ławnik w Polsce jest odpowiednikiem ławy przysięgłych. To już kompletny absurd i robienie wody z mózgu.

Reasumując –  prawa i gwarancje konstytucyjne – w tym omawiany w tym odcinku – udzial czynnika społecznego w procesie sądowym , są olewane totalnie, a obywatele Polski są już tak przyzwyczjeni i nieczuli na to  totalne bezprawie, że nie zgłaszają zadnych sprzeciwów.

Ale nawet gdyby to konstytucyjne prawo do uczestnictwa obywateli w procesie sądowym nie było gwałcone i ławnicy uczestniczyliby we wszystkich procesach sądowych, to obecna formuła lawników „zawodowych“ nie gwarantuje ani niezależnosci, ani bezstronności tychże, a więc de facto obecne przepisy dot. ławników nie zapewniają również zagwarantowanej Konstytucją kontroli społecznej wymiaru sprawiedliwości.

Innymi słowy – udział czynnika społecznego w procesie sądowym jest jedną wielką tragiczną farsą.

MITY I HITY TRZECIEJ WŁADZY - PRAWO DO SĄDU




►►► Mit drugi: mamy Konstytucję i Kodeksy i w nich są zawarte gwarancje uczciwego i rzetelnego procesu, które sa przestrzegane przez funkcjonariuszy i urzędników wymiaru sprawiedliwości.
  
Każdy, kto miał spotkanie trzeciego stopnia z polskim wymiarem sprawiedliwości zna dzialanie tego mitu z autopsji.
Ileż to razy opowiadanie o bezprawiu organów ścigania, czy sądów spotyka się z jawnym i mniej jawnym sceptyzmem słuchaczy, czy tym wyśwechtanym i nadużywanym bezmyślnie frazesem “ w więzieniach wszyscy są niewinni”, albo jak z klasycznej odpowiedzi na skargi i zażalenia do różnych organów wymiaru sprawiedliwości – “te  zarzuty wynikają z subiektywnego odczucia skarżacych”.  Spotkałam się i z takimi – “no nie wygłupiaj się, w końcu jesteśmy w Europie a nie w Korei i mamy XXI wiek”

Rzeczywiście mamy XXI wiek i nominalnie i geograficznie jesteśmy w Europie, co niestety niczego nie załatwia. Okazuje się, że ani położenie geograficzne ani “przynależnosć do cywilizacji europejskiej” ani przynależnosc do struktur UE, ani też sygnowane przez Polskę Konwencje i Traktaty nie zmieniają nabytych przez 44 lata PRL-u “zwyczajów” w wymiarze sprawiedliwości.

Surrealizm Trzeciej Władzy w Polsce, w skrócie STW – definicja:

innaczej nadrealizm, doktryna prawna mająca swoje źródło w modelu działania i orzecznictwie sądownictwa wojskowego z późnych lat czterdziestych i pięćdziesiątych ubiegłego wieku i szkole Duracza. Stosowany do dnia dzisiejszego prokuraturach i w sądownictwie wszystkich instancji w Polsce. Doktryna ta uniezależnia wyobraźnię od wszelkich form logicznego myślenia, poszanowania i przestrzegania prawa, dopuszcza też porzucenie wszelkich norm etycznych, a zwolennicy tej doktryny opierają wszelkie decyzje, orzeczenia i postanowienia, uchwały i wyroki na skojarzeniach płynących z podświadomości i marzeń sennych, wyrażających się w nienaturalnym zestawieniach i kombinacjach. Sztandarowe osiągnięcia STW to uzasadnienia wyroków, fascynujące zestawienia sofistyki, kazuistyki, retoryki, niedopowiedzeń, gry słów i nieposzanowania prawa. Wybitni przedstawiciele używają też fantastycznie spreparowanych fałszywych dowodów.
 ( za Słownikiem wyrazów obcych )

Przyjrzyjmy się jak wygląda rzeczywistość. Czy gwarancje konstytucyjne i przepisy prawa sa stosowane, jak nam wmawia propaganda massmediów, czy też Surrealizm Trzeciej Wladzy i totalne bezprawie ? 

Zacznę od krótkiego przypomnienia zasad rzetelnego procesu karnego.

Zasady zagwarantowane zapisami konstytucyjnymi, inaczej zasady ustrojowo – organizacyjne to:

1.   zasada prawa do sądu
2.   zasada udziału czynnika społecznego w procesie karnym
3.   zasada niezawisłości sędziowskiej
4.   zasada kolegialności sądu
5.   zasada bezstronności

Zasady procesowe – zagwarantowane przepisami Kodeksu postępowania Karnego i innymi ustawami

Wszczęcie procesu karnego:
 
6.   zasada oficjalności (ścigania z urzędu)
7.   zasada legalizmu
8.   zasada skargowości

Postępowanie dowodowe

9.    zasada prawdy
10.                zasada bezpośredniości
11.                 zasada koncentracji materiału dowodowego
12.                 zasada swobodnej oceny dowodów

Forma i sposób prowadzenia postępowania

13.                zasada kontradyktaryjności
14.                 zasada jawności
15.                 zasada rzetelnego procesu
16.                zasada ustności

Prawo do obrony

17.                zasada kontroli
18.                zasada domniemania niewinności oskarżonego

Oraz wynikająca z art. 30 Konstytucji


19.                zasada humanitaryzmu


Wszystkie (poza nielicznymi, acz istotnymi wyjątkami, o których poniżej) powyższe zasady procesu karnego spełniają kryteria obowiązujące w “cywilizowanych” krajach, jak również sa zgodne z wymogami Konwencji Praw Człowieka i Podstawowych Wolności i innych traktatów międzynarodowych, ktorych Polska jest sygnatariuszem.

Tak więc głównym grzechem polskiego wymiaru sprawiedliwości generalnie jest zwykłe, ordynarne bezprawie – czyli lekceważenie, a często oburzające i rażące lamanie przepisów prawa. W dalszej części tego tekstu zajmę się przedstawieniem konkretnych przykładów nieprzestrzegania powyższych zasad.

1.

Zasada dostępu do sądu

jest zagwarantowana w Konstytucji - art. 45 ust. 1 – „Każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki przez właściwy, niezależny, bezstronny i niezawisły sąd”, a także w art. 77 ust 2 Ustawy o sądach powszechnych „Ustawa nie może nikomu zamykać drogi sądowej dochodzenia naruszonych wolności lub praw, otwierając drogę sądową każdej jednostce w razie naruszenia jej wolności i praw”.

Innymi słowy oznacza to z jednej strony prawo obywatela do samego  fizycznego - dostępu do sądu, a z drugiej strony wymaga, aby sąd ten byl ustanowiony przez ustawę i był też właściwy, niezależny i bezstronny.

Tymczasem wbrew gwarancjom konstytucyjnym - przez 12 lat od wprowadzenia Konstytucji w 1997r. prawa tego pozbawiano miliony obywateli RP, ktørych sprawy sądowe rozpatrzyli asesorzy sądowi, a nie właściwy sąd.

Wreszcie w dniu 27 października 2007 Trybunał Konstytucyjny wydał orzeczenie, w którym Eureka! TK  stwierdził, że ASESOR rzeczywiście jest uczniem, a nie sędzią i zgodnie z konstytucją RP nie może wydawać wyroków w imieniu RP.  

Dziwi i oburza ta niemająca precedensu praktyka, którą spokojnie uprawiano  przez tyle lat pozbawiając obywateli jednego z podstawowych praw w cywilizowanym państwie. Co więcej ta praktyka nie “zaniepokoiła” przez te 10 lat rzeszy “zawodowych strażników” praw obywateli, oczywiście ironicznie opłaconych przez tychże obywateli, jak np.  - 10 ministrów sprawiedliwości. 3 konstytucyjnych strażników naszych praw obywatelskich, zwanych górnolotnie rzecznikiem, czy setek posłów, senatorów i innych decydentów. Artykuł Konstytucji brzmiał dokładnie tak samo i gwarantował to samo w 1997 jak i 2007.

Orzeczeniem tym TK stwierdził jasno i wyraźnie, iż przez lata miliony orzeczeń i postanowień tych „czeladników” sędziego, wydanych w imieniu Rzeczpospolitej są tyle warte, co papier, na którym je spisano, ale jednocześnie ten sam TK uznał, że dotychczasowe wyroki wydane przez nieuprawnionych do tego asesorów są prawomocne i niezaskarżalne.  Co więcej przez następne 18 miesięcy to horrendalne bezprawie będzie OK i asesorzy mogą dalej orzekać!!!, bo przecież “system wymiaru sprawiedliwości” musi mieć odpowiedni czas na wprowadzenie tych “rewolucyjnych zmian”

Czyli innymi słowy Trybunał Konstytucyjny swoim kuriozalnym orzeczeniem, zaaprobował kontynuację konstytucyjnego bezprawia do kwietnia 2009 roku i pocieszył obywateli, że od kwietnia 2009 wszystko będzie cacy, bo przecież konstytucyjne prawo do właściwego sądu po 12 latach od ustanowienia Konstytucji zacznie działać ! W końcu TK mogło też uznać, że orzekanie przez czeladników sędziowskich jest OK i zgodne z Konstytucją!

Czy na bezrybiu i rak ryba(?) czyli summum ius, summa iniura !

I chociaż wyrok TK gwarantuje prawomocność orzeczeń czeladników sędziowskich do kwietnia 2009 roku, jeden bezczelnie uparty obywatel RP z takim właśnie orzeczeniem czeladnika  – prawomocnym i niepodważalnym - poskarżył się do Strasburga o złamanie jego podstawowego prawa do właściwego, ustanowionego ustawą sądu. Nie tylko miał szczęście w strasburskiej loterii i jego sprawę przyjęto do rozpatrzenia, to na dodatek ETPC zgodziło się z tezami jego skargi i wygrał. ETPC orzekł, iż pomimo powyższego wyroku TK, zgodnie z zapisami Konwencji Praw Człowieka i Podstawowych Wolności, która obliguje Polskę do jej przestrzegania, a także konsekwentną w takich kwestiach  linią orzeczniczą Trybunału w Strasburgu – jego podstawowe prawo do własciwego, ustanowionego ustawą sądu zostało pogwałcone. No i podatnicy znowu otworzyli portfel.

Obecnie, kiedy już uporano się z kwestią asesorów, sprawa dostępu do sądu dalej nie wygląda różowo. Dalej dostępu do sądu właściwego i ustanowionego ustawą pozbawiane jest dziesiątki tysięcy ludzi. np przez nieprawidłowe delegacje sędziów do rozpatrywania spraw w innych niż macierzysty sądach.
Osoba powołana przez Prezydenta RP na stanowisko sędziego jest  uprawniona do orzekania wyłącznie  w sądzie wskazanym  w akcie powołania. Prezydent RP wyznacza w akcie powołania siedzibę sędziego, a tym samym terytorium, na którym powołany sędzia będzie sprawował władzę sądowniczą. Wyjątki od tej zasady unormowane są w ustawie Prawo o ustroju sądów powszechnych. Wyjątkowy charakter przepisów normujących delegowanie sędziego w tej ustawie, determinuje ich ścisłą interpretację.
Sąd Najwyższy w Uchwale z dnia 19 lutwgo 2003r. sygn. I KPZ 51/02 stwierdził, iż „...wymogi, które musi spełniać zarządzenie o delegowaniu sędziego, określone przez przepis art. 77 & 8 u.s.p., to: podmiot uprawniony do delegowania, wskazanie sądu oraz czasu delegowania...”, przy czym – „czas nie dłuższy niż miesiąc” oznacza „...od określonej daty na nieprzerwany okres miesiąca lub krótszy, albo na oznaczone – także pojedyńczo – dni, których suma w wypadku wielokrotnego delegowania w danym roku nie może przekroczyć trzydziestu...Nieprawidłowe jest natomiast delegowanie sędziego jedynie do orzekania w konkretnej sprawie rozpoznawanej w innym sądzie, jeżeli tylko tak określony jest czas delegowania, gdyż nie pozwala to na jednoznaczne ustalenie wyznaczonego czasu, w jakim sędzia ma pełnić obowiązki w innym sądzie...” Również patrz wyrok SN z 22 sierpnia 2007 r., III KK 197/07
Zgodnie z przepisami procesowymi wadliwa delegacja sędziego  jest bezwzględną przyczyną odwoławczą, czyli wyrok wydany przez wadliwe obsadzony sąd musi być uchylony, a sprawa oddana do ponownego rozpatrzenia.  Ponadto podczas kontroli apelacyjnej sad apelacyjny jest zobligowany do sprawdzenia, czy w sprawie nie ma bezwzględnych przyczyn odwoławczych.
To teoria, w praktyce niezwykle rzadko się zdarza, aby sąd apelacyjny z urzędu sprawdził istnienie ewentualnych bezwzględnych przyczyn odwoławczych. Również Sąd Najwyższy niezwykle rzadko z własnej inicjatywy – czyli z urzedu – sprawdza ewentualność zaistnienia w sprawie bezwzględnych przyczyn odwoławczych. Co więcej nawet wtedy,  gdy  w kasacji wskazane są takowe, Sąd Najwyższy pomimo podjęcia kilku uchwał (jedna powyżej) i wielu orzeczeń uchylających wyroki wydane z udziałem sędziego nieprawidłowo delegowanego, orzeka często w analogicznych sytuacjach całkowicie odmiennie i twierdzi, iż nie doszukał się żadnych uchybień w delegacji sędziego.
Sędziowie Sądu Najwyższego mają zawsze na podorędziu „wytłumaczenie“ na te zwroty o 180 stopni w swoim orzecznicznictwie i zwie się to doktryną, a także zależnie od potrzeby mogą się powołać na odpowiednią „linię orzeczniczą‘ – przecież dysponują dwiema takimi – za i przeciw  - uznaniu uchybień w delegowaniu sędziów.
Zważywszy, iż orzeczenia SN są praktycznie ostateczne, takie orzekanie oparte na widzimisie skladu sędziowskiego, a nie na podstawie prawa procesowego i konsekwentnej, rzetelnej i logicznej linii orzeczniczej, świadczy o żenującym poziomie moralnym i etycznym wielu sędziów tego sądu, który dla tysięcy skazanych jest sądem „ostatniej nadziei“. Jest to nie tylko rażacym i oburzającym bezprawiem, ale ma  też tragicznie negatywny wpływ na życie apelujących i ich rodzin.
Poza ludzkimi krzywdami i tragediami jakie pociągają za soba te  zbrodnie sądowe, koszty społeczne,  są jeszcze tragiczniejsze. W badaniach publicznych oceny wymiaru sprawiedliwości od upadku komuny do dzisiaj, ogólna pozytywna ocena wymiaru sprawiedliwości nie przekracza progu 10% , a sa i takie badania, gdzie 1% - slownie jeden procent ankietowanych ocenił tę pracę jako dobrą ! Do tego dochodzą koszty wymierne w złotówkach – koszty procesów apelacyjnych, kasacyjnych i koszty związane z procesami prowadzonymi w Strasburgu. A nie sa to bagatelne sumy. Jeszcze większym obciążeniem skarbu państwa są wypłaty zasądzone przez ETPC w  przegranych  procesach przez Polskę.
Społeczna ocena sądu jako instytucji faktycznie niezawisłej wymaga wymierzania sprawiedliwości w sposób, który usuwa potencjalne zastrzeżenia uczestników postępowania co do właściwoci, bezstronności i niezawisłości sądu. Taki standard jest normą w cywilizowanych krajach i takie stanowisko potwierdza Europejski Trybunał Praw Człowieka wskazując na wagę postrzegania sprawowania wymiaru sprawiedliwości przez obywateli.  Ale ten koncept jest obcy polskiej Trzeciej Władzy.
Przykłady zmienności i chwiejności linii orzeczniczej SN wskazują wprost, iż ani „wyróżnianie się wiedzą prawniczą”, ani “ bycie najlepszymi z najlepszych“ nie są gwarantem rzeczywistego wymierzenia sprawiedliwości zgodnie z prawem, ani też nawet zwykłej przyzwoitości tegoż sądu, o etyce zawodowej już nawet nie wspomnę.

Ewidentnie dzisiejsze standardy rzetelnego procesu w polskim sądownictwie zmierzają dokładnie w odwrotnym kierunku, niż powszechne trendy chociażby w Europie. Orzecznictwo ETPC zmierza w kierunku roszerzania katalogu gwarancji procesowych.

Ewolucja jurysprudencji Trybunału w Strasburgu wskazuje, iz nie tylko sąd musi być właściwy, niezależny i bezstronny, ale musi być postrzegany przez wszystkich jako właściwy, niezależny i bezstronny.

Europejski Trybunał podniósł te wymaganie do rangi zasady i uważa je za konieczne i nieodzowne, aby nie osłabiać zaufania opinii publicznej, a w sprawach karnych i zaufania również oskarżonego - do władzy sądowniczej. Wynika to z fundamentalnej roli sądu w każdym demokratycznym społeczeństwie i państwie prawa.

„ Justice not only must be done, but must be seen to be done“
Rozmiary łamania konstytucyjnego prawa do właściwego sądu są praktycznie niemożliwe do ustalenia. Nikt też nie prowadzi badań tego tematu, brak jest prac magisterskich czy przewodów doktoranckich podejmujących takie problemy. W ostatnim 20 leciu wychowaliśmy nowe pokolenie prawników, którzy w  większości kontynuują „zwyczaje“ nauczycieli i wygodne „niedostrzeganie“ tych systemowych problemów.
W Polsce nie publikuje się wyroków sądów powszechnych, a nawet Sąd Najwyższy nie publikuje wszystkich swoich wyroków, nie mówiąc już o postanowieniach, które SN wydaje odrzucając kasacje, czy wnioski o wznowienie postępowania – a ktore to stanowią ponad 95% orzecznictwa SN. Ile postanowień o odrzuceniu kasacji czy wniosków o odrzucenie wznowienia postępowania dotyczy zarzutów o rozpatrzenie sprawy prze niewłasciwy sąd nie wiadomo. Niemniej musi to być zjawisko nagminne, jeżeli zajmuje się ta kwestią Helsińska Fundacja Praw Czlowieka i coraz częściej poruszają  te kwestię oficjalne media, jakże nieskore do krytyki władzy sądowniczej.
W listopadzie 2011r. w sprawie Richter v Polska  (Skarga nr 54809/07) dotyczącej braku ważnej delegacji sędziego,  Trybunał w Strasburgu uznał, iż  taki sąd rozpoznający sprawę może być traktowany jako, „sąd  nieustanowiony ustawą” , a więc nastąpiło naruszenie Artykułu 6 ust. 1 Konwencji przez Polskę.

Interesujący w tym wyroku jest fakt, jak krytycznie odniósł się Trybunał do orzeczenia SN w tej sprawie.
„..Trybunał zauważa także, iż zgodnie z właściwymi przepisami prawa krajowego nienależyty skład sądu jest jedną z przyczyn, które podlegają rozpoznaniu sądów odwoławczych, w tym również w kontekście postępowania kasacyjnego, niezależnie od faktu, czy wnoszący środek zaskarżenia uwzględnił taką podstawę prawną w jego treści. Ponadto, uchybienie to skutkowało powstaniem bezwzględnej przyczyny odwoławczej.

Wobec powyższego, jako że kwestia składu sądu mogła mieć zasadniczy wpływ na wynik sprawy, Sąd Najwyższy powinien był uwzględnić tę kwestię w swoim postanowieniu. Tymczasem, Sąd Najwyższy oddalił kasację stosując typową formułę stosowaną zazwyczaj w kontekście kasacji w sprawach karnych dla celów oddalenia kasacji oczywiście bezzasadnych...”

Na zakończenie rozważań o dostepie do sądu podniósę jeszcze jeden aspekt - istnieje w polskiej rzczywistości prawnej procedura prawna pozbawiająca  dziesiatki tysiecy obywateli prawa do sądu. Jest to przyznanie prawa do wniesienia kasacji nadzwyczajnej tzw podmiotom specjalnym – Rzecznikowi Praw Obywatelskich i Prokuratorowi Generalnemu.

Praktycznie wygląda to tak – iż delikwent mający prawomocne orzeczenie sądu – moze to być orzeczenie sądu I instancji ( od którego nie odwoływał się), może to być orzeczenie, ktore bylo podtrzymane przez sąd odwoławczy czy SN, a doszukal się/lub od orzeczenia sądu I instancji ma przekonnie, że orzeczenie zapadło przy rażacym naruszeniu prawa procesowego, ktore mogło miec wpłw na treść wyroku – ma prawo zwrócić się do RPO lub PG  o wystąpienie do SN z wnioskiem o kasację nadzwyczajną.

Prośba o wywiedzenie kasacji nadzwyczajnej, podnosząca często zarzuty  nowe - nierozpatrywane nigdy przez sady odwolawcze lub SN, sa oceniane pod względem ich zasadności przez wątpliwej reputacji instytucję RPO lub Prokuratora Generalnegp – przedstawiciela władzy wykonawczej.

Taki stan rzeczy jest naruszeniem podstawowych praw człowieka, prawa do rozpatrzenia jego sprawy przez niezalezny, niezawisły, bezstronny i ustanowiony ustawą sąd ( nawet jezeli te przymioty sądu w naszej rzeczywistości są często i za często tylko teoretyczne).

Jak dotąd nie znalazłam żadnego orzeczenia ETPC w tej kwestii dotyczącego sprawy obywatela polskiego. Ale wydaje się, iż jest to kwestia czasu. Podobne rozwiązania ( a jakże !) istniały powszechnie  w prawodawstwie wszystkich byłych demoludów no i oczywiście w ZSRR.  Takie kraje jak Rosja, Ukraina, Litwa, Bułgaria podobnie jak Polska - do dzisiaj uzalezniają wniesie kasacji nadzwyczajnej od decyzji Prokuratora Generalnego. Rosja, Ukraina czy Bułgaria przegrały w Strasburgu szereg spraw, w których obywatele zarzucali arbitralnosć i brak niezależności i bezstronności decyzjom PG i pozbawianie poprzez negatywną ocenę wniosku -  dostępu do własciwego, niezależnego, niezawisłego, bezstronnego i ustanowionego ustawą sądu, podstawowego prawa człowieka w panstwie prawnym.

Trybunał w Strasburgu jest szczególnie uczulony na kwestę rozdziału kompetencji poszczególnych gałęzi władzy i konsekwentnie od lat orzeka przeciwko podejmowaniu decyzji leżacych w kompetencji wladzy sądowniczej przez władzę wykonawczą. A Prokurator Generalny – jest to władza wykonawcza, a nie sądownicza.

CDN

piątek, 23 marca 2012

Oblicza bandytyzmu polskiej policji (1)

Relacje o bezzasadnym biciu i maltretowaniu osób zatrzymywanych przez polskich policjantów - zarówno mundurowych, jak i działających w przebraniu cywilnym - są powszechnie znane co najmniej od roku 2000. Wystarczy się tym zainteresować.
Wiadomo także, że policyjny bandytyzm uchodzi tym łobuzom na sucho, ponieważ mają oni zagwarantowaną nietykalność - gwarancje takie wynikają m.in. z otwartych deklaracji ich bezpośrednich przełożonych, a także z cichej umowy między policją i prokuratorami. Prokurator też człowiek, i sam chętnie skopałby d*pę niejednej osobie, ale niestety nie bierze on (ona) bezpośredniego udziału w akcji "zatrzymywania niebezpiecznych bandytów".
A przecież wiadomo równocześnie, że każdy "niebezpieczny bandyta" ma swoje "chwile słabości" - idzie sobie np. na parking do samochodu (który przecież mógłby się zepsuć przy pomocy niewidzialnej ręki), bywa chociażby w McDonaldzie - do którego przecież trzeba najpierw wejść, a potem z niego trzeba wyjść. "Niebezpieczny bandyta" jeździć może na narty albo chodzić do dyskoteki, może nawet robić i jedno, i drugie. Słowem - są dziesiątki opcji i okazji do zatrzymania - rozpracowanego przecież - "niebezpiecznego bandyty".
Tylko że na kim wtedy ćwiczyliby swoje umiejętności praktycznego terroryzmu polscy "anty-terroryści"?
Bandycki akt terrorystycznej napaści polskich policjantów na Bogu ducha winnych lokatorów jakiegoś mieszkania w Katowicach, nie może być usprawiedliwiany chęcią zatrzymania "niebezpiecznego bandyty".
Znalezioną w Internecie relację ofiar bandytyzmu "kominiarzy" [źródło 1, źródło 2] skopiowałem do kanału "Trybunał Obywatelski" w usłudze Youtube.
Dowiecie się z tej relacji, w jaki sposób bandyci z polskiej policji ćwiczą sobie w terenie na żywym towarze. Wobec faktu przereklamowania Al-Kaidy i zupełnego braku jakichkolwiek terrorystów w Polsce, to chyba już nadszedł czas najwyższy, aby zacząć zwalczać jedynych co uprawiają terroryzm - czyli "anty-terrorystów". Ostatnie zdanie odnosi się także do pytania czym się niby różni "faszysta' od "anty-faszysty", ale to już temat na inny felietonik...

Dariusz R. Bojda

środa, 21 marca 2012

Protest 28 marca pod Sadem Najwyższym


WAŻNE: PRZYPOMINAMY
dnia  28.03.2012 r. godz. 10 - PIKIETA Sądu Najwyższego. Każdy pokrzywdzony winien na niej być



wtorek, 28 lutego 2012 21:14





ZWRACAMY SIĘ O CZYNNE POPARCIE DO:
 1. WSZYSTKICH, KTÓRZY PROTESTOWALI PRZECIWKO ACTA
 2. STOWARZYSZEŃ I FUNDACJI WALCZĄCYCH Z BEZPRAWIEM SĄDÓW I PROKURATUR
 3. KONTESTACJI
 4. UGRUPOWAŃ POLITYCZNYCH, KTÓRE W SWOICH PROGRAMACH CHCĄ RZECZYWIŚCIE, A NIE POLITYCZNIE PRZESTRZEGAĆ PRAW OBYWATELI DO SPRAWIEDLIWEGO POSTĘPOWANIA PROKURATORSKIEGO I SĄDOWEGO.

Umieszczajcie tę informację na swoich stronach internetowych, portalach i tablicach portali społecznościowych !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

        W tym dniu dojdzie do podjęcia ważnej   uchwały 7- osobowego składu Sądu Najwyższego - z mocą rozporządzenia  -  dotyczącej udzielenia odpowiedzi, czy posiedzenia sądów w Polsce będą jawne czy tajne.
Wszystko zmierza do tego, że Sąd Najwyższy zgodnie z projektem nowego Kodeksu Postępowania Karnego przewiduje tajność posiedzeń - łamiąc tym samym art. 45 Konstytucji RP a także Europejską Konwencję Praw Człowieka - tj. prawo obywatela do jawnego rozpoznania jego sprawy. 

Sprawa jest nadzwyczaj ważna. Dotyczy nas wszystkich. Jeśli się nie zorganizujemy to zostaniemy sami na sali rozpraw. Zaś posiedzenie zamiast rozprawy to kolejny sztuczny twór i kombinacja z polskim prawem.

Trybunał Obywatelski przyłącza się do Apelu i akcji.