Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 31 lipca 2012

Dokąd zmierza prokuratura jutra ?


Reformy Gowina” i stan wymiaru sprawiedliwości w Polsce jest dzisiaj tematem codziennym nie tylko w mediach drugiego i trzeciego obiegu, ale również w mediach main stream.

Przy okazji tych dyskusji część lobby pro-prokuratorskiego natychmiast wykorzystało sytuację do promowania po raz kolejny konstytucjonalizacji prokuratury. Nie sposob nie zauważyć niepokojących aspektów w tej dyskusji.

W kontekście tych dyskusji, trzeba najpierw przypomnieć jasno i wyrażnie, jakie zadania ma do wypełnienia prokuratura w demokratycznym państwie prawa.

Prokuratura, podobnie jak policja, CBA, ABW i inne tego rodzaju służby wszędzie w relatywnie normalnym świecie są powołane do ścigania przestępstw i utrzymania porządku i bezpieczeństwa.  Są to organy operatywne w ramach władzy wykonawczej. Nie jest prokuratura żadną władzą, jak władza sądownicza i wyposażenie prokuratury w atrybut niezależności, byl największym błedem. Umocowanie w Konstytucji jest pomysłem zwyczajnie  poronionym, co więcej niebezpiecznym. Wystarczy, że mamy sędziów totalnie bezkarnych!


Podnosząc podobne argumenty można zażadać “niezależności” zagwarantowanej zapisem konstytucyjnym dla policji, CBA czy innych służb, a jakoś nikomu to do głowy nie przychodzi.  Ba samo takie żądanie uważane byłoby za absurd.

Dlaczego akurat “konstytucyjność” prokuratury nie jest przez wielu nie tylko zaintereowanych. ale i autorytetów prawniczych absurdem?

Za umocowaniem  konstytucyjnym opawiadają się prof. Stanisław Waltoś, prof. Romualda Kmiecik, prof. Aleksandra Ratajczak, prof. Winczorek i inni.

Niektóre opinie w tej materii mocno trącą sentymentami minionej epoki. Wszak art. 64 Konstytucji z dnia 22 lipca 1952 r. mocował prokuraturę, podczas zmiany w ustawie z grudnia 1989 r. pozostawiono tę regulację. W Konstytucji z dnia 2 kwietnia 1997 r. ustawodawca uznał, iż prokuratura nie wymaga umocowania konstytucyjnego. Podobnie prokurator nie miał umocowania konstytucyjnego w okresie przedwojennym.

Wbrew podnoszonym przez zwolenników rozdzielenia ministerstwa sprawiedliwości i prokuratury generalnej i konstytucjonalizacji prokuratury argumentom, iż taki system jest normalką  w krajach Europy, wbrew twierdzeniom tych zwolenników. Jak zwykle diabeł siedzi w szczegółach,o których zwolennicy skromnnie nie wspominają.

Po pierwsze „niezależność prokuratury i umocowanie konstytucyjne“ jakie się marzy naszym super-śledczym jest szatańskim pomysłem sowietów i takie wprowadzono po wojnie we wszystkich krajach bloku sowieckiego. Oczywiście to umocowanie konstytucyjne nie miało żadnego praktycznego znaczenia dla prokuratorów.

Sytuacja zmienila się po upadku CCCP i w nowej sytuacji ustrojowej, takie rozwiązanie jest nie do zaakceptowania. I to właśnie w krajach bloku post-sowieckiego takie rozwiązanie utrzymano do dzisiaj. Polska porzuciła sowieckie rozwiązania, by ironicznie i tragicznie powrócić do nich w kwietniu 2010r. Na szczęście nie wprowadzono żadnych zapisów regulacyjnych dotyczących prokuratury do Konstytucji, które trzeba dodac zostało utrzymane we wszystkich konstytucjach krajów byłego bloku sowieckiego.

 Mamy więc „niezalezną“ prokuraturę, teraz jest walka to umocowanie konstytucyjne tej niezależności. Wiadomo, że ustawę zwykłą jest dużo łatwiej zmienić niż Konstytucję.

Co do krajów Europy zachodniej tj. Holandii, Hiszpanii, Belgii, Szwecji, Portugalii oraz Grecji gdzie istnieją regulacje konstytucyjne dot prokuratur, a nasze autorytety tak ochoczo podają je jako przykład – to trzeba wyjaśnić, iż dotyczą one uregulowania powoływania szefa prokuratury generalnej. We wszystkich tych krajach prokurator generalny jest odpowiedzialny za swoje działania w większym lub mniejszym stopniu przed władzą wykonawczą.
Konstytucja Francji i Niemiec nie reguluje pozycji PG i podlegają oni ministrowi sprawiedliwości.

Dodam, iż przed II WŚ tylko we Włoszech i w Hiszpani, no i oczywiście u dziadka Stalina prokuratura pozostawała poza władzą wykonawczą. Fakt ten potwierdza powyższe tezy, iż po taki wariant sięgano tylko w systemach totalitarnych czy autorytarnych. Czy to nie świadczy, że taką drogą podąża dzisiejsza Polska?

Wiesław Czerwiński w artykule Mit leninowskiej koncepcji prokuratury”, dowodzi, ze prokuratura „leninowska“ niczym się nie różni od dzisiejszej.  Z samą tezą autora nie można się nie zgodzić, choć argumenty na poparcie tej tezy mam diametralnie różne od użytych przez autora.
Autor twierdzi, iż żeby było jak za starych dobrych czasów, trzeba ukonstytucjonalizować prokuratury, a to wzmocni ich pozycję ustrojową(?) Twierdzi również, iż prokuratura jak za czasów PRL-u powinninna powrócić do “prokuratorskich kontroli przestrzegania prawa”, które działały zapobiegawczo, albowiem “…zawsze istniało niebezpieczeństwo zbadania określonej kategorii spraw przez prokuratora i tym samym ujawnienia nieprawidłowości…”
Szczytem bezczelności czy czarnego humoru Czerwińskiego jest twierdzenie, iż brak umocowania konstytucyjnego prokuratury jest oburzające, bo przecież to prokurator reaguje zawsze na naruszenie praw, które godzą najbardziej dotkliwie i bezpośrednio w dobra obywateli, urzeczywistniając wielkie idee sprawiedliwości i zasady demokratycznego państwa prawa.
Krzysztof Parulski wygłosił 9.10.2007 r. na WPiA Uniwersytetu Warszawskiego referatProkuratura jutra”. Referat ten świadczy o tym jak dalej wśród srodowiska prokuratorów ( także niestety i reszty środowisk prawniczych) żywe są idee sowieckiego zamordyzmu. Co jeszcze bardziej niepokojące, w nowej rzeczywistpości, nawet tak ułomnej jak polska wersja demokracji, zamordyzm ten jest maskowany dążeniem do ...ironicznie demokracji. Przy czym nie można nie zauważyć megalomani i urojeń wielkościowych prokuratorøw.
Przytoczę najbardziej ewidentne z referatu b.szefa PW.
Prokurator Parulski twierdzi, że prokuratura jest segmentem władzy sądowniczej, a nie wykonawczej(sic !). A ten „faktyczny stan“ wystarczy  tylko „zalegalizować“. Gotowa recepta jak poniżej!
Ø   “…Wydaje się, że wystarczające byłoby dodanie do Prawa o ustroju sądów powszechnych grupy przepisów (dział, część, itp.) regulujących status prokuratury i jej podstawowe zadania, natomiast pozostałe kwestie np. dotyczące obowiązków i uprawnień prokuratora, gwarancji socjalnych, odpowiedzialności dyscyplinarnej, byłyby uregulowane wspólnie dla sędziów i prokuratorów…”
Ø   Należy dążyć do uzyskania pełnej niezależności prokuratury, by nadać właściwy sens instytucjom procedury karnej.
Ø   “…Na stanowisko prokuratora, wszyscy prokuratorzy winni być powoływani (i odwoływani) przez Prezydenta R.P…”
Ø   „..Wysokość zarobków prokuratora musi zbliżać się do standardów unijnych…”
Ø   “…Powiązanie funkcjonalne prokuratury i sądownictwa, przy uzyskaniu pełnej niezależności od władzy wykonawczej, jest niezbędnym warunkiem sprawnego działania prokuratury w zakresie powierzonych jej zadań…”
Prokurator Parulski proponował również stworzenie nowej funkcji – niezawisłego prokuratora, który odciążalby prokuraturę od prowadzenia spraw o „zabarwieniu politycznym“ i miałby uprawnienia do „..ścigania i oskarżania przed Trybunałem Stanu: prezydenta R.P., prezesa Rady Ministrów, członków Rady Ministrów, prezesa Narodowego Banku Polskiego, prezesa Najwyższej Izby Kontroli, członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych, osób którym prezes Rady Ministrów powierzył kierowanie ministerstwem oraz posłów i senatorów…Niezawisły Prokurator powoływany byłby z grona prokuratorów przez Sejm na wniosek Prezydenta na 7 letnią kadencję…”
I czy nie jest prawdą, że niektórym władza źle robi na głowę?

Dlaczego prof. Stanisław Waltoś, prof. Romualda Kmiecik, prof. Aleksandra Ratajczak, prof. Winczorek i inni nie zajmą się codziennym razacym lamaniem prawa w stosunku do jednostek przez prokuratury? Dlaczego prokuratorzy są kompletnie bezkarni? I kto w Polsce ponosi odpowiedzialność za działania prokuratury, po 1.04.2010r.? Czyli za stan bezpieczeństwa w państwie, za zwalczanie przestępczości, ale też za krzywdy tysięcy poszkodowanych bezprawnymi działaniami prokuratur. Czy prokurator Seremet ? 

Czasami zdarza się głos rozsądku “…Zasady działania prokuratury sprawiają, że wysoce wątpliwym i wielce ryzykownym jest powierzenie prokuratorowi w postępowaniu przygotowawczym roli gwaranta praworządności tego etapu postępowania karnego. Stąd, konieczność poszerzenia i wzmocnienia roli sądu w postępowaniu przygotowawczym dla ochrony wolności i praw obywatelskich…” Prof. nadzw. dr hab. Jerzy Skorupka, 7.03.2010
Prokurator Parulski uważa, iż „..należy dążyć do uzyskania pełnej niezależności prokuratury, by nadać właściwy sens instytucjom procedury karnej…”

Nie bardzo rozumiem co miał na myśli były szef PW. Myślę, że chciał nam robić dobrze, jak wszyscy prokuratorzy – ale nie mógł, bo nie mial umocowania konstytucyjnego.
Jak widać - nowomowa - język obowiązujący w totalitarnym państwie opisanym przez George’a Orwella w powieści „Rok 1984”; czyli wypowiedzi, które posługując się stałym zestawem typowych dla siebie określeń, podporządkowują je ideologii, zubażają język bądź fałszują rzeczywistość – niestety nie poszła do lamsa.

We wszystkich wypowiedziach domagających się konstytucjonalizacji prokuratury, przewija się jeszcze jeden argument. Wzrost przestępczości, z którym nie poradzą sobie przepracowani  prokuratury bez tej konstytucjonalizacji, bo władza wykonawcza strasznie przeszkadza. Co więcej:
“…Prokuratura przeżywa trudny okres. Dostrzegalna jest jej marginalizacja i osłabienie autorytetu. Równocześnie sukcesywnie przybywa obowiązków w następstwie wzrastającej przestępczości oraz poszerzania obszarów działania prokuratury. To wymusza podjęcie zmian w prokuraturze, bowiem nie ma w państwie prawnym innego organu, który byłby w stanie zapewnić ochronę konstytucyjnego porządku prawnego…” (K.Parulski – Prokuratura jutra)


Jak nasi biedni prokuratorzy wypadają w porownaniu z kolegami winnych krajach? W 2006 r. współczynnik prokuratorów na 100 tys. mieszkańców wynosił:
Polska   15,6
Węgry   17,3
Bułgaria  20,3
Rosja     20,6
Ukraina  21
Czechy    11,7
Szwecji   9,7
Słowenia 9,0
Niemcy    6,2
Grecji      4,7
Hiszpanii  4,5,
Włochy   3,8
Austria    2,6
Irlandia   2,4

(Atlasu przestępczości 4, Instytut Wymiaru Sprawiedliwości, Warszawa 2009).

Jeżeli ktoś naiwnie myśli, że mamy tak dużo super-śledczych, bo przestępczość (trzeba dodać - ta którą się zajmują) rosnie popatrzmy na obciążenie sprawami:
Na jednego prokuratora rocznie przypada:

Polska          300
Francja       3200
Austria        2750
Włochy         1400

(A.Siemaszko, B.Gruszczyńska, R.Kulma, M.Marczewski, Wymiar sprawiedliwości w Europie. Polska na tle wybranych krajów, Instytut Wymiaru Sprawiedliwości, Warszawa 2006).

Zwolennicy “sowieckiego” modelu prokuratury twierdzą, że jedynym i najlepszym sposobem kontrolowania poczynań prokuratury jest procesowa kontrola sądowa.

Polemika z tym twierdzeniem m. innymi w poniższych linkach.



Lewe prawo (97)


   Dwa poniższe teksty z mojego bloga - z kwietnia i czerwca 2009 - dzielą zaledwie dwa miesiące, a jakże się różnią opinią o sędziach… W międzyczasie zmieniłem zdanie po uświadomieniu mi przez funkcjonariuszki tzw. wymiaru sprawiedliwości faktu istnienia zadziwiająco nieodpowiedzialnego, niezwykle korupcjogennego przepisu ustawowego.

BRONIĘ SĘDZIÓW!

   Nie przyłączam się do chóru Polaków, którzy w sondażach opinii publicznej zarzucają sędziom m.in. poważne skorumpowanie. Może jestem naiwniakiem, ale jednak nie wierzę w ich masową przekupność (w bezrozumność niektórych reprezentantów sądów rejonowych - owszem). Podejrzewam, że są oni ofiarami stereotypu, że jak się im nie da w łapę, to się niczego nie wygra. Handlowanie wyrokami byłoby dla nich - moim zdaniem - zbyt dużym ryzykiem, niewartym potencjalnych korzyści finansowych czy materialnych.

   Zgadzam się natomiast z dość powszechnym mniemaniem o skorumpowaniu innych przedstawicieli środowiska prawniczego: prokuratorów i - zwłaszcza - adwokatów. Śmiem nawet twierdzić, że to głównie mecenasi "pracują" na złą opinię o sędziach, sugerując w kontaktach z klientami "załatwienie sprawy" pod warunkiem przekazania orzekającemu "dowodu wdzięczności".

BÓG I BLOG ŚWIADKAMI:

BYŁEM UŻYTECZNYM IDIOTĄ

   Bóg (jeśli jest) i ten blog (coś namacalnego) mogą poświadczyć, że jeszcze niedawno zżymałem się na sondaże opinii publicznej, z których wynikało, iż przekonanie obywateli o korupcji wśród funkcjonariuszy polskiego wymiaru sprawiedliwości jest dość powszechne. Krzywdzący stereotyp - wierzyłem szczerze i… wyszedłem, zdaje się, na użytecznego idiotę.

   Z dotychczasowej naiwności zostałem wyleczony zdankiem pomieszczonym w wyroku z 29.04.2009, w którym Elżbieta Sobolewska-Hajbert, Anna Kuczyńska i Izabela Bamburowicz z Wydziału Cywilnego Odwoławczego Sądu Okręgowego we Wrocławiu, uzasadniając uszczęśliwienie mnie za - oczywiste nawet dla nich - bezprawie ZUS jedynie zadośćuczynieniem na kwotę zaledwie 3 tys. zł, niższą od obowiązkowych opłat procesowych, napisały czarno na białym: "Wysokość świadczenia przyznawanego na podstawie art. 448 k.c. ma charakter ocenny, stąd też sądy w instancjach merytorycznych mają stosunkowo spory zakres swobody sędziowskiej przy jego określaniu". Kto nie w ciemię bity, ten po przeczytaniu czegoś takiego aluzju poniał.

   Wygląda na to, że z prawnikami trzeba umieć żyć i korzystać z ich pomocy - nie za darmo, ma się rozumieć. Nie dasz (przynajmniej "załatwiającemu sprawę" adwokatowi) - nie dostaniesz. Sędziowie, powołując się na artykuł 448 Kodeksu cywilnego: "W razie naruszenia dobra osobistego sąd może przyznać temu, czyje dobro osobiste zostało naruszone, odpowiednią sumę tytułem zadośćuczynienia pieniężnego za doznaną krzywdę" - uświadomią ci, jak wiele (na szczęście nie wszystko) zależy od ich widzimisię. Pewni własnej bezkarności, nie zważając na elementarny obiektywizm i zwyczajną uczciwość, lekceważąc nawet swoją konstytucyjną podległość ustawom i żądając udowodnienia prób ich pogwałcenia(!) - upokorzą cię, ofiarę ZUS-owskiego bezprawia, "zadośćuczynieniem" nie wyrównującym nawet kosztów procesu.

   A nadzorująca Sobolewską-Hajbert, Kuczyńską i Bamburowicz wiceprezes [obecnie prezes] Sądu Okręgowego we Wrocławiu, członek Krajowej Rady Sądownictwa Ewa Barnaszewska zagrozi zbuntowanemu poszkodowanemu, że naruszanie przez niego powagi wymiaru sprawiedliwości "może pociągać za sobą odpowiedzialność karną". Czyli morda w kubeł i nie podskakuj, bo pożałujesz życia w wirtualnym państwie prawa i zarazem coraz bardziej realnym państwie zdeprawowanych prawników.

   Bójcie się Kafki i Mrożka!



poniedziałek, 30 lipca 2012

Lewe prawo (96)


BOŻE WSZECHMOCNY, STRZEŻ SIĘ:

SĘDZIE NIE ZNOSZĄ KONKURENCJI!


   Jeżeli proces degrengolady polskiego wymiaru sprawiedliwości będzie postępował w tempie dyktowanym przez Ewę Barnaszewską i jej, sfeminizowany do rozpaczliwych rozmiarów, niezawisły (znaczy: niekontrolowany przez nikogo spoza togowej mafii i nieodpowiedzialny przed nikim z zewnątrz) kolektyw sędziowski, to wcale mnie nie zdziwi, gdy niebawem, pewnego pięknego dzionka, wszystkie możliwe instancje w rodzimych przybytkach Temidy orzekną arbitralnie, że Mikołaj Kopernik nie tylko kobietą (pamiętacie "Seksmisję"?), ale i wielkim oszustem był.

   Stwierdzą one niepodważalnie, z właściwą sobie genialną wnikliwością, w ramach przysługującej im swobodnej (w ich rozumieniu: dowolnej) oceny dowodów, że Słońce kręci się wokół Ziemi, bo przecież - dodałyby w uzasadnieniu orzeczenia - każdy głupi to widzi, jeśli akurat nie śpi i chmury nie zniekształcają mu jasnego obrazu rzeczywistości (tożsamego z prawdą objawioną). Skoro bowiem, postępując z przestępczą bezczelnością wzmocnioną poczuciem bezkarności, mają "gdzieś" nawet literę ustaw, którym konstytucyjnie podlegają - tym bardziej nie muszą zawracać swoich, mądrych od urodzenia (a może już od poczęcia w przypadku pochodzenia z rodzin prawniczych), główek jakimiś uczonymi teoriami, że jest na odwyrtkę.

   Gdybym był istotą wierzącą, łatwiej byłoby mi żyć z nadzieją, że nad sądami polskimi, z Sądem Najwyższym włącznie, jest jeszcze Sąd Ostateczny. A jeśli się mylę i wszechmocny Bóg jednak istnieje, to ostrzegam Go zawczasu przez Barnaszewską i jej podobnymi damskimi sędziami: one nie znoszą konkurencji "w temacie" cudotwórstwa!

   Że nie potrafią robić niektórych numerów, np. przemieniać wody w wino? Ale mogłyby nauczyć wszystkich świętych niejednej nieznanej im sztuczki, np. nazywania czarnego białym.


niedziela, 29 lipca 2012

Lewe prawo (95)


PRAWNICY NA WESOŁO

   "Kiedy prawnik zaczyna kłamać? Gdy otwiera usta".

   Jak o niemal każdej znaczącej profesji, nie brak też dowcipów o prawnikach. Kawałów gorszych i lepszych, mniej i bardziej smacznych. Wybrałem z internetu kilka żartów, które mnie nie tylko jako tako śmieszą. Także "się kojarzą".

   Wędkarz złapał złotą rybkę. Aby odzyskać wolność, tradycyjnie musiała spełnić trzy życzenia. - Po pierwsze - zaczął wędkarz - spraw, aby sędziowie orzekali sprawiedliwie. - Już po mnie… - westchnęła rybka.

   Nauczycielka pyta ucznia: - Jasiu, kim chcesz być, kiedy dorośniesz? - Sędzią. - Dlaczego? - Bo będę decydował jak Bóg i każdego załatwię, gdy mi nie da odpowiedniej kasy.

   Profesor, przewodniczący komisji kwalifikacyjnej na uczelni, do kandydata na studenta: - No więc proszę powiedzieć, dlaczego wybrał pan nasz uniwersytet i akurat wydział prawa? - Tato, nie wygłupiaj się!

   Pewien przedsiębiorca testował kandydatów na pracowników. - Ile jest dwa razy dwa? - zapytał prawnika. Ten zamknął drzwi na klucz, zasunął żaluzje w oknach i szepnął: - A ile ma być?

   Syn do matki, gdy mijali na cmentarzu nagrobek z napisem "Tu leży dobry prawnik i człowiek honoru": - Pochowano w jednym miejscu dwie osoby?

   Czym różni się adwokat dobry od wspaniałego? Dobry zna prawo, wspaniały - sędziego.

   Najbardziej jednak rozbawił mnie dowcip stary, ale jary, akurat niezłośliwy wobec prawników, z motywem - jakżeby inaczej - prasowym:

   Góral stanął przed sądem pod zarzutem pobicia sąsiada. - Oskarżony twierdzi, że uderzył poszkodowanego jeden raz zwiniętą gazetą? - docieka sędzia. - Dokładnie tak. - I od tego ciosu gazetą poszkodowany doznał wstrząsu mózgu? - Skoro pan doktór tak mówi… - W takim razie co było w tej gazecie? - Nie wiem, nie czytałem.


sobota, 28 lipca 2012

Lewe prawo (94)


SĄD SIĘ NUDZI

   Pewnego razu - w 2004 - Małgorzata J. dowiedziała się od samej kochanki swego męża Witolda, że nie jest jedyną kobietą w jego małżeńskim życiu. Nie rozwiodła się ze ślubnym, ale z nim rozstała i wywalczyła od niego alimenty.

   Na złość żonie, mąż doniósł na nią do Prokuratury Rejonowej dla Warszawy-Śródmieścia. Rezultatem było, sporządzone przez prokurator Agatę Kłos, oskarżenie Małgorzaty J. - cytuję prawniczą poezję bez retuszu - "o to, że działając w celu osiągnięcia korzyści majątkowej doprowadziła do niekorzystnego rozporządzenia mienia firmę Polkomtel SA w kwocie 326,74 zł w ten sposób, że wprowadziła w błąd pracownika firmy co do tożsamości osoby zawierającej umowę o świadczenie usług telekomunikacyjnych składając swój podpis w imieniu Witolda J.".

   Poszło o cesję telefonu służbowego z ich wspólnego, upadającego biznesu. Oboje uzgodnili, że aparat zostanie przepisany na męża, ale na dokumencie to potwierdzającym podpisała się żona, bo tylko ona była akurat w domu podczas wizyty przedstawiciela Polkomtela (który, nawiasem pisząc, musiał rozróżniać kobietę od mężczyzny i zgodzić się na poświadczenie w zastępstwie).

   Proces sądowy trwa od 2006. Tylko w 2009 [pisane w grudniu tegoż roku] było sześć posiedzeń i końca nadal nie widać. Sędzia (nie wiedzieć czemu, dziennikarka Joanna Skibniewska z tygodnika "Nie" przemilcza personalia tego prawniczego geniusza) np. powołuje kolejnych biegłych i zleca nowe ekspertyzy grafologiczne. Zamiast pójść po rozum do głowy i czym prędzej umorzyć postępowanie, dając sobie i wszystkim zaangażowanym stronom święty spokój.

   Jest bowiem oczywiste, że obecnie w tej sprawie nie ma ani świadka oskarżenia (Witold J. wkrótce po doniesieniu na żonę zmarł na raka trzustki), ani poszkodowanego (Polkomtel nie zgłasza żadnych roszczeń wobec Małgorzaty J.), ani szkody (rachunek na sumę 326,74 zł oskarżona niezwłocznie zapłaciła), ani nawet rzeczowego dowodu rzekomego przestępstwa (czyli oryginału umowy cesji).

   W naszym wzorcowym "państwie prawa" bodaj nikt nie potrafi naruszać powagi "wymiaru sprawiedliwości" bardziej niż niektórzy jego sędziowscy funkcjonariusze orzekający w "imieniu RP".


piątek, 27 lipca 2012

Lewe prawo (93)


   Z archiwum mojego bloga - o sukcesie polskiego sądu wymierzającego sprawiedliwość sprawczyni niewybaczalnego wykroczenia na szkodę Skarbu Państwa.

DWA GROSZE

   Przyłapałem siebie na insynuowaniu, jakoby polski wymiar sprawiedliwości bardziej chronił przestępców i gnębił pokrzywdzonych niźli na odwrót. Niegodziwość takiego rozumowania uświadomiła mi publikacja pt. "Emerytkę do sądu za 2 grosze" w "Gazecie Wyborczej" z 28.04.2009.

   Był październik 2008. Do kiosku w centrum Łodzi przyszedł referendarz z Urzędu Kontroli Skarbowej. Udając studenta, poprosił o skserowanie legitymacji. Zapłacił 30 groszy. Odszedł. Po kilku minutach wrócił z panią inspektor, również z UKS. Zażądali paragonu fiskalnego za usługę. Nie dostali go. Fiskus stracił tym samym 7 procent zysku, czyli 2 grosze.

   Sprzedawczyni, dorabiająca do emerytury Ewa Stokowska tłumaczyła, że nie mogła nabić opłaty za ksero, bo zainstalowana nowa kasa fiskalna nie miała jeszcze nadanego kodu. Dostała mandat w wysokości 120 zł, ale go nie przyjęła.

   Ruszyła więc machina egzekucyjna. Urząd Kontroli Skarbowej wezwał kioskarkę na półtoragodzinne przesłuchanie. Raporty złożyli inspektorzy, którzy przyłapali ją na gorącym uczynku. Wreszcie UKS sporządził pięciostronicowy akt oskarżenia. Zarzucono w nim Stokowskiej narażenie Skarbu Państwa na stratę 2 groszy. Już sama dokumentacja, poczta i praca radcy prawnego UKS kosztowały podatników kilkaset złotych.

   Potem sprawa trafiła do sądu rejonowego. Ten nawet nie wezwał stron na rozprawę. Sędzia Agnieszka Walter wydała wyrok błyskawicznie. Grzywna dla Stokowskiej - 500 zł. Do tego koszty postępowania - kolejne 140 zł. Razem niemal pół emerytury.

   Rozprawa odwoławcza odbyła się 27.04.2009. Naprzeciwko broniącej się samej Stokowskiej stało czworo przedstawicieli UKS: trzech świadków i radca prawny.

   - Przyznaję się. Popełniłam błąd. Ale co miałam zrobić, jak kodu nie było? Pracodawca każe, to pracownik słucha - mówiła oskarżona przed sądem.

   - Mogła pani odmówić wykonania polecenia pracodawcy niezgodnego z prawem - przekonywała ją sędzia. - Ma pani do tego prawo.

   - A kto da pracę emerytce? Wyleciałabym, a na ulicy czeka dziesięć osób chętnych na moje miejsce. Ja tam 200 złotych miesięcznie zarabiałam. A tu chodzi o 2 grosze.

   Sędzia: - Tu nie chodzi o sumę. Popełniła pani wykroczenie karnoskarbowe. Prawo jest takie, że nawet za jeden grosz grozi to samo. Podda się pani dobrowolnie karze? Wtedy nie musielibyśmy słuchać świadków - argumentowała sędzia.

   Stokowska: - Nie. Uważam, że nie zasłużyłam na tak wysoką karę.

   Tego dnia nie udało się sądowi przesłuchać wszystkich świadków, bo już kończył pracę. Dlatego raz jeszcze zbierze się na kolejną rozprawę.

   - To jakiś absurd - skomentował "Gazecie Wyborczej" dr Jacek Skrzydło z Uniwersytetu Łódzkiego, specjalista od prawa podatkowego. - W ustawie jest pojęcie znikomej społecznej szkodliwości czynu i sprawa o te grosze to idealny przykład. Moim zdaniem, powinna być umorzona. Prawo nie może działać tak mechanicznie.

   Co ja na to? Jednoznacznie widać, że sąd postępuje jak należy! Broni - jak porządny adwokat - interesu poszkodowanego państwa, ściga - niczym gorliwy prokurator - winną finansowego przekrętu obywatelkę. Na miejscu pani Stokowskiej dziękowałbym Bogu i władzom doczesnym, że w polskim prawodawstwie nie ma kary śmierci...

05.2009

DURNE PRAWO, ALE DURA LEX

   130 zł grzywny i 170 zł kosztów procesu ma zapłacić dorabiająca do emerytury Ewa Stokowska, oskarżona o nienabicie na kasę fiskalną 30 gr za usługę ksero i tym samym o narażenie skarbu państwa na stratę 2 gr (7-proc. VAT). Tak zadecydował 26.06.2009 Sąd Rejonowy w Łodzi, a konkretnie sędzia Dorota Siewierska.

  - Nie mogę pani nie skazać - uzasadniała wyrok reprezentantka tzw. wymiaru sprawiedliwości. Kara bowiem jest za złamanie prawa podatkowego, sama wysokość przywłaszczonej kwoty (niska szkodliwość czynu) nie ma tu znaczenia.

   Jaka nauczka dla chcących robić przekręty finansowe? Jeśli już oszukiwać fiskusa, to na sumy znacznie większe. Będzie z czego opłacić adwokata i nawet jeszcze kogoś między prokuraturą a sądem, aby zadośćuczynić mądrości ludowej: kto smaruje, ten jedzie. Wtedy umorzenie z braku dowodów winy niemal gwarantowane - wszak każdy głupi wie, że dla równiejszych wobec prawa Temida potrafi być ślepa.

   A przy okazji ponawiam wniosek racjonalizatorski: zamiast sędziów typu Siewierskiej - niech w sądach orzekają komputery. Wprawdzie też są pozbawione poczucia sprawiedliwości i zdrowego rozsądku przy interpretowaniu przepisów - zarazem jednak są inteligentniejsze, obiektywniejsze i, co w kryzysie bezcenne, tańsze dla budżetu państwa.

06.2009


czwartek, 26 lipca 2012

Jak to robią inni - Projekt Niewinność


Jak to robią to inni - Program Niewinność

http://www.innocenceproject.org/


Tekst z 2010r.  Dalej aktualny. Program Niewinność


Organizacja ta została założona w 1992 roku przez dwóch renomowanych adwokatów Barry C. Scheck i Peter J. Neufeld   i działa przy Katedrze Prawa im.Benjamina N. Cardozo na Uniwersytecie Yeshiva w Nowym Yorku. Celem przyświecającym założycielom było pomoc niewinnie skazanym w udowodnieniu niewinności i uwolnieniu - poprzez evidencję DNA.
Od 1992r. do dzisiaj organizacja pomogła udowodnić niewinność i uwolnić 297 osób, a w tym 17 skazanych na karę śmierci.
Podczas 18 lat działania Projektu Niewinność, działania  organizacji rozszerzyły się również, na szeroko zakrojoną akcję na rzecz reform w wymiarze sprawiedliwości , a także pomoc uniewinnionym, tak finansową jak i w adaptacji po opuszczeniu murów więzienia – przeciętnie uwolnieni niewinni siedzieli za kratkami 13 lat !
Reformy systemu sprawiedliwości zainicjowane przez Projekt Niewinność spotykają się z szerokim poparciem tak społeczeństwa jak i wymiaru sprawiedliwości. Projekt niewinność pracuje wspólnie z organami ścigania, pokrzywdzonymi i adwokatami we wszystkich stanach.
 Cel tych reform – poprawienie rzetelności i jakości w wymiarze sprawiedliwości, która leży w interesie całego społeczeństwa, każdego z obywateli.
Zmiany, o które walczy Projekt Niewinność i  ich partnerzy na rzecz naprawy systemu, często poparte są wieloletnimi badaniami naukowymi, a wprowadzanie tych reform ma na celu zapobieganie pomyłkom sądowym i skazywaniu niewinnych.
Wedlug reformatorów, głównym powodem pomyłek sądowych są niedopracowane, sprzeczne ze współczesną wiedzą naukowową procedury, lub nierzetelne i niepoprawne przeprowadzanie czynności śledczych, a także niepoprawne przeprowadzanie dowodów naukowych przed sądem. Należą do nich:
·         Fałszywe przyznanie się do winy
·         Fałszywa identyfikacja naocznego świadka
·         Brak powszechnego dostępu do badań DNA – tak oskarżyciela jak i obrony
·         Poprawne zabezpieczenie ewidencji
·         Pomyłki i przeoczenia kryminologów
·         Niedopełnienie obowiązków przez organy ścigania, szczególnie policję
·      Nieadekwatne procedury i kryteria dot. dopuszczania zeznaniań  informatorów policji, w zakładach karnych etc.
·         Zła praca obrońców
Ponadto reformatorzy walczą o powołanie do życia tzw. Komisji Niewinności - Criminal Justice Reform Commissions w każdym stanie, aby zajmowały się badaniem błędnych wyroków skazujących i pracowały na rzecz zmian w systemie.
Według założycieli organizacji, aby te komisje pracowały sprawnie i efektywnie – muszą  się składać się ze wszystkich zainteresowanych -  z ekspertów z każdej gałęzi systemu wymiaru sprawiedliwości w sprawach karnych, a także muszą w nich pracować pokrzywdzeni i zainteresowani przedstawiciele społeczeństwa. Tylko spojrzenie na problem z tak różnych perspektyw, połączone z publicznym i officjalnym  poparciem władz stanowych, będzie prowadziło do rzeczywistych reform.
Komisje takie pracują już w kilkunastu stanach, pomagając wdrożeniu reform dot. metodologii śledztwa, pracy laboratoriów, obrońców, prokuratorów.
·         30-osobowa Komisja w Północnej Karolinie – nazwana Komisją Rzeczywistej     Niewinności, powołana w 2002r przez ministra sprawiedliwości tego stanu.
·         W Kaliforni, Connecticut i Wisconsin pracują takie komisje
·         Stanowy parlament Illinois w 2003r. uchwalił prawo z 85 rekomendacjami specjalnej komisji powołanej do przeanalizowania spraw, w których zastosowano karę śmierci i zaproponowania rozwiązań prawnych i zabezpieczeń, eliminujących pomyłki sądowe i skazywanie niewinnych.
·         W Pensylwani stanowy Senat powołał Komisję Niewinności w 2006r
W wielu innych stanach wdrażane są rekomendacje organizacji, aby poprawić jakość pracy organów ścigania i laboratoriów wykonujących ekspertyzy sądowe.
Dzisiaj po osiemnastu latach nieustającej pracy na rzecz niewinnie skazanych, idee Barry C. Scheck i Peter J. Neufeld owocują nie tylko uniewinnianiem niewinnych, zmianami w prawodawstwie i procedurach organów ścigania, standaryzowaniem procedur etc, ale także powstaniem we wszystkich stanach  USA, Kanadzie, UK i powoli także w innych krajach na świecie siostrzanych organizacji.
Zapoczątkowany przez Project Innocence oddolny ruch  na rzecz reform zapobiegającym skazywaniu niewinnych i naprawie niedoskonałego system wymiaru sprawiedliwości z jednej strony, a z drugiej strony realna praca prawników i naukowców w udowadnianiu niewinności konkretnych ludzi jest ideą godną naśladowania.
Niestety w Polsce, gdzie cały wymiar sprawiedliwości wymaga natychmiastowych gruntownych reform, nie mamy takich organizacji. 
Wynika to z bardzo skomplikowanych uwarunkowań, z których najważniejsze moim zdaniem to:
1.    Brak rzetelnej diagnozy chorego systemu wymiaru sprawiedliwości, a wręcz negowanie, że takowa choroba ma miejsce.
2.    Brak woli korporacji i klik prawniczych w poszczególnych gałęziach wymiaru sprawiedliwości do jakichkolwiek zmian i reform. Status quo adekwatnie broni ich interesów, a interes społeczeństwa, dla którego powinni pracować i jest to ich deontologiczny obowiązek,  niestety  jest  cząsto ignorowany, ponieważ  nie zbieżny z ich interesami.
3.    Brak szerokiego poparcia społeczeństwa – wynikający z:
·         braku wiedzy i kultury prawnej, 
·         naiwnego przekonania dużego odsetka społeczeństwa, że dotyczy to tylko „kryminalistów”, a więc nie nas społeczeństwa, a  problem jest marginalny
·         lub rezygnacja i pesymizm, iż jakiekolwiek działania poprawią czy naprawią chory system
·         nie mające żadnych podstaw w rzeczywistości i faktach, przekonanie, że zgodnie z gwarancjami konstytucyjnymi, żadne organizacje nie są nam potrzebne, ponieważ mamy Rzecznika Praw Obywatelskich, i to on stoi na straży naszych praw i wolności
·         brak szerszego i kompleksowego zainteresowania problemem przez media main stream i wynikający z tej postawy brak rzetelnych informacji.
Fundamentalnym czynnikiem, który ma wpływ na zasygnalizowane braki w punktach 1 i 2 ma etyka zawodowa prawników. Profesjonalne, etyczne postępowanie to nie jedynie przedmiot akademickich dociekań, czy wydumanych norm, ale jest to standard, z którym indentyfikować się winni wszyscy prawnicy. Brak edukacji etycznej prawników w Polsce, brak zaszczepiania zasad moralnych i etycznych dotyczących tej profesji już na pierwszym roku studiów prawniczych, powoduje moralną sterylizację części społeczności prawników.
Nauczanie etyki prawniczej powinno koncentrować się zarówno na obowiązujących normach i ich stosowaniem w praktyce, jak również zawodowej odpowiedzialności, ale też na kształtowaniu moralnej wrażliwości przyszłego prawnika.
Marginalizacja zagadnień etycznych w edukacji prawników w Polsce powoduje, że kodeksy etyczne zawodów prawniczych, stanowią zbiór przepisów postulowanych, a nie stosowanych w praktyce. A stąd krótka droga do naginania prawa, nieprzestrzegania prawa, korupcji i wreszcie kompletne zapomnienie, iż zawód ten jest zawodem zaufania publicznego i pożytku publicznego. Czyli interes prawnika, czy to adwokata, czy prokuratora, czy też sędziego powinien być zbieżny z interesami społeczeństwa.
Tymczasem interes prokuratora, to często i za często, nie dążenie do ustalenia prawdy i udzielenie sądowi pomocy w dotarciu do prawdy w celu wydania sprawiedliwego wyroku      (interes społeczeństwa), ale rozwiązanie i zamknięcie spraw aktem oskarżenia, stosując „skróty”, na które składają się również łamanie prawa, niedbałość w stosowaniu procedur, czy zwykłe fałszerstwa, oskarżanie niewinnych itp.
Interes sędziego, to często nie dążenie do prawdy i wydania sprawiedliwego wyroku            (interes społeczeństwa), a nierzetelna, nieetyczna i arbitralna ocena dowodów przedstawionych przez prokuraturę, często niepoprawna ocena specjalistycznych opinii biegłych. W rezultacie sędzia nie ustala prawdy, a więc wyrok nie jest sprawiedliwy.
Takie procedowanie wielu sędziów, de facto gwarantuje organom ścigania, a w szczególności prokuratorom i biegłym całkowitą bezkarność, w przypadku gdy dowody przez nich przedstawione nie mają nic wspólnego z obiektywną prawdą, są „naciągane” lub wręcz fałszowane. Zdarza się nierzadko, że sędzia w czasie rozprawy z pełną świadomoćcią pomaga ukryć fałszerstwa i błędy prokuratora.Kontrola sądowa, nawet przez kilka instancji sądowych,  nie jest więc często rękojmią, iż sąd ustalił prawdę i wydał sprawiedliwy wyrok. 

Parafrazując Syrusa gdy sędzia jest również oskarżycielem stanowi to triumf siły a nie sprawiedliwości”


Również interes obrońcy, często nie jest zbieżny z interesem społeczeństwa. Rolą obrońcy jest zapewnienie klientowi „pomocy” - nazwa adwokat pochodzi od łacińskiego słowa advocare, oznaczającego wezwanie o pomoc. Niestety nierzadko rola adwokata ogranicza się do grzecznego kłaniania się sądowi i prokuratorowi. Wielu adwokatów nie ma podstawowej wiedzy w dziedzinach opiniowanych przez biegłych, często są nieprzygotowani, nie zaznajomili się dokładnie i dogłębnie z aktami sprawy, co powoduje, że nie mogą adekwatnie i czynnie uczestniczyć w rozprawach. Odpowiednia wiedza i przygotowanie obrońcy powinna służyć interesom klienta np. w zdemaskowaniu błędów i fałszerstw oskarżyciela.
Minęło ponad 20 lat, od kiedy pozbyliśmy się „socjalizmu”. Niestety w wymiarze sprawiedliwości, bardzo mocno nadal zakorzniona jest  „socjalistyczna praktyka wymiaru sprawiedliwości”. Nadal, pomimo formalnej proklamacji zasady kontradyktoryjności i zagwarantowania tej zasady w Konstytucji i ustawami, w istocie prokurator, sąd i także często niestety obrońca działają w jednolicie, nieetycznie i niemoralnie przez nich rozumianym interesie wymiaru sprawiedliwości, w którym ważna jest przede wszystkim efektywność ścigania, a nie poszukiwanie prawdy.
Wspomnieć trzeba o działalności Rzecznika Praw Obywatelskich. Jedynymi  pracownikami wywiązującymi się ze swoich obowiązków są fachowcy od public relations Rzecznika. Składanie skarg do RPO jest w zasadzie bez sensu. Fachowcy-prawnicy działający w imieniu Rzecznika i dopowiadający na skargi, mają kilka szablonów odpowiedzi:
1.    Sąd i prokuratura nigdy się nie myli
2.    Sąd i prokuratura nigdy nie nie działa niezgodnie z prawem
3.    Jeżeli sąd i prokuratura myli się lub działa niezgodnie z prawem – patrz punkt 1 i 2 i jest to subiektywne przekonanie skarżącego – wielce uciążliwe dla odpowiadającego
4.    Jeżeli sąd i prokuratura nadal myli się lub działa bezprawnie – na ponowne wystąpienie – dalej proszę wybrać pkt. 1, 2, lub 3,( meritum skargi i tak nie ma żadnego znaczenia) – Rzecznik nie widzi podstaw do podjęcia sprawy.
5.    Nawet jeżeli Rzecznik mógł podjąć sprawę – dalej jak w pkt 4
W tej sytuacji, kiedy korporacje prawnicze to status in statu broniące status quo i nie mają woli reform.
 Budowane są powoli inne elementy sprzyjające powstaniu organizacji wzorowanych na Project Niewinność, szanse na powstanie takiej organizacji w Polsce są skazane na niepowodzenie.
 Zrzeszanie się osób pokrzywdzonych przez wymiar sprawiedliwości i budowanie organizacji do walki z bezprawiem w Polsce jest dobrym początkiem. Jest to niezwykle ważny element w walce o reformy i naprawę – oddolne inicjatywy obywatelskie. O ile zaangażowanie członków i działania na rzecz zmian są godne podziwu i nagłaśniania, brakuje tym organizacjom – funduszy, zaplecza naukowego i pomocy prawników. Ignorowanie tych organizacji przez instytucje wymiaru sprawiedliwości i brak jakiegokolwiek dialogu nie służy interesom kraju i obywateli. Inspirujące i dynamiczne inicjatywy reform i poprawy są zaprzepaszczane. 

 Sama walczę o oczyszczenie z fałszywych zarzutów mojego brata i wiem jak często stoję bezradna i osamotniona w tej walce. Pomoc i wsparcie przyjaciół i ludzi dobrej woli jest bezcenna i bez nich ta walka niemożliwa byłaby wogóle. Organizacja w rodzaju Projekt Niewinność ...ot tak sobie w wolnych chwilach marzę.