Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 1 lipca 2012

Lewe prawo (60)


UCZŁOWIECZYĆ SĄD

   Decyzje prezydenta RP nie są decyzjami jego Kancelarii, choć personel urzędu głowy państwa ma zazwyczaj swój udział w ich przygotowywaniu.

   Decyzje premiera nie są decyzjami Rady Ministrów, choć szefowie poszczególnych resortów niejednokrotnie mają wpływ na ostateczny kształt postanowień szefa rządu.

   Tymczasem niezawisłe od kogokolwiek decyzje sędziego nie są ponoć jego orzeczeniami (wyrokami, postanowieniami) osobistymi, lecz orzeczeniami "sądu w imieniu RP".

   Wtrąci ktoś: przecież uchwalane ustawy też nie są indywidualnymi decyzjami posłów, lecz całego Sejmu.

   To prawda, ale… decyzje Sejmu wyrażają wolę parlamentarnej większości, podczas gdy decyzje sędziów przeważnie podejmowane są jednoosobowo, wedle własnego widzimisię, po często nazbyt swobodnej ocenie dowodów.

   W efekcie - jak było w moim przypadku - jedna niedouczona, nie znająca przepisów Anna Sobczak swym skandalicznym wyrokiem z 10.06.2008 potrafi skompromitować nie tyle siebie, ile sąd i RP.

   Może tu - poza gwarantującym sędziom bezkarność dożywotnim immunitetem - należy szukać podstawowej przyczyny postępującej degrengolady i tzw. wymiaru sprawiedliwości, i tzw. państwa prawa?

   Poważny wkład w dzieło odczłowieczenia sądownictwa mają - to kamyczek do mojego zawodowego ogródka - dziennikarze. Większość z nich, przeważnie nieświadomie, mitologizuje trzecią władzę, pisząc i mówiąc o jej orzeczeniach nie tylko bezkrytycznie, także bezosobowo.

   Zły i dobry przykład z dolnośląskiego podwórka. Czytałem w dwóch tutejszych przekaziorach relacje z procesu, na którym sprawczyni wyjątkowo obelżywego napisu na fladze państwowej: "Chuj w dupę Kaczorowi. Wierni Polacy" została uniewinniona od jednego z zarzutów, dotyczącego znieważenia nieżyjącego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Wyrok niezrozumiały dla nie prawników, z pewnością wielce kontrowersyjny dla rozsądnie myślących (chociaż np. homosie itp. miłośnicy seksu analnego mogą się z tą moją opinią nie zgodzić). Tymczasem Marcin Rybak z Gazety Wrocławskiej poinformował bezrefleksyjnie, że tak postanowił sąd (czyli "coś"), natomiast Jacek Harłukowicz z Gazety Wyborczej zauważył przytomnie, że orzeczenie to autoryzowała swym imieniem i nazwiskiem sędzia Lidia Hojeńska (zatem jednak "ktoś").

   Pisząc i mówiąc o decyzjach funkcjonariuszy publicznych, media powinny ujawniać ich personalia. Anonimowi nie mogą być zwłaszcza sędziowie - pozbawieni skutecznej kontroli zewnętrznej, decydujący o cudzych losach niekiedy nieodwołalnie.

   A przecież to też tylko ludzie. Bywa, że omylni. O czym oni sami - przeświadczeni o swej boskości - mogą nie wiedzieć. Nie wszyscy z nich czytają blogi…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz