UCZŁOWIECZYĆ
SĄD
Decyzje prezydenta RP nie są decyzjami jego
Kancelarii, choć personel urzędu głowy państwa ma zazwyczaj swój udział w ich
przygotowywaniu.
Decyzje premiera nie są decyzjami Rady
Ministrów, choć szefowie poszczególnych resortów niejednokrotnie mają wpływ na
ostateczny kształt postanowień szefa rządu.
Tymczasem niezawisłe od kogokolwiek decyzje
sędziego nie są ponoć jego orzeczeniami (wyrokami, postanowieniami) osobistymi,
lecz orzeczeniami "sądu w imieniu RP".
Wtrąci ktoś: przecież uchwalane ustawy też
nie są indywidualnymi decyzjami posłów, lecz całego Sejmu.
To prawda, ale… decyzje Sejmu wyrażają wolę
parlamentarnej większości, podczas gdy decyzje sędziów przeważnie podejmowane
są jednoosobowo, wedle własnego widzimisię, po często nazbyt swobodnej ocenie
dowodów.
W efekcie - jak było w moim przypadku -
jedna niedouczona, nie znająca przepisów Anna Sobczak swym skandalicznym
wyrokiem z 10.06.2008 potrafi skompromitować nie tyle siebie, ile sąd i RP.
Może tu - poza gwarantującym sędziom
bezkarność dożywotnim immunitetem - należy szukać podstawowej przyczyny
postępującej degrengolady i tzw. wymiaru sprawiedliwości, i tzw. państwa prawa?
Poważny wkład w dzieło odczłowieczenia
sądownictwa mają - to kamyczek do mojego zawodowego ogródka - dziennikarze.
Większość z nich, przeważnie nieświadomie, mitologizuje trzecią władzę, pisząc
i mówiąc o jej orzeczeniach nie tylko bezkrytycznie, także bezosobowo.
Zły i dobry przykład z dolnośląskiego
podwórka. Czytałem w dwóch tutejszych przekaziorach relacje z procesu, na
którym sprawczyni wyjątkowo obelżywego napisu na fladze państwowej: "Chuj
w dupę Kaczorowi. Wierni Polacy" została uniewinniona od jednego z
zarzutów, dotyczącego znieważenia nieżyjącego prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Wyrok niezrozumiały dla nie prawników, z pewnością wielce kontrowersyjny dla
rozsądnie myślących (chociaż np. homosie itp. miłośnicy seksu analnego mogą się
z tą moją opinią nie zgodzić). Tymczasem Marcin Rybak z Gazety Wrocławskiej
poinformował bezrefleksyjnie, że tak postanowił sąd (czyli "coś"),
natomiast Jacek Harłukowicz z Gazety Wyborczej zauważył przytomnie, że
orzeczenie to autoryzowała swym imieniem i nazwiskiem sędzia Lidia Hojeńska
(zatem jednak "ktoś").
Pisząc i mówiąc o decyzjach funkcjonariuszy
publicznych, media powinny ujawniać ich personalia. Anonimowi nie mogą być
zwłaszcza sędziowie - pozbawieni skutecznej kontroli zewnętrznej, decydujący o
cudzych losach niekiedy nieodwołalnie.
A przecież to też tylko ludzie. Bywa, że
omylni. O czym oni sami - przeświadczeni o swej boskości - mogą nie wiedzieć.
Nie wszyscy z nich czytają blogi…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz