Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 17 lipca 2012

Lewe prawo (82)


BILOKUJ SIĘ

ALBO NIE MA ZMIŁUJ!

   Polski "wymiar sprawiedliwości" wymaga obecności jednego człowieka w dwóch miejscach naraz. A jak nie, to kara nieuchronna!

   Pan Tadeusz O., obywatel "przyjaznego państwa", zwanego przez antypatriotów Najjaśniejszą Pomroczną, otrzymał od tzw. trzeciej władzy dwa wezwania na różne rozprawy, wyznaczone na ten sam dzień: 25.02.2010. Do Sądu Rejonowego w Radzyniu Podlaskim - na godzinę 11.30, a do Sądu Okręgowego w Warszawie - na 12.15.

   Obie placówki Temidy dzieli 146 kilometrów. Ponieważ odległość ta uniemożliwiała osobiste stawiennictwo Tadeusza O. i tu, i tam - wybrał się do SO w Warszawie, a do SR w Radzyniu Podlaskim przesłał za pośrednictwem swego adwokata usprawiedliwienie nieobecności.

   No i miał za swoje! Sędzia SR uznał usprawiedliwienie za próbę… ukrywania się Tadeusza O. Stwierdził, że powinien pojawić się właśnie w Radzyniu Podlaskim, ponieważ wezwanie stąd miało wcześniejszą datę niż to przesłane mu przez SO w Warszawie. I nie ma nic do rzeczy, że w prawie procesowym takiego przepisu o pierwszeństwie nie uświadczysz.

   Decyzją sądu, Tadeusz O. został 2.06.2010 aresztowany na trzy miesiące. Odzyskał wolność po dwóch tygodniach tylko dlatego, że wpłacił 10 tys. zł kaucji…

   Tę historyjkę znam z tygodnika "Nie" z 8.07.2010, z publikacji Macieja Wiśniowskiego pt. "Schizo-sąd. Więzienie albo rozdwojenie", kończącej się zdankiem: "Poczucie rzeczywistości omija polski wymiar sprawiedliwości szerokim łukiem". Oj, tak!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz