O taką wolną Polskę - z jej sądownictwem -
walczył Adam Słomka? Wygląda na to, że owszem…
SPRAWCY
STANU WOJENNEGO W DOMU,
OFIARA
W KRYMINALE
Miałem się tu wymądrzać na temat tzw.
wymiaru sprawiedliwości wobec dwóch głównych sprawców stanu wojennego:
Wojciecha Jaruzelskiego (bezkarny, bo chory) i Czesława Kiszczaka (ukarany, ale
"w zawiasach") oraz wobec ofiary tamtego, z 13.12.1981, bezprawia -
Adama Słomki (14 dni pozbawienia wolności za nazbyt emocjonalne zachowanie
12.01.2012 w Sądzie Okręgowym Warszawie, przed ogłoszeniem wyroku przez sędzię
Ewę Jethon). Zanim zdążyłem zacząć, trafiłem na jeszcze gorący wpis [ten tekst pochodzi sprzed dokładnie siedmiu miesięcy] Janusza
Wojciechowskiego w jego "Oficjalnym blogu politycznym".
Tytuł: "Kiszczak do domu, Słomka do
kryminału". Lid: "Jedynym, który pójdzie do więzienia po procesie o
stan wojenny, jest ofiara stanu wojennego Adam Słomka. Diabelski chichot
niesprawiedliwości dziejowej".
Tekst w pełnym brzmieniu:
"1. Jaruzelski wyłączony z procesu -
chory. Eugenia Kemparowa - sprawa przedawniona, umorzenie. [Stanisław] Kania -
uniewinnienie. Kiszczak - wyrok w zawieszeniu; jeśli nie dopuści się recydywy i
ponownie nie wprowadzi w Polsce stanu wojennego, to nie będzie siedział.
Jedynym, który pójdzie do więzienia po procesie o stan wojenny, będzie Adam
Słomka. W 30 lat od stanu wojennego Słomka został ponownie jego ofiarą.
2. Słomka, więzień stanu wojennego, miał
prawo do emocjonalnych reakcji. Mieli do niej prawo inni ludzie, którzy
przyszli na ogłoszenie wyroku. Wysoki sąd, pamiętający stan wojenny co najwyżej
z braku „Teleranka”, powinien z godnością i wyrozumiałością znieść te emocje.
Przeczekać je, może ostudzić upomnieniem, w ostateczności nakazać opróżnienie
sali. Wreszcie zrobić to, co ostatecznie zrobił - przenieść ogłoszenie wyroku
do innego pomieszczenia. Ale na litość boską: Słomki nie karać, a już w żadnym
razie nie karać go więzieniem! Jeśli tak miał się skończyć ten proces, to lepiej,
żeby go nigdy nie było.
3. Wtrącając do więzienia ofiarę stanu
wojennego, przy równoczesnym uwolnieniu od realnej kary autorów i wykonawców
tego zbrodniczego bezprawia - sąd wpisał swój wyrok w diabelski chichot
niesprawiedliwości dziejowej".
Niezorientowanych, kim zacz Janusz
Wojciechowski, informuję, że to prawnik, były asesor prokuratorski, sędzia,
członek Krajowej Rady Sądownictwa i prezes Najwyższej Izby Kontroli, a obecnie
- adwokat i europoseł.
Siedzę sobie w chałupie i myślę, co myśli na
ten temat siedzący w gabinecie prezesa Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu - Andrzej
Niedużak, w stanie wojennym sędzia Wojskowego Sądu Garnizonowego w Opolu,
skazujący działaczy PRL-owskiej opozycji antykomunistycznej na podstawie nielegalnych
(jak orzekł rok temu Trybunał Konstytucyjny) dekretów o stanie
wojennym. Może podzieli się swymi refleksjami w "Midzie" - periodyku prawniczym,
do którego pisuje...
Na razie wiadomo tylko, co myśli Słomka,
który będzie siedział w celi. Występując na sali sądowej na miejscu
zarezerwowanym dla sędzi, trzymając w rękach portret swojej nieżyjącej matki
Krystyny (latem 1986 została śmiertelnie potrącona w centrum Katowic przez
samochód, którym kierował Zygmunt Zygadło, wiceszef Komendy Wojewódzkiej
Milicji Obywatelskiej, szefujący wtedy górnośląskiej Służbie Bezpieczeństwa),
zdążył powiedzieć, że "to, co się tutaj dzieje, jest kpiną z wymiaru
sprawiedliwości", po czym został zakuty w kajdanki przez policjantów i
siłą przez nich wyprowadzony. A po tym incydencie skomentował w TVN 24, że
wyrok na sprawców stanu wojennego świadczy o "całkowitej
degrengoladzie" trzeciej władzy, i dodał: "Jest to po prostu jedna
wielka szajka, szambo moralne, prawne, polityczne. Czas najwyższy zweryfikować
około tysiąca dyspozycyjnych sędziów stanu wojennego, wyrzucić ich na zbity
pysk".
ANTYKOMUNISTA:
NIECH
BĘDZIE POCHWALONA KOMUNA
A to się porobiło! Kontrowersyjny działacz
PRL-owskiej opozycji antykomunistycznej chwali komunistyczny aparat represji!
Adam Słomka - wyrokiem wyjątkowo w jego
sprawie rychliwego, chociaż jak zazwyczaj niesprawiedliwego sądu - odsiedział 14
dni w więzieniu za naruszające powagę tzw. wymiaru sprawiedliwości
kontestowanie w przybytku Temidy bezkarności sprawców stanu wojennego (podczas
gdy Wojciech Jaruzelski, Czesław Kiszczak i ich współtowarzysze z ówczesnych
władz odsiadują swoje winy wyłącznie w swoich domach).
Tuż po powrocie na wolność skazany podzielił
się swymi wrażeniami z tabloidem "Super Express" (patrz wydanie z 4-5.02.2012).
Stwierdził, że w areszcie śledczym przy ul. Rakowieckiej w Warszawie, gdzie
trafiają najgroźniejsi przestępcy, traktowany był gorzej niż morderca, jakby
dokonał co najmniej zamachu na prezydenta III RP.
- Stosowano wobec mnie straszny rygor -
żalił się Słomka.
Rewidowano go codziennie przy każdym wyjściu
na spacerniak i wejściu stamtąd do celi, której poza tym jednym wyjątkiem nie
mógł opuszczać. Nie zgodzono się na widzenia z kimkolwiek z zewnątrz, zezwolono
mu tylko na trzy pięciominutowe rozmowy telefoniczne z żoną. Został pozbawiony
wszelkich zajęć sportowych, oświatowych i kulturalnych. Musiał wykłócać się o
gazety i dopiero po zrobieniu rabanu zaczął dostawać "stare numery".
Słomka zauważył, że z prawa do widzeń i do
aktualnej prasy korzystał nawet za komuny.
W
porównaniu z odbywaniem kary więzienia w tamtych czasach znalazł jednak pewien
pozytyw:
- Na szczęście teraz strażnicy nie byli
agresywni, nie bili.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz