Łączna liczba wyświetleń

sobota, 28 lipca 2012

Lewe prawo (94)


SĄD SIĘ NUDZI

   Pewnego razu - w 2004 - Małgorzata J. dowiedziała się od samej kochanki swego męża Witolda, że nie jest jedyną kobietą w jego małżeńskim życiu. Nie rozwiodła się ze ślubnym, ale z nim rozstała i wywalczyła od niego alimenty.

   Na złość żonie, mąż doniósł na nią do Prokuratury Rejonowej dla Warszawy-Śródmieścia. Rezultatem było, sporządzone przez prokurator Agatę Kłos, oskarżenie Małgorzaty J. - cytuję prawniczą poezję bez retuszu - "o to, że działając w celu osiągnięcia korzyści majątkowej doprowadziła do niekorzystnego rozporządzenia mienia firmę Polkomtel SA w kwocie 326,74 zł w ten sposób, że wprowadziła w błąd pracownika firmy co do tożsamości osoby zawierającej umowę o świadczenie usług telekomunikacyjnych składając swój podpis w imieniu Witolda J.".

   Poszło o cesję telefonu służbowego z ich wspólnego, upadającego biznesu. Oboje uzgodnili, że aparat zostanie przepisany na męża, ale na dokumencie to potwierdzającym podpisała się żona, bo tylko ona była akurat w domu podczas wizyty przedstawiciela Polkomtela (który, nawiasem pisząc, musiał rozróżniać kobietę od mężczyzny i zgodzić się na poświadczenie w zastępstwie).

   Proces sądowy trwa od 2006. Tylko w 2009 [pisane w grudniu tegoż roku] było sześć posiedzeń i końca nadal nie widać. Sędzia (nie wiedzieć czemu, dziennikarka Joanna Skibniewska z tygodnika "Nie" przemilcza personalia tego prawniczego geniusza) np. powołuje kolejnych biegłych i zleca nowe ekspertyzy grafologiczne. Zamiast pójść po rozum do głowy i czym prędzej umorzyć postępowanie, dając sobie i wszystkim zaangażowanym stronom święty spokój.

   Jest bowiem oczywiste, że obecnie w tej sprawie nie ma ani świadka oskarżenia (Witold J. wkrótce po doniesieniu na żonę zmarł na raka trzustki), ani poszkodowanego (Polkomtel nie zgłasza żadnych roszczeń wobec Małgorzaty J.), ani szkody (rachunek na sumę 326,74 zł oskarżona niezwłocznie zapłaciła), ani nawet rzeczowego dowodu rzekomego przestępstwa (czyli oryginału umowy cesji).

   W naszym wzorcowym "państwie prawa" bodaj nikt nie potrafi naruszać powagi "wymiaru sprawiedliwości" bardziej niż niektórzy jego sędziowscy funkcjonariusze orzekający w "imieniu RP".


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz