Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 10 lipca 2012

Lewe prawo (71)


   Dziś dwa konweniujące ze sobą felietoniki z mojego bloga z marca i kwietnia 2010. Mimo że to teksty archiwalne, są wciąż aktualne jako świadectwa tolerowania przez dziennikarzy Polskiego Radia oczywistego bezprawia i przyzwalania przez urzędników Ministerstwa Sprawiedliwości na przestępczą niezawisłość sędziów od ustaw (co akurat w mojej sprawie bardzo łatwo sprawdzić i stwierdzić).

AZYL DLA BEZPRAWNIKÓW

   "Poznaj swoje prawa. Wyjdź z cienia. Pozwól sobie pomóc".

   Najczęściej przeze mnie słuchany program I Polskiego Radia od 1.03.2010 niemal codziennie drażni moje uszy tym sloganem pożytecznej skądinąd kampanii społecznej, zorganizowanej wspólnie z Ministerstwem Sprawiedliwości. I to "trwa mać" aż do 3.12.2010!

   Minister Krzysztof Kwiatkowski i jego ludzie wmawiają ofiarom przestępstw, że nie są samotni. Byleby tylko nie byli bierni.

   Ja poznałem swoje prawa. Począwszy od studiów politologicznych, poprzez pracę dziennikarską w charakterze sprawozdawcy parlamentarnego, a kończąc na czytaniu w internecie konstytucji i innych ustaw ze zrozumieniem. Wyszedłem z cienia. Utworzyłem, nie anonimowo, pod własnym imieniem i nazwiskiem, blog "III RP - państwo prawników". Pozwalam sobie pomóc. Skarżę się, gdzie to tylko możliwe, na bezprawne decyzje wrocławskich sądów, na samowolkę sędziów z Anną Sobczak, Elżbietą Sobolewską-Hajbert i Urszulą Kubowską-Pieniążek na czele.

   I co? I nic - poza totalną ściemą i wyjaśnianiem, że czarne tak naprawdę jest białe i na odwyrtkę.

   Najwyższy czas, by np. Ewa Barnaszewska, nie byle kto, bo członek Krajowej Rady Sądownictwa i nowa prezes Sądu Okręgowego we Wrocławiu, zdecydowała się, czym ma być kierowana przez nią placówka: schroniskiem dla sędziów, którzy swym orzecznictwem podpadają pod paragraf Kodeksu karnego, ścigający funkcjonariuszy publicznych za przekraczanie uprawnień, czy miejscem przyjaznym dla pokrzywdzonych, gdzie znajdą oni poszukiwaną tam sprawiedliwość. Z przykrością melduję, że ja, ilekroć odwiedzałem ostatnio, jako poszkodowany, ten ponury, nie tylko z wyglądu, przybytek Temidy przy Podwalu - tylekroć czułem się w nim jak ubezwłasnowolniony i upodlany gość domu wariatów z niefachowym personelem.

UKRÓCIĆ SAMOWOLKĘ SĘDZIÓW?

NIE MA PODSTAW PRAWNYCH!

   Przesłałem 25.03.2010 pocztą elektroniczną swój blogowy felietonik pt. "Azyl dla bezprawników" zarówno do Polskiego Radia (bo tekst nawiązywał do jego kampanii społecznej pod hasłem: "Poznaj swoje prawa. Wyjdź z cienia. Pozwól sobie pomóc"), jak i - z rozpędu - do Ministerstwa Sprawiedliwości (bo pisałem, kolejny raz, o bezprawnych orzeczeniach wrocławskich sędziów z Anną Sobczak, Elżbietą Sobolewską-Hajbert i Urszulą Kubowską-Pieniążek na czele oraz o tolerowaniu ich samowolki przez szefującą im Ewę Barnaszewską). Rozgłośnia zareagowała ciszą, z resortu natomiast otrzymałem list datowany 31.03.2010.

   "Potwierdzam - napisał główny specjalista w Wydziale Skarg i Wniosków Biura Ministra Ministerstwa Sprawiedliwości RP, sędzia Ryszard Kurowski - wpływ pisma (…) i uprzejmie informuję, że Ministerstwo Sprawiedliwości nie może zająć stanowiska w opisanej sprawie, z braku podstaw prawnych".

   Tak stoi czarno na białym: nie ma podstaw prawnych do choćby tylko zdyscyplinowania sędziów, bezczelnie demonstrujących swą niezawisłość nawet od konstytucji i innych ustaw. Mogą więc oni przekraczać uprawnienia w poczuciu pełnej bezkarności. Immunitet gwarantuje im nietykalność nawet w przypadku przestępczego poszerzania swoich kompetencji poza granice obowiązujących przepisów. Istny horror!

   "Do Ministerstwa Sprawiedliwości bowiem - dodaje sędzia Kurowski - można składać skargi na sądy czy inne jednostki organizacyjne resortu, niemniej wyłącznie w sprawach dotyczących organizacji ich pracy (w tym kultury urzędowania itp. uchybień natury organizacyjno-proceduralnej, ujawnionych w toku rozpoznawania konkretnych, indywidualnych spraw), a nie sfery orzekania".

   Czyli funkcjonariusze Temidy mogą wyrokować jak się im żywnie podoba, a pokrzywdzeni skandalicznymi decyzjami sędziów mogą im co najwyżej skoczyć. Na cokolwiek. No, bodaj z wyjątkiem honoru. Bo akurat jego u funkcjonariuszy tzw. wymiaru sprawiedliwości w III RP, zdeprawowanych władzą niemal absolutną, właściwie przez nikogo nie kontrolowaną, doszukać się nie sposób.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz