Dwa poniższe teksty z mojego bloga - z
kwietnia i czerwca 2009 - dzielą zaledwie dwa miesiące, a jakże się różnią
opinią o sędziach… W międzyczasie zmieniłem zdanie po uświadomieniu mi przez
funkcjonariuszki tzw. wymiaru sprawiedliwości faktu istnienia zadziwiająco
nieodpowiedzialnego, niezwykle korupcjogennego przepisu ustawowego.
BRONIĘ
SĘDZIÓW!
Nie przyłączam się do chóru Polaków, którzy
w sondażach opinii publicznej zarzucają sędziom m.in. poważne skorumpowanie.
Może jestem naiwniakiem, ale jednak nie wierzę w ich masową przekupność (w
bezrozumność niektórych reprezentantów sądów rejonowych - owszem). Podejrzewam,
że są oni ofiarami stereotypu, że jak się im nie da w łapę, to się niczego nie
wygra. Handlowanie wyrokami byłoby dla nich - moim zdaniem - zbyt dużym
ryzykiem, niewartym potencjalnych korzyści finansowych czy materialnych.
Zgadzam się natomiast z dość powszechnym
mniemaniem o skorumpowaniu innych przedstawicieli środowiska prawniczego:
prokuratorów i - zwłaszcza - adwokatów. Śmiem nawet twierdzić, że to głównie
mecenasi "pracują" na złą opinię o sędziach, sugerując w kontaktach z
klientami "załatwienie sprawy" pod warunkiem przekazania orzekającemu
"dowodu wdzięczności".
BÓG
I BLOG ŚWIADKAMI:
BYŁEM
UŻYTECZNYM IDIOTĄ
Bóg (jeśli jest) i ten blog (coś
namacalnego) mogą poświadczyć, że jeszcze niedawno zżymałem się na sondaże
opinii publicznej, z których wynikało, iż przekonanie obywateli o korupcji
wśród funkcjonariuszy polskiego wymiaru sprawiedliwości jest dość powszechne.
Krzywdzący stereotyp - wierzyłem szczerze i… wyszedłem, zdaje się, na
użytecznego idiotę.
Z dotychczasowej naiwności zostałem
wyleczony zdankiem pomieszczonym w wyroku z 29.04.2009, w którym Elżbieta
Sobolewska-Hajbert, Anna Kuczyńska i Izabela Bamburowicz z Wydziału Cywilnego
Odwoławczego Sądu Okręgowego we Wrocławiu, uzasadniając uszczęśliwienie mnie za
- oczywiste nawet dla nich - bezprawie ZUS jedynie zadośćuczynieniem na kwotę
zaledwie 3 tys. zł, niższą od obowiązkowych opłat procesowych, napisały czarno
na białym: "Wysokość świadczenia przyznawanego na podstawie art. 448 k.c.
ma charakter ocenny, stąd też sądy w instancjach merytorycznych mają stosunkowo
spory zakres swobody sędziowskiej przy jego określaniu". Kto nie w ciemię
bity, ten po przeczytaniu czegoś takiego aluzju poniał.
Wygląda na to, że z prawnikami trzeba umieć
żyć i korzystać z ich pomocy - nie za darmo, ma się rozumieć. Nie dasz
(przynajmniej "załatwiającemu sprawę" adwokatowi) - nie dostaniesz.
Sędziowie, powołując się na artykuł 448 Kodeksu cywilnego: "W razie
naruszenia dobra osobistego sąd może przyznać temu, czyje dobro osobiste
zostało naruszone, odpowiednią sumę tytułem zadośćuczynienia pieniężnego za
doznaną krzywdę" - uświadomią ci, jak wiele (na szczęście nie wszystko)
zależy od ich widzimisię. Pewni własnej bezkarności, nie zważając na
elementarny obiektywizm i zwyczajną uczciwość, lekceważąc nawet swoją
konstytucyjną podległość ustawom i żądając udowodnienia prób ich pogwałcenia(!)
- upokorzą cię, ofiarę ZUS-owskiego bezprawia, "zadośćuczynieniem"
nie wyrównującym nawet kosztów procesu.
A nadzorująca Sobolewską-Hajbert, Kuczyńską
i Bamburowicz wiceprezes [obecnie prezes] Sądu Okręgowego we Wrocławiu, członek Krajowej Rady Sądownictwa
Ewa Barnaszewska zagrozi zbuntowanemu poszkodowanemu, że naruszanie przez niego
powagi wymiaru sprawiedliwości "może pociągać za sobą odpowiedzialność
karną". Czyli morda w kubeł i nie podskakuj, bo pożałujesz życia w
wirtualnym państwie prawa i zarazem coraz bardziej realnym państwie
zdeprawowanych prawników.
Bójcie się Kafki i Mrożka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz