Kolejne dwa kawałki z mojego bloga, w którym
dokumentuję m.in. radosną twórczość tzw. wymiaru sprawiedliwości.
FREUD
SIĘ KŁANIA
Miałem to dyskretnie przemilczeć, ale diabeł
mnie podkusił i...
W pisemnym uzasadnieniu wyroku Sądu
Okręgowego we Wrocławiu z 29.04.2009 przeczytałem z pewną nieśmiałością, że
należne świadczenie przedemerytalne przyznał mi 27.04.2007 "Sąd
Okresowy". To przejęzyczenie jest o tyle znamienne, że w moich procesach
cywilnych przeciwko Zakładowi Ubezpieczeń Społecznych orzekały niemal same kobiety (z jednym wyjątkiem).
Jeśli "okresowy" zamiast
"okręgowy" uznać za pomyłkę freudowską, byłoby to jakieś
wytłumaczenie meandrów rozumowania większości pań strojnych w togi i łańcuchy z
orłem w koronie. W każdym razie mój ograniczony biologicznie chłopski łeb
czegoś tu nie ogarnia…
SO -
JAK SĄD OSTATECZNY
(ALBO
SĄD OKRESOWY)
Platforma Obywatelska, Prawo i
Sprawiedliwość - to brzmi dumnie. Ludziska jednak wiedzą swoje i w zależności
od osobistych poglądów politycznych rozszyfrowują skróty obu przewodnich sił
narodu po swojemu, np. Partia Oszustów bądź Pinokio i Spółka (wredniejszych
interpretacji poszukajcie sobie w internecie).
Czytelnicy
tego bloga wiedzą, że mnie z kolei niemal wszystko kojarzy się z Sądem
Okręgowym we Wrocławiu. Przy czym jest to zboczenie kompletnie aseksualne i
wielce nabożne, nakazujące myśleć o owej siedzibie trzeciej władzy jak o
doczesnym Sądzie Ostatecznym - prawej i sprawiedliwej platformie kontaktu
obywatela z absolutem.
Niech mi więc będzie odpuszczony grzech
głupkowatej uciechy z naruszenia powagi tego boskiego urzędu przez jeden z
kobiecych składów orzekających SO, który w uzasadnieniu prawomocnego wyroku w
sprawie moich roszczeń finansowych wobec ZUS pozwolił sobie nazwać siebie "Sądem
Okresowym". Co byście o mnie, drogie panie, pomyślały przynajmniej raz w
miesiącu, gdybym to ja, kawał samca (by nie samookreślić się dosadniej),
wymyślił coś tak nieszarmanckiego?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz