GDYBY…
Nie byłoby w ogóle całej sprawy, gdyby
12.05.2006 inspektor Powiatowego Urzędu Pracy we Wrocławiu Ewa Kołaczek nie wprowadziła
mnie w błąd podczas ponownego rejestrowania jako bezrobotnego, nie informując o
możliwości otrzymania świadczenia przedemerytalnego o ponad 4 miesiące
wcześniej, na podstawie przepisu premiującego aktywność zawodową. Nieudolność
szeregowej urzędniczki PUP uruchomiła spiralę absurdu.

Nie byłoby dalszego ciągu, gdyby 6.12.2006
sędzia Sądu Okręgowego - Sądu Pracy i Ubezpieczeń Społecznych we Wrocławiu Anna Cieślińska
uwzględniła fakt wprowadzenia mnie w błąd przez Kołaczek. Reprezentantka tzw.
wymiaru sprawiedliwości uznała jednak, że pomyłka urzędniczki PUP to przede
wszystkim… moja wina.
Nie byłoby dalszego ciągu, gdyby 10.06.2008
sędzia (wtedy jeszcze asesor) Wydziału Cywilnego Sądu Rejonowego dla
Wrocławia-Śródmieścia Anna Sobczak orzekła bezstronnie i uczciwie, że za
bezprawne blokowanie świadczenia przedemerytalnego przez ponad 9 miesięcy
należy mi się od ZUS nie tylko zadośćuczynienie, lecz także odszkodowanie.
Zwłaszcza że jest ono wyliczalne z maksymalną precyzją, nawet co do grosza.
Nie byłoby dalszego ciągu, gdyby 29.04.2009
sędzie Wydziału Cywilnego Odwoławczego Sądu Okręgowego we Wrocławiu:
Elżbieta Sobolewska-Hajbert, Anna Kuczyńska i Izabela Bamburowicz, zamiast
podtrzymywać - poprawiły fuszerkę Sobczak. Żądając ode mnie, szykanowanego
przez ZUS za aktywność zawodową, dowodów na… aktywność zawodową, de facto
domagały się, abym naruszył ustawy, którym one same konstytucyjnie podlegają.
Nie byłoby dalszego ciągu, gdyby III RP nie była państwem bezprawia i bezkarnych funkcjonariuszy publicznych...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz