MARTWE
PRAWO
Od 17.05.2011 (a więc już ponad rok)
obowiązuje ustawa z 20.01.2011 o "odpowiedzialności majątkowej
funkcjonariuszy publicznych za rażące naruszenie prawa". Odtąd za decyzję
niezgodną z przepisami, zawinione działanie bądź zaniechanie ze szkodą dla
obywatela, urzędnik może zostać ukarany grzywną, w wysokości nawet dwunastu
jego miesięcznych pensji.
Ile osób zostało skazanych przez sądy na tej
podstawie dotychczas? Adam Szejnfeld, poseł Platformy Obywatelskiej, były szef
sejmowej komisji "Przyjazne państwo", przyznaje w Gazecie Wyborczej z
28.05.2012, że ani jedna!
- To pusty zapis - zauważa Marcin
Kołodziejczyk, czołowy działacz Ruchu Społecznego "Niepokonani",
nowej organizacji jednoczącej obywateli pokrzywdzonych przez aparatczyków III
RP.
Kto bowiem udowodni urzędnikowi, że rażąco
naruszył prawo? Samo wykazanie (organom ścigania i tzw. wymiarowi
sprawiedliwości) złamania prawa, to już jest sztuka - a jeszcze rażąco?
Gdybyśmy żyli w normalnym państwie, to
znacznie wcześniej wystarczyłoby po prostu uczciwie stosować obowiązujący od
2.08.1997 artykuł 231 paragraf 1 Kodeksu karnego z 6.06.1997. Stanowi on, że
"funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie
dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego,
podlega karze pozbawienia wolności do lat 3".
Przed kilkoma laty próbowałem wyegzekwować
ten paragraf i ja, zarzucając urzędnikom Zakładu Ubezpieczeń Społecznych
przestępcze represjonowanie mnie za aktywność zawodową na podstawie przepisu
premiującego podjęcie pracy (czyli absolutnie nierestrykcyjnego!), a tym samym
- wytykając im oczywiste sabotowanie polityki prozatrudnieniowej państwa. Efekt
był taki, że wrocławscy prokuratorzy, z Bartoszem Biernatem i Karoliną Stocką
na czele, konsekwentnie odmawiali sporządzenia aktu oskarżenia, nie
stwierdzając w samowolce zusowskich decydentów "znamion czynu
zabronionego"...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz