PRAWOMOCNOŚĆ
BEZPRAWIA,
CZYLI
POWAGA RZECZY UCHWALONEJ
Prawomocność bezprawia to nie jest jakiś
serbski wynalazek. To również polska rzeczywistość, której doświadczyłem
osobiście.
Jestem ofiarą debilnego wyroku asesorskiego
niedouka - Anny Sobczak z Sądu Rejonowego dla Wrocławia-Śródmieścia. Ona w
ogóle nie miała prawa decydować w sprawie moich roszczeń finansowych wobec ZUS.
Orzekała o nich w czasie, kiedy znane już było stanowisko Trybunału
Konstytucyjnego o bezprawności wyrokowania przez asesorów. Zawisła od swego
pracodawcy, zademonstrowała niezawisłość od ustaw. A cały ten skandal
uprawomocniły jej starsze koleżanki z instancji odwoławczej: Elżbieta
Sobolewska-Hajbert, Anna Kuczyńska i Izabela Bamburowicz. I nic im nie mogę
zrobić, bo one są zupełnie bezkarne (chronią ich immunitety), a mnie obowiązuje
"powaga rzeczy osądzonej" (czytaj: konieczność pogodzenia się z
każdym idiotyzmem orzeczonym "w imieniu RP"). Raz nawet byłem
postraszony przez szefową wymienionych - Ewę Barnaszewską odpowiedzialnością
karną za ich publiczne krytykowanie. Bo swą blogową pisaniną o
antykonstytucyjnej samowolce Sobczak i spółki naruszałem jakoby "powagę
wymiaru sprawiedliwości".
Dlatego uważam, że podobnie jak serbskich -
polskich sędziów też można zweryfikować (znaczy: odwołać wszystkich i powołać
ponownie tylko godnych społecznego zaufania) na podstawie specustawy. Co prawda
byłaby ona niezgodna z konstytucyjną gwarancją ich dożywotniej nieusuwalności,
ale od czego jest prawnicza kazuistyka? Przy jej pomocy nasi boscy sędziowie
potrafią udowodnić nawet to, że białe jest czarne. Biorąc z nich przykład, ja w
razie czego równie logicznie wykażę, że każda ustawa, przegłosowana przez
parlamentarną większość i podpisana przez prezydenta państwa, jest jak
najbardziej prawomocna, a jej publiczne krytykowanie narusza powagę rzeczy
uchwalonej i może grozić odpowiedzialnością karną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz