ZA
BŁĄD URZĘDNIKA
PŁACI
OBYWATEL
Jestem żywym (jeszcze) dowodem na to, że
nieznajomość prawa przez funkcjonariuszy publicznych szkodzi tylko i wyłącznie
obywatelom.

Następnie jednak wymiar sprawiedliwości
skompromitowała inna urzędniczka państwowa, asesor (wkrótce potem już sędzia)
Anna Sobczak z Sądu Rejonowego dla Wrocławia-Śródmieścia. Co prawda przyznała
mi symboliczne zadośćuczynienie za naruszenie dóbr osobistych, ale uznała, że
żadne odszkodowanie mi się nie należy, bo - jej zdaniem - nie udowodniłem
poniesienia jakichkolwiek strat finansowych (wyliczenie ich z dokładnością do
jednego grosza na podstawie oficjalnego dokumentu ZUS nie miało dla niej
żadnego znaczenia). Rozpatrując meritum sprawy, w ogóle nie wzięła pod uwagę -
mimo takiego konstytucyjnego obowiązku - litery ustaw: o świadczeniach
przedemerytalnych oraz o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy. Stoi
tam czarno na białym, że w czasie trwania sporu z ZUS-em nie mogłem dorobić
nawet złotówki. Jak miałem udowodnić, że próbowałem podjąć pracę, gdy z samych
przepisów wynikało jednoznacznie, że w razie jej wykonywania utraciłbym nie
tylko status zarejestrowanego bezrobotnego, lecz także (tym razem jak
najbardziej zgodnie z prawem!) świadczenie przedemerytalne?
Paranoję
tę konsekwentnie podtrzymywali w postępowaniach: odwoławczym i skargowym
sędziowie bardziej - mogłoby się wydawać - biegli w elementarnej logice od
asesor Sobczak, z Elżbietą Sobolewską-Hajbert, Urszulą Kubowską-Pieniążek i
Grażyną Josiak na czele. A patronat nad tym bezczelnym przekrętem do dziś
sprawuje osobiście Ewa Barnaszewska, prezes Sądu Okręgowego we Wrocławiu
(jednej z ważniejszych placówek trzeciej władzy, która ma obowiązek stosować
prawo rzetelnie) i zarazem członek Prezydium Krajowej Rady Sądownictwa
(specjalnego organu, który ma czuwać nad przestrzeganiem zasad etyki zawodowej
przez aparatczyków Temidy).
Postawa Pani E. B. w mojej sprawie
zaświadcza, że najciemniej bywa pod latarnią. Dowodzi samowoli tej prominentnej
urzędniczki publicznej, albo jej niemocy. Tak czy owak - dyskwalifikuje E. B.
jako strażniczkę uczciwości środowiska, którym kieruje w SO i które
reprezentuje w KRS. W rzeczywistym państwie prawa nie miałaby racji bytu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz