WOKÓŁ
PINIORA
Spośród znanych mi osobiście wrocławian nie
tylko Leon Kieres może być żywym przykładem, jak negatywne bywają skutki bezpośredniego
kontaktu porządnego człowieka z makiaweliczną z natury polityką. Podobną rozczarowującą
przemianę zauważam u Józefa Piniora, też zresztą prawnika z wykształcenia.
Zasłynął on jako ten, który tuż przed wprowadzeniem
stanu wojennego w grudniu 1981, pracując wtedy na stanowisku tłumacza w
Wydziale Operacji Zagranicznych Oddziału NBP we Wrocławiu, podjął - ku
zaskoczeniu i wściekłości PZPR-owskich władz - z konta Zarządu Regionu NSZZ "Solidarność"
Dolny Śląsk kwotę 80 mln zł. Pieniądze te - przechowywane w siedzibie ówczesnego
miejscowego metropolity, arcybiskupa Henryka Gulbinowicza - przydały się do
finansowania działalności podziemnych struktur związku.
Jak Jacek Kuroń kojarzył się każdemu
znającymi historię PRL-owskiej opozycji demokratycznej z Adamem Michnikiem, tak
mnie Józef Pinior zawsze kojarzył się z Władysławem Frasyniukiem. Obaj "za komuny"
ściśle ze sobą współpracowali w podziemnej "S", obaj też byli więźniami politycznymi.
Pinior aktywnie uczestniczył m.in. w happeningach
Pomarańczowej Alternatywy. Na pograniczu PRL z III RP był trockistą, działaczem
Polskiej Partii Socjalistycznej - Rewolucja Demokratyczna. Potem należał do
Unii Pracy. W latach 2004-2009: deputowany do Parlamentu Europejskiego z listy
Socjaldemokracji RP. Obecnie: bezpartyjny senator Platformy Obywatelskiej.
Zarazem wykładowca Katedry Filozofii i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu
Ekonomicznego we Wrocławiu.
Był
taki czas, kiedy Pinior próbował mnie, dziennikarza Gazety Wrocławskiej,
przyciągnąć do swojego zaplecza intelektualnego. Mimo podziwu i sympatii do
niego jako człowieka niezwykle wartościowego i odważnego, jakoś nie widziałem siebie
w roli partnera do rozmawiania z nim np. o - to jeden z jego ulubionych tematów
- procesach wychodzenia z reżimów niedemokratycznych w Europie środkowo-wschodniej
i południowej oraz w Ameryce Łacińskiej. Czułem się niezainteresowany
ichniejszymi autorytaryzmami i zwyczajnie niekompetentny.
Ostatnio Pinior podpadł mi groźnym dla
bezpieczeństwa Polski nagłaśnianiem domniemanego torturowania terrorystów z Al-Kaidy
w tajnym ośrodku CIA w Starych Kiejkutach. Wolałbym, aby z równym zaangażowaniem
zajął się choćby bezprawiem rodzimych funkcjonariuszy publicznych (urzędników
państwowych, sędziów, prokuratorów itp.) wobec tutejszych upodlanych przez nich
obywateli.
A już kompletnie dał ciała jako senator o
lewicowym rodowodzie, głosując za ustawą zrównującą i podwyższającą wiek
emerytalny dla kobiet i mężczyzn do 67 lat. Jak to się bowiem ma np. do
postulatu "S" z sierpnia 1980, by ten wiek obniżyć do 55 (kobiety) i 60 (mężczyźni)
lat?
Na swojej oficjalnej stronie internetowej Pinior
wyeksponował takie słowa: "Człowiek ma w życiu tylko jedną twarz i cokolwiek
robi, musi pamiętać o tym, że codziennie będzie na nią patrzył w lustrze.
Dlatego warto mieć własne zdanie, umieć go bronić, przekonywać do niego innych
i być wiernym głoszonym ideałom i wyznawanym wartościom. Po prostu - wybierać
mądrze".
www.adam-klykow.blog.onet.pl
pro1@onet.eu
A ja tylko żałuję, że dla polityków, którzy umawiali się z Amerykanami w sprawie Kjejkut (prawdopodobnie L.Miller i jego ekipa rządowa a więc deklaratywnie lewica) te słowa zacytowane na końcu (o patrzeniu w lustro itd.) są całkowicie obce. Niestety sami sprowadzili na nas największe niebezpieczeństwo a z perspektywy moralnej, narodowej i prawnej było to skończone draństwo i uciekanie od niewygodnej prawdy nikomu chwały czy pożytku nie przyniesie. I co do lewicy, która jest nią już chyba z samej nazwy - szkoda, wielka szkoda,że teraz przy batalii emerytalnej ze strony SLD nie pojawił się żaden poważny, merytorycznie przygotowany projekt kompleksowej reformy emerytalnej, z osłoną praw obywateli a nie korporacji, ale bez demagogicznych haseł o obniżaniu wieku emerytalnego i bez prób rujnowania gospodarki dla doraźnych efektów medialnej polityki. Reforma PO to pseudo-reforma a polska lewica poprzestaje na krzykach z mównicy czy ulicy zamiast zaoferować program naprawczy. Dlatego przegrywa wszystkie wybory. I z L.Millerem na pewno się nie podniesie, bo teraz to rezerwat dla próżnych towarzyszy, którzy w nim dobrze żyją na nasz koszt. [Sympatyk lewicy]
OdpowiedzUsuń