Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 24 czerwca 2012

Lewe prawo (53)



WOKÓŁ PINIORA

   Spośród znanych mi osobiście wrocławian nie tylko Leon Kieres może być żywym przykładem, jak negatywne bywają skutki bezpośredniego kontaktu porządnego człowieka z makiaweliczną z natury polityką. Podobną rozczarowującą przemianę zauważam u Józefa Piniora, też zresztą prawnika z wykształcenia.

   Zasłynął on jako ten, który tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego w grudniu 1981, pracując wtedy na stanowisku tłumacza w Wydziale Operacji Zagranicznych Oddziału NBP we Wrocławiu, podjął - ku zaskoczeniu i wściekłości PZPR-owskich władz - z konta Zarządu Regionu NSZZ "Solidarność" Dolny Śląsk kwotę 80 mln zł. Pieniądze te - przechowywane w siedzibie ówczesnego miejscowego metropolity, arcybiskupa Henryka Gulbinowicza - przydały się do finansowania działalności podziemnych struktur związku.

   Jak Jacek Kuroń kojarzył się każdemu znającymi historię PRL-owskiej opozycji demokratycznej z Adamem Michnikiem, tak mnie Józef Pinior zawsze kojarzył się z Władysławem Frasyniukiem. Obaj "za komuny" ściśle ze sobą współpracowali w podziemnej "S", obaj też byli więźniami politycznymi.

   Pinior aktywnie uczestniczył m.in. w happeningach Pomarańczowej Alternatywy. Na pograniczu PRL z III RP był trockistą, działaczem Polskiej Partii Socjalistycznej - Rewolucja Demokratyczna. Potem należał do Unii Pracy. W latach 2004-2009: deputowany do Parlamentu Europejskiego z listy Socjaldemokracji RP. Obecnie: bezpartyjny senator Platformy Obywatelskiej. Zarazem wykładowca Katedry Filozofii i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu.

   Był taki czas, kiedy Pinior próbował mnie, dziennikarza Gazety Wrocławskiej, przyciągnąć do swojego zaplecza intelektualnego. Mimo podziwu i sympatii do niego jako człowieka niezwykle wartościowego i odważnego, jakoś nie widziałem siebie w roli partnera do rozmawiania z nim np. o - to jeden z jego ulubionych tematów - procesach wychodzenia z reżimów niedemokratycznych w Europie środkowo-wschodniej i południowej oraz w Ameryce Łacińskiej. Czułem się niezainteresowany ichniejszymi autorytaryzmami i zwyczajnie niekompetentny.

   Ostatnio Pinior podpadł mi groźnym dla bezpieczeństwa Polski nagłaśnianiem domniemanego torturowania terrorystów z Al-Kaidy w tajnym ośrodku CIA w Starych Kiejkutach. Wolałbym, aby z równym zaangażowaniem zajął się choćby bezprawiem rodzimych funkcjonariuszy publicznych (urzędników państwowych, sędziów, prokuratorów itp.) wobec tutejszych upodlanych przez nich obywateli.

   A już kompletnie dał ciała jako senator o lewicowym rodowodzie, głosując za ustawą zrównującą i podwyższającą wiek emerytalny dla kobiet i mężczyzn do 67 lat. Jak to się bowiem ma np. do postulatu "S" z sierpnia 1980, by ten wiek obniżyć do 55 (kobiety) i 60 (mężczyźni) lat?

   Na swojej oficjalnej stronie internetowej Pinior wyeksponował takie słowa: "Człowiek ma w życiu tylko jedną twarz i cokolwiek robi, musi pamiętać o tym, że codziennie będzie na nią patrzył w lustrze. Dlatego warto mieć własne zdanie, umieć go bronić, przekonywać do niego innych i być wiernym głoszonym ideałom i wyznawanym wartościom. Po prostu - wybierać mądrze".

   Bez komentarza.

www.adam-klykow.blog.onet.pl

pro1@onet.eu

1 komentarz:

  1. A ja tylko żałuję, że dla polityków, którzy umawiali się z Amerykanami w sprawie Kjejkut (prawdopodobnie L.Miller i jego ekipa rządowa a więc deklaratywnie lewica) te słowa zacytowane na końcu (o patrzeniu w lustro itd.) są całkowicie obce. Niestety sami sprowadzili na nas największe niebezpieczeństwo a z perspektywy moralnej, narodowej i prawnej było to skończone draństwo i uciekanie od niewygodnej prawdy nikomu chwały czy pożytku nie przyniesie. I co do lewicy, która jest nią już chyba z samej nazwy - szkoda, wielka szkoda,że teraz przy batalii emerytalnej ze strony SLD nie pojawił się żaden poważny, merytorycznie przygotowany projekt kompleksowej reformy emerytalnej, z osłoną praw obywateli a nie korporacji, ale bez demagogicznych haseł o obniżaniu wieku emerytalnego i bez prób rujnowania gospodarki dla doraźnych efektów medialnej polityki. Reforma PO to pseudo-reforma a polska lewica poprzestaje na krzykach z mównicy czy ulicy zamiast zaoferować program naprawczy. Dlatego przegrywa wszystkie wybory. I z L.Millerem na pewno się nie podniesie, bo teraz to rezerwat dla próżnych towarzyszy, którzy w nim dobrze żyją na nasz koszt. [Sympatyk lewicy]

    OdpowiedzUsuń