Łączna liczba wyświetleń

sobota, 9 czerwca 2012

Lewe prawo (33)


SZCZYTY BEZCZELNOŚCI


    Do czasu bliskich spotkań z sądami w roli pokrzywdzonego przez urzędników Zakładu Ubezpieczeń Społecznych - podzielałem pogląd dowcipnisiów, że szczytem bezczelności jest nasrać komuś na wycieraczkę, zapukać do drzwi jej właściciela i poprosić go o papier toaletowy. Potem jednak zaczęło już być mniej śmiesznie i bardziej śmierdząco.

    Mam nawet kłopot z wyborem, kogo na tym wierzchołku hucpy umiejscowić: córę czy syna Temidy? Znaczy: Urszulę Kubowską-Pieniążek czy Marcina Cieślikowskiego?

    Ona, zastępca przewodniczącego Wydziału Cywilnego Odwoławczego Sądu Okręgowego we Wrocławiu, dwukrotnie uznała, że nieuwzględnienie przez jej poprzedniczki, orzekające w sprawie moich roszczeń finansowych wobec ZUS, litery dwóch ustaw, którym one konstytucyjnie podlegają, nie stanowi wystarczającej podstawy do wznowienia procesu, zakończonego przyznaniem mi symbolicznego zadośćuczynienia i odmową należnego odszkodowania. Przy rozpatrywaniu powtórnej skargi zignorowała również wyrok Sądu Najwyższego, w którym znalazłem potwierdzenie trafności mojej interpretacji obowiązujących przepisów.

    Natomiast on, rzecznik dyscyplinarny dolnośląsko-opolskich sędziów, nie zauważył żadnej sprzeczności między zasadami etyki zawodowej, nakazującymi unikać dwuznacznych kontaktów, a uczestnictwem Ewy Barnaszewskiej, ówczesnej wiceprezes (obecnie prezes) Sądu Okręgowego we Wrocławiu i członka Krajowej Rady Sądownictwa, w imprezie jubileuszowej w miejscowym oddziale ZUS, czyli w instytucji szczególnie często pozywanej za bezprawne decyzje. Czy po takiej ocenie postępowania prominentnej funkcjonariuszki tzw. wymiaru sprawiedliwości mam rozumieć, że może ona również przyjmować zaproszenia na urodziny (tylko te okrągłe, rzecz jasna) innych sprawców przestępstw?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz