JAJA
JAK BIRETY
Ukazem - pardon: rozporządzeniem - ministra sprawiedliwości,
od 20.10.2011 nasi powszechnie szanowani i wręcz uwielbiani sędziowie nie mają
już obowiązku zakładania biretu. To takie troszku pajacowate nakrycie głowy,
wymyślone drzewiej przez nieznanego bliżej dowcipnisia w celu nadania
aparatczykom Temidy należnej im powagi.
Fajnie, tylko czy dotychczas ktoś w III RP
widział sędziego orzekającego w birecie? Bo ja jedynie w telewizji, gdy dla
rozweselenia publiki pokazywali w niej członków Trybunału Konstytucyjnego w
pełnej gali.
Jak daleko sięgam swoją - krótką, ale dobrą
- pamięcią, w moim Wrocławiu sędziowie, mimo obowiązku ozdabiania się biretem,
zawsze pracowali z odkrytą głową. Coby się nie przegrzewała od nadludzkiego
wysiłku umysłowego podczas procesu myślowego?
Tak to towarzystwo, stosujące prawo wobec
innych, samo je na co dzień przestrzegało. Naprawdę śmiechu warte!
A już najbardziej rozbawiła mnie informacja
prasowa, że ostatnimi czasy sędziowie… nie dostawali biretu
w ogóle, choćby do szafy, na pamiątkę. Gdyby więc nawet jakiś dziwak -
legalista chciał poprawić swą urzędową urodę tym dodatkiem do gustownej czarnej togi z
fioletowym żabocikiem i do równie eleganckiego łańcucha z orłem w koronie, to
"za Chiny ludowe" (jak się w dzieciństwie mawiało u nas na podwórku)
nie mógłby, z przyczyny od siebie niezależnej, by nie rzec: niezawisłej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz