Łączna liczba wyświetleń

środa, 20 czerwca 2012

Lewe prawo (46)


POSTSCRIPTUM DO „BLOGERA FALKENSTEINA…”

   Swoje felietony z własnego bloga www.adam-klykow.blog.onet.pl wyszukuję przy pomocy guglarki, co czasem bywa zawodne. Poniewczasie zauważyłem, że w  tekście na stronie internetowej Trybunału Obywatelskiega, pt. "Bloger Falkenstein, czyli wizerunek sędziego III RP" (patrz 37. odcinek "Lewego prawa"), zabrakło poniższej miniaturki, która też powinna się tam znaleźć.

PAN SZTRAZBURG

I WŁADCA SĘDZIA

   Cenię osobników z poczuciem humoru. Co wyznawszy - powinienem pochwalić blogera o ksywie Falkenstein, autora bloga "Sub iudice". Dowcipnie wspomina on, jak to Polacy pokrzywdzeni przez funkcjonariuszy wymiaru sprawiedliwości swojego państwa piszą skargi do ministra, premiera i "oczywiście do Pana Sztrazburga". To ma być ironiczny bon mocik o czepianiu się przez poszkodowanych nieuczciwym orzecznictwem sądowym ostatniej deski ratunku, jaką bywa Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu.

   Dlaczego mnie Falkenstein tu akurat nie rozśmieszył? Nawet nie dlatego, żem sam jedną ze skarżących się w ETPC ofiar prawniczego bandytyzmu (znak rozpoznawczy: niezawisłość od konstytucji i innych ustaw) naszych szwarckieckowych cór i synów Temidy. Przede wszystkim dlatego, że bloger ten jest - czego w przeciwieństwie do swego nazwiska nie ukrywa - zawodowym sędzią! I jako taki żartem o "Panu Sztrazburgu" daje świadectwo, jak zdemoralizowanym jest typkiem.

   Ilu podobnych mu cyników decyduje w sądach o cudzych losach? Więcej niż się wydaje obywatelom, którzy nigdy (szczęściarze) nie musieli tam szukać sprawiedliwości.

03.2011


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz