Łączna liczba wyświetleń

sobota, 3 listopada 2012

Lewe prawo (221)


SZCZYTY GŁUPOTY

   ZUS-owskim szczytem głupoty nazwałem zastosowanie wobec mnie przepisu promocyjnego (premiującego aktywność zawodową) w celu restrykcyjnym (ograniczającym moje prawo do świadczenia przedemerytalnego aż do całkowitego jego pozbawienia). Demonstrując koszmarny debilizm, funkcjonariusze tej instytucji (m.in. Danuta Marciniszyn, Anna Kapucińska, Zbigniew Rak, Antoni Malaka, Halina Wolińska i Wanda Pretkiel) przez ponad 9 miesięcy sabotowali politykę prozatrudnieniową rządu i upodlali mnie za to, że postanowiłem nie brać kasy z budżetu państwa i utrzymywać się nie z pieniędzy podatników, lecz z płacy za pracę.
 
   Z kolei na miano sądowego szczytu głupoty zasługuje wykładnia Elżbiety Sobolewskiej-Hajbert z Wydziału Cywilnego Odwoławczego Sądu Okręgowego we Wrocławiu, poparta przez - uzupełniające skład orzekający w procesie apelacyjnym - Annę Kuczyńską i Izabelę Bamburowicz. Manifestując zdumiewającą niezawisłość od zdrowego rozsądku, uznały one, że odszkodowanie za bezprawie ZUS mi się nie należy, bo podczas bezpodstawnego odmawiania świadczenia przedemerytalnego nie chciałem złamać obowiązującego prawa i powstrzymywałem się od prób nielegalnego dorobienia do zasiłku dla bezrobotnych (gdybym osiągał wtedy jakiekolwiek dochody - utraciłbym zarówno zasiłek dla bezrobotnych, jak i świadczenie przedemerytalne).

   Logika sędziowskiego rozumowania w mojej sprawie jest zniewalająca: gdybym zignorował przepisy - miałbym odszkodowanie; skoro postępowałem zgodnie z nimi - nie dostałem nic. Jeśli nie liczyć pouczającej lekcji (nie)uczciwości.
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz