SZCZYTY
GŁUPOTY
ZUS-owskim
szczytem głupoty nazwałem zastosowanie wobec mnie przepisu promocyjnego
(premiującego aktywność zawodową) w celu restrykcyjnym (ograniczającym moje
prawo do świadczenia przedemerytalnego aż do całkowitego jego pozbawienia).
Demonstrując koszmarny debilizm, funkcjonariusze tej instytucji (m.in. Danuta
Marciniszyn, Anna Kapucińska, Zbigniew Rak, Antoni Malaka, Halina Wolińska i
Wanda Pretkiel) przez ponad 9 miesięcy sabotowali politykę prozatrudnieniową
rządu i upodlali mnie za to, że postanowiłem nie brać kasy z budżetu państwa i
utrzymywać się nie z pieniędzy podatników, lecz z płacy za pracę.
Z
kolei na miano sądowego szczytu głupoty zasługuje wykładnia Elżbiety
Sobolewskiej-Hajbert z Wydziału Cywilnego Odwoławczego Sądu Okręgowego we
Wrocławiu, poparta przez - uzupełniające skład orzekający w procesie
apelacyjnym - Annę Kuczyńską i Izabelę Bamburowicz. Manifestując zdumiewającą
niezawisłość od zdrowego rozsądku, uznały one, że odszkodowanie za bezprawie
ZUS mi się nie należy, bo podczas bezpodstawnego odmawiania świadczenia
przedemerytalnego nie chciałem złamać obowiązującego prawa i powstrzymywałem
się od prób nielegalnego dorobienia do zasiłku dla bezrobotnych (gdybym osiągał
wtedy jakiekolwiek dochody - utraciłbym zarówno zasiłek dla bezrobotnych, jak i
świadczenie przedemerytalne).
Logika
sędziowskiego rozumowania w mojej sprawie jest zniewalająca: gdybym zignorował
przepisy - miałbym odszkodowanie; skoro postępowałem zgodnie z nimi - nie
dostałem nic. Jeśli nie liczyć pouczającej lekcji (nie)uczciwości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz