Łączna liczba wyświetleń

piątek, 23 listopada 2012

Lewe prawo (243)


 JAK ZYSKAĆ, BY STRACIĆ

     Połączenie idiotycznego prawa, stanowionego przez (p)osłów - wybrańców narodu, z jego stosowaniem przez funkcjonariuszy publicznych, wyróżniających się debilizmem, skutkuje systematycznym ubogacaniem skarbca polish jokes. Oto kolejna perełka tubylczej bezmyślności.

    Szpital Wojewódzki w Bielsku-Białej dostał wezwanie z Ministerstwa Zdrowia. Bo nie zwrócił resortowi 10 (słownie: dziesięciu) groszy z niewykorzystanej dotacji na pensje dla lekarzy uczących się specjalizacji. Aby ten dług odzyskać, urzędnicy ministerstwa wysłali do szpitala list polecony za 4 złote. Za tępotę rządowych służbistów zapłacili de facto obywatele - podatnicy.

   W piśmie do "Gazety Wyborczej", która tę głupotę wytropiła, kierownictwo MZ wytłumaczyło ze śmiertelną powagą, godną ich intensywnej pracy umysłowej, że "niedochodzenie należności stanowi naruszenie dyscypliny finansów publicznych". W stosownej ustawie jest co prawda dodatkowy artykuł, pozwalający na umorzenie długu, gdy "zachodzi uzasadnione przypuszczenie, że w postępowaniu egzekucyjnym nie uzyska się kwoty wyższej od kosztów dochodzenia", ale wtedy szefostwo szpitala musiałoby zwrócić się z prośbą w tej sprawie, czego ono nie zrobiło.

   I na szczęście - pomyślałem - bo wówczas wymiana papierów z pieczątkami za pośrednictwem tradycyjnej poczty (wygląda na to, że mejle są w takich przypadkach wciąż "nieprawomocne") podrożyłaby odzyskiwanie 10 gr jeszcze bardziej!
 
   PS. A propos polish jokes, ale w tzw. wymiarze sprawiedliwości. Właśnie wyczytałem, że gdański sąd, który zadecydował o aresztowaniu szefa parabanku Amber Gold - Marcina P., jeszcze miesiąc później słał korespondencję do niego na jego prywatny adres zamieszkania.
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz