JAK ZYSKAĆ, BY STRACIĆ
Połączenie idiotycznego prawa, stanowionego
przez (p)osłów - wybrańców narodu, z jego stosowaniem przez funkcjonariuszy
publicznych, wyróżniających się debilizmem, skutkuje systematycznym ubogacaniem
skarbca polish jokes. Oto kolejna perełka tubylczej bezmyślności.
Szpital Wojewódzki w Bielsku-Białej dostał
wezwanie z Ministerstwa Zdrowia. Bo nie zwrócił resortowi 10 (słownie:
dziesięciu) groszy z niewykorzystanej dotacji na pensje dla lekarzy uczących
się specjalizacji. Aby ten dług odzyskać, urzędnicy ministerstwa wysłali do
szpitala list polecony za 4 złote. Za tępotę rządowych służbistów zapłacili de
facto obywatele - podatnicy.
W piśmie do "Gazety Wyborczej", która tę
głupotę wytropiła, kierownictwo MZ wytłumaczyło ze śmiertelną powagą, godną ich
intensywnej pracy umysłowej, że "niedochodzenie należności stanowi naruszenie
dyscypliny finansów publicznych". W stosownej ustawie jest co prawda dodatkowy
artykuł, pozwalający na umorzenie długu, gdy "zachodzi uzasadnione przypuszczenie,
że w postępowaniu egzekucyjnym nie uzyska się kwoty wyższej od kosztów
dochodzenia", ale wtedy szefostwo szpitala musiałoby zwrócić się z prośbą w tej
sprawie, czego ono nie zrobiło.
I na szczęście - pomyślałem - bo wówczas
wymiana papierów z pieczątkami za pośrednictwem tradycyjnej poczty (wygląda na
to, że mejle są w takich przypadkach wciąż "nieprawomocne") podrożyłaby
odzyskiwanie 10 gr jeszcze bardziej!
PS.
A propos polish jokes, ale w tzw. wymiarze sprawiedliwości. Właśnie wyczytałem,
że gdański sąd, który zadecydował o aresztowaniu szefa parabanku Amber Gold - Marcina
P., jeszcze miesiąc później słał korespondencję do niego na jego prywatny adres
zamieszkania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz