Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 19 listopada 2012

Lewe prawo (238)

 
A TO DEMOKRACJA WŁAŚNIE

   Lubię zaglądać do bloga Roberta Gwiazdowskiego, znanego prawnika i ekonomisty. Zazdroszczę mu nie tylko tajemnej dla mnie wiedzy gospodarczej, ale i ciekawych komentarzy jego czytelników.

   Np. w najnowszym poście Gwiazdowski skwitował wyniki konkursu sejmowej komisji "Przyjazne państwo" na najbardziej absurdalny polski przepis. Zwyciężył ten, który posiadaczowi prawa jazdy kategorii D zezwala na prowadzenie autobusów pełnych pasażerów, nie daje mu jednak uprawnień do kierowania zwyczajnym samochodem osobowym.

   "Ciekawe, za co biorą pieniądze posłowie? Za uchylanie uchwalonych przez siebie głupot, które wskażą im obywatele?" - pyta retorycznie Gwiazdowski, podsumowując bogaty plon konkursu (ponad 28 tys. zgłoszeń).

   Wśród komentatorów tego posta wyróżnia się internauta o nicku Waldek. Dowodzi on, że największym absurdem jest… demokracja. W tym ustroju głos wyborczy obywatela szanowanego i uczciwego przegrywa z dwoma głosami leni i obiboków spod budki z piwem. I co najbardziej odrażające, to o te dwa głosy biją się kandydaci na radnych czy posłów!

   Jeszcze jedna refleksja Waldka: "Demokracja to system, w którym ci, którzy najbardziej na niej zyskują, tak naprawdę gardzą nią, a ci, którzy najbardziej dostają od niej po dupie, wspierają swoimi głosami. Czy może być coś bardziej absurdalnego?!".

   Podpisuję się też obiema rękami pod opinią wtrącającego swoje trzy grosze internauty o nicku Georg: "Pan Waldek wyraziście opisał obraz szamba, w którym żyjemy. Nie pozostaje nam nic innego, jak „kanalizowanie” naszych stanowisk na blogach".

[tekst archiwalny z 06.2008]
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz