A TO
DEMOKRACJA WŁAŚNIE
Lubię zaglądać do bloga Roberta
Gwiazdowskiego, znanego prawnika i ekonomisty. Zazdroszczę mu nie tylko
tajemnej dla mnie wiedzy gospodarczej, ale i ciekawych komentarzy jego
czytelników.

"Ciekawe, za co biorą pieniądze posłowie? Za
uchylanie uchwalonych przez siebie głupot, które wskażą im obywatele?" - pyta
retorycznie Gwiazdowski, podsumowując bogaty plon konkursu (ponad 28 tys.
zgłoszeń).
Wśród komentatorów tego posta wyróżnia się
internauta o nicku Waldek. Dowodzi on, że największym absurdem jest…
demokracja. W tym ustroju głos wyborczy obywatela szanowanego i uczciwego
przegrywa z dwoma głosami leni i obiboków spod budki z piwem. I co najbardziej
odrażające, to o te dwa głosy biją się kandydaci na radnych czy posłów!
Jeszcze jedna refleksja Waldka: "Demokracja
to system, w którym ci, którzy najbardziej na niej zyskują, tak naprawdę gardzą
nią, a ci, którzy najbardziej dostają od niej po dupie, wspierają swoimi
głosami. Czy może być coś bardziej absurdalnego?!".
Podpisuję się też obiema rękami pod opinią
wtrącającego swoje trzy grosze internauty o nicku Georg: "Pan Waldek wyraziście
opisał obraz szamba, w którym żyjemy. Nie pozostaje nam nic innego, jak „kanalizowanie”
naszych stanowisk na blogach".
[tekst archiwalny z 06.2008]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz