Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 6 listopada 2012

Lewe prawo (224)


   Z archiwum mojego "Bloga weredyka" - dwa teksty o granicach wolności słowa na jednym konkretnym przykładzie.

KIBOLE: TUSK, TY MATOLE!

ŁYSIAK: TY ANTYPOLSKI GENSEKU!

   Nad wolnością słowa w USA i Polsce pochylił się nieprzyjazny rządowi Donalda Tuska dziennikarz – Waldemar Łysiak w swoim felietonie w tygodniku „Uważam Rze” z 30.05-5.06.2011. Napisał m.in.:

   „Gdyby któryś bojowy członek PO (…) przyswoił sobie język angielski, mógłby się wyżalić anglosaskim (amerykańskim i angielskim) politykom oraz dziennikarzom, że w jego kraju przezywa się prezesa rady ministrów „matołem”. Ale ich reakcja bardzo by go zdziwiła – zostałby wyśmiany. U nich taki epitet w politycznej naparzance słownej to eufemizm (nikogo tam nie bulwersuje pokazywanie rodziny prezydenta Baracka Obamy jako familii szympansów) – popukaliby platformersowi w głowę. Tak samo by pewnie zrobili, gdyby ktoś im doniósł, iż tuskowiec Sławomir Nowak podlizuje się pryncypałowi określając go mianem „geniusza” (zarezerwowanym dla najwybitniejszych twórców i wynalazców) – ten format wazeliny jest tam uważany za przesadny, ergo: za grubą polityczną niezręczność, czyli chybiony pijar”.

   Sam Łysiak nie kibol i zamiast od matoła wyzywa Tuska subtelniej – od antypolskiego genseka. Taki przynajmniej wydźwięk mają, w mojej ocenie, następujące fragmenty felietonu:

   „Tusk nie robi niczego pozytywnego, rozwojowego – ino trwa. Kłania się stary dowcip o przywódcach sowieckich: „Stalin udowodnił, że krajem może rządzić jeden człowiek. Chruszczow udowodnił, że krajem może rządzić jakikolwiek człowiek. Breżniew udowodnił, że krajem może w ogóle nikt nie rządzić”. Według adwersarzy Tuska, spełnia on wszystkie trzy kryteria wzorowo”.

   „Czymś zupełnie absurdalnym byłoby wytaczanie przez persony rządowe procesów (za używanie obelg/epitetów) krytykom poczynań władz. Immunitety dygnitarzy blokują adekwatny kontratak - ich nie można pozwać do sądu. Ale wyobraźmy sobie cud: Donald Tusk honorowo (to rzeczywiście byłby cud) rezygnuje z immunitetu, by sąd mógł rozpatrzyć sprawę. Jaką sprawę? Wniesioną przez patriotów zarzucających Kaszubowi antypolskość. Dowód? Wypowiedź Tuska dla Znaku (1987): „Co pozostanie z polskości, gdy odejmiemy od niej cały ten wzniosło śmieszny teatr niespełnionych marzeń oraz nieuzasadnionych urojeń? Polskość to nienormalność – takie skojarzenie narzuca mi się z bolesną uporczywością, kiedy tylko dotykam tego niechcianego tematu. Polskość wywołuje u mnie odruch buntu: historia, geografia, pech dziejowy i Bóg wie co jeszcze, wrzuciły na moje barki brzemię, którego nie mam specjalnej ochoty dźwigać”. To po jaką cholerę, człowieku, dźwigasz?! Zrzuć to „brzemię”, którym tak gardziłeś, a jednak, żeby dorwać się do stołka, wziąłeś nawet ślub kościelny po paru dekadach małżeństwa, tuż przed wyborami, dla niedrażnienia elektoratu! Za cytowane wyżej słowa żaden sąd nie zrobiłby premierowi krzywdy (oddalono by pozew migiem), bo obecne sądy wiedzą komu można przylać, a kogo trzeba głaskać, bez przejmowania się treścią i wymową dowodów, nawet tych bezspornych. Lecz jedno jest pewne: za tego rodzaju przejaw niechęci wobec ojczyzny żaden polityk nie mógłby w swoim kraju sięgnąć po wysoki państwowy urząd. Takie rzeczy to tylko (…) u nas , w III RP, proszę rodactwa”.

   Jak widać i słychać: ring wolny, polityczna napierdalanka trwa! Zresztą nie tylko na stadionach i w prasie.

05.2011
 
 
"TY MATOLE!"

A WOLNOŚĆ SŁOWA

   Co ja sądzę o kibolskim "ty matole!"? Adresowanym do premiera Donalda Tuska za decyzje - co prawda podjęte przez podległych mu wojewodów, ale z jego wyraźnej woli politycznej - zamykania stadionów przed wszystkimi kibicami piłkarskimi.

   Sądzę, że taka krytyka ad personam jest niedopuszczalna. Podpada mi pod znieważenie funkcjonariusza publicznego.

   Osobiście wyraziłbym się, że postępowanie szefa rządu było matołectwem (czyli czymś niedorzecznym, nonsensownym). Taką krytykę ad rem - dotyczącą nie osoby, lecz sprawy - uważam za uzasadnioną.

   W gniewie może nawet zaryzykowałbym stwierdzenie, że premier zachował się jak matoł. Wyczuwacie tę subtelną różnicę?

   A tak w ogóle, to w państwie demokratycznym wolność słowa powinna się kończyć dopiero tam, gdzie zaczynają się groźby, użycia przemocy zwłaszcza. Reszta - prawnie dozwolona (co najwyżej ograniczona dobrym obyczajem).

06.2011
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz