Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 1 listopada 2012

Lewe prawo (219)


PROKURATOR - WINNA?

A DZIENNIKARZE - OK?


   Pewien Czytelnik mojego bloga zauważył trafnie, że w tekście z 29.10.2012, zatytułowanym "Prokurator naruszyła prywatność osoby publicznej", krytykuję tylko szefową Prokuratury Rejonowej w Sopocie - Barbarę Skibicką. Za to, że ujawniła tabloidowi "Super Express" fakt procesowania się Marty Kaczyńskiej z pierwszym mężem Piotrem Smuniewskim o tzw. zaprzeczenie ojcostwa Ewy - starszej z jej dwojga córek. Natomiast wyraźnie oszczędzam "swoich", czyli dziennikarzy. A przecież to oni upublicznili intymne szczegóły z życia rodzinnego córki byłego prezydenta RP - Lecha Kaczyńskiego.

   Zamiast bronić kolegów po fachu własnymi słowami, zacytuję niemal w całości wydrukowany  30.10.2012 felieton pt. "Sprawa Kaczyńskiej. Nigdy nie oszukuj wyborców" - autorstwa widocznego na zdjęciu Sławomira Jastrzębowskiego, redaktora naczelnego „SE”:

   "Sprawa ujawnienia przez prokuraturę i przez „Super Express” postępowania o   zaprzeczenie ojcostwa dziecka Marty Kaczyńskiej z pierwszego małżeństwa wywołała kontrowersje nie tylko wśród prawników. Ewidentny konflikt dwóch wartości silnie polaryzował stanowiska.

   Zwolenników prymatu ochrony prywatności Marty Kaczyńskiej i jej rodziny nad prawem do jawności życia politycznego oburzyło postępowanie prokuratury i publikacja „Super Expressu”. Nie brakowało postaw i określeń silnie emocjonalnych, stygmatyzujących nasze artykuły jako rzekomo niedopuszczalną, nieuprawnioną, niczemu niesłużącą ingerencję w prywatność. Te stanowiska grzeszą wadliwością, nie biorąc pod uwagę politycznego kontekstu sprawy.

   Konfliktu wartości i interesów nie da się uniknąć w demokracji. Należy pamiętać jednak, która wartość jest dla wspólnoty, nie tylko dla poszczególnych jej członków, ważniejsza. Tu tkwi klucz do decyzji o ujawnieniu kulis sprawy rodziny Marty Kaczyńskiej.

   W roku 2005 Marta Kaczyńska wystąpiła na plakacie wyborczym swojego ojca w towarzystwie swojej córki i ówczesnego męża (domniemanego ojca dziecka). Wyborca, widząc plakat, widział szczęśliwą, tradycyjną, konserwatywną trzypokoleniową rodzinę. Ten obraz był fałszem. Niedopuszczalnym wprowadzeniem w błąd wyborców.

   Niewybaczalnym błędem było zaangażowanie przez Martę Kaczyńską dziecka do kampanii prezydenckiej ze świadomością, że na plakacie znajduje się człowiek niebędący w istocie biologicznym ojcem jej córki. Wyborcy zostali takim przekazem po prostu oszukani.

   Co do powyższych faktów nie może być sporu. Zadaniem mediów w demokratycznym państwie jest między innymi demaskowanie działań ludzi polityki i to właśnie zrobił „Super Express”. Cel tych publikacji był dużo ważniejszy niż jednostkowa sprawa Marty Kaczyńskiej i jej rodziny. To bardzo ważny sygnał dla wszystkich polityków: pod żadnym pozorem nie oszukujcie wyborców, bo prawdziwi dziennikarze sprawdzą i ujawnią fakty".

   Tyle szef "SE". Ja pozostaję przy poglądzie, że prokurator Skibicka nadużyła swojej władzy i popełniła przestępstwo przekroczenia uprawnień. Dziś dodam tylko, że dziennikarze tzw. brukowca pewnie etycznymi świętoszkami nie są, ale tu akurat mają sensowne wytłumaczenie, dlaczego postanowili opublikować informacje przekazane im przez - co najmniej nierozsądną - śledczą.

   Skoro taki z ciebie pismacki wzorzec cnót wszelakich - monologuję autoironicznie – to co sam zrobiłbyś na miejscu reporterów "SE"? Zrezygnowałbyś z opublikowania sensacyjnego tematu? Napisałbym o tej sprawie, ale tylko na prośbę Smuniewskiego, gdyby był on wrabiany przez swoją byłą żonę w ojcostwo Ewy, wbrew wykluczającym je badaniom DNA. W każdej innej sytuacji nie demaskowałbym plakatowego oszustwa Marty Kaczyńskiej, uznając nadrzędność jej prawa do prywatności i przede wszystkim mając na uwadze dobro jej córki.

www.adam-klykow.blog.onet.pl

pro1@onet.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz