SĘDZIOWIE
W PUŁAPCE PRAWNEJ
Coraz liczniejsi - niestety -
funkcjonariusze tzw. wymiaru sprawiedliwości w III RP są żywymi okazami, jak poczucie
nieomylności i bezkarności rodzi i kształtuje w człowieku lenistwo intelektualne.
Zdeprawowanym sędziom wystarczy zaklinanie rzeczywistości, że wyrokują "zgodnie
z prawem", a gdy ktoś śmie im zasadnie zarzucić samowolkę, ten zamiast
rzeczowego wyjaśnienia dostaje pouczenie o ich gwarantowanej konstytucyjnie "orzeczniczej
niezawisłości" (w domyśle: również od ustaw) i dozwolonej przez przepisy "swobodnej
(rozumianej jako dowolna) oceny dowodów".
Zapewne niektórym aparatczykom Temidy zdarza
się ruszyć głową i pojąć, że jest to po prostu działalność przestępcza -
przekraczanie uprawnień i nadużywanie władzy. Jednak ich ewentualne obawy o
skazanie za gwałt na ustawach (z konstytucją na czele) zdaje się skutecznie eliminować świadomość
ochronnej roli dożywotniego immunitetu.
A może to ja jestem leniwy umysłowo? Bo nie
ogarniam np., dlaczego częściej wznawia się procesy z błahego powodu formalnego
niż z poważnej przyczyny merytorycznej?
Może też to ja popełniam - jakby napisał
prokurator - "czyn zabroniony"? Bo walcząc, w sprawie moich udokumentowanych roszczeń
finansowych wobec ZUS, z sędziowskimi bezprawnikami, naruszam ich nietykalność?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz