BREDZENIE
O "KONTROLI
W
TRYBIE INSTANCYJNYM"
Kluczowy i zarazem jakże przewidywalny fragment odpowiedzi wiceprezes Sądu
Apelacyjnego we Wrocławiu - Barbary Krameris na moją skargę na prezes Sądu Okręgowego we Wrocławiu - Ewę Barnaszewską do
ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina, brzmi:
"Jednocześnie wyjaśniam, że Prezes Sądu
w ramach sprawowanego nadzoru administracyjnego nie jest uprawniony do
ingerencji w orzecznictwo sędziów. Podlega ono kontroli w trybie
instancyjnym".
Jak ta "kontrola w trybie
instancyjnym" wyglądała w sprawie moich roszczeń finansowych wobec Zakładu
Ubezpieczeń Społecznych?
Tak mianowicie, że sędziowie Wydziału
Cywilnego Odwoławczego Sądu Okręgowego we Wrocławiu, z
ElżbietąSobolewską-Hajbert, Urszulą Kubowską-Pieniążek i Grażyną Josiak na
czele, w całym postępowaniu apelacyjnym i skargowym pozostawali ślepi i głusi
na dowody niezgodności z prawem orzeczenia autorstwa asesor Sądu Rejonowego dla
Wrocławia-Śródmieścia - Anny Sobczak, która przyznała mi tylko symboliczne
zadośćuczynienie, bez należnego odszkodowania. Nie zważając na przedkładane im
fakty, uprawomocnili oni samowolkę młodego niedouka, ignorując nawet literę
ustaw, którym przecież podlegają konstytucyjnie, a także lekceważąc wyrok Sądu
Najwyższego, który podziela moją interpretację przepisów dotyczących meritum sporu.
Zatem jak bezmyślnym, proszę wiceprezes
Krameris, trzeba być aparatczykiem tzw. wymiaru sprawiedliwości, by pisać w tym
konkretnym przypadku o możliwości zmienienia wyroku w trybie instancyjnym?
Takowa kontrola zwyczajnie nie zadziałała!
Dlaczego jedyną ofiarą przestępstwa sądowego
ma być sam pokrzywdzony, czyli ja? Nie ma mojej zgody na to, by krzywdziciele
- sędziowie - pozostali zupełnie bezkarni!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz