Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 1 października 2012

Lewe prawo (186)


BREDZENIE O "KONTROLI

W TRYBIE INSTANCYJNYM"

   Kluczowy i zarazem jakże przewidywalny fragment odpowiedzi wiceprezes Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu - Barbary Krameris na moją skargę na prezes Sądu Okręgowego we Wrocławiu - Ewę Barnaszewską do ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina, brzmi:

   "Jednocześnie wyjaśniam, że Prezes Sądu w ramach sprawowanego nadzoru administracyjnego nie jest uprawniony do ingerencji w orzecznictwo sędziów. Podlega ono kontroli w trybie instancyjnym".

   Jak ta "kontrola w trybie instancyjnym" wyglądała w sprawie moich roszczeń finansowych wobec Zakładu Ubezpieczeń Społecznych?

   Tak mianowicie, że sędziowie Wydziału Cywilnego Odwoławczego Sądu Okręgowego we Wrocławiu, z ElżbietąSobolewską-Hajbert, Urszulą Kubowską-Pieniążek i Grażyną Josiak na czele, w całym postępowaniu apelacyjnym i skargowym pozostawali ślepi i głusi na dowody niezgodności z prawem orzeczenia autorstwa asesor Sądu Rejonowego dla Wrocławia-Śródmieścia - Anny Sobczak, która przyznała mi tylko symboliczne zadośćuczynienie, bez należnego odszkodowania. Nie zważając na przedkładane im fakty, uprawomocnili oni samowolkę młodego niedouka, ignorując nawet literę ustaw, którym przecież podlegają konstytucyjnie, a także lekceważąc wyrok Sądu Najwyższego, który podziela moją interpretację przepisów dotyczących meritum sporu.

   Zatem jak bezmyślnym, proszę wiceprezes Krameris, trzeba być aparatczykiem tzw. wymiaru sprawiedliwości, by pisać w tym konkretnym przypadku o możliwości zmienienia wyroku w trybie instancyjnym? Takowa kontrola zwyczajnie nie zadziałała!

   Dlaczego jedyną ofiarą przestępstwa sądowego ma być sam pokrzywdzony, czyli ja? Nie ma mojej zgody na to, by krzywdziciele - sędziowie - pozostali zupełnie bezkarni!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz