Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 21 października 2012

Lewe prawo (208)


POSZLAKI JAK DOWODY

   Aby skazać kogoś za zabójstwo, trzeba mieć niepodważalne dowody popełnienia przez niego zbrodni. Truizm? Nie dla funkcjonariuszy tzw. wymiaru sprawiedliwości w III RP. Im wystarczają poszlaki.

   Dorota Kaźmierska została skazana przez Sąd Okręgowy w Bydgoszczy na 25 lat więzienia. Za rzekome zabicie męża z jego pistoletu. Ona twierdzi, że tego nie zrobiła. Do śmiertelnego strzału przyznała się natomiast, w obecności wezwanych pracowników pogotowia ratunkowego, jej nieletnia córka Patrycja.

   W tle tej tragedii w inteligenckiej, zamożnej rodzinie była psychiczna i fizyczna przemoc męża wobec żony. On często katował ją na oczach dzieci, po pijanemu i na trzeźwo. Potem przepraszał i zapewniał, że już nigdy więcej. Po czym upokarzał i bił znowu.

   Na pistolecie, który wcześniej jego właściciel niejednokrotnie przystawiał torturowanej kobiecie do skroni, nie znaleziono żadnych odcisków palców. Podstawę 25-letniego wyroku stanowiło domniemanie, że skoro zastrzelony znęcał się nad swoją żoną - to tylko ona mogła być sprawczynią mordu.

   Badający Kaźmierską psycholodzy uznali ją za osobę o wysokim ilorazie inteligencji, w naturze której nie leży zabijanie. Tymczasem sąd umniejszał znaczenie wszystkiego, co mogłoby wpływać na jej korzyść.

   Maciej Lisowski i Monika Kryk z monitorującej tę sprawę Fundacji "Lex Nostra" zapytali Kaźmierską, co radziłaby kobietom - ofiarom mężowskiej przemocy. Odpowiedziała tak: "Żeby się spakowały, uciekały jak najdalej od sprawcy i nigdy nie mówiły nikomu, gdzie są, bo to jest chyba jedyne wyjście".

   Obecnie skazana przebywa w więzieniu w Grudziądzu, gdzie zapracowała na bardzo pozytywną opinię. Po kilku latach odbywania kary, stara się przy pomocy kancelarii "Lex Nostra" o wznowienie postępowania.
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz