Łączna liczba wyświetleń

piątek, 26 października 2012

Lewe prawo (213)

 
SĘDZIA - ZAWÓD (GEN)ETYCZNY

   Jeden z najlepszych blogerów wśród polskich prawników, były sędzia Janusz Wojciechowski (na zdjęciu) pisze w najnowszym felietonie z 23.10.2012, zatytułowanym "Sądzą nas dzieci sędziów - sąd genetycznie zmodyfikowany", kogo faworyzuje Krajowa Rada Sądownictwa.

   Autor zaczyna od konkretnego przykładu. O urząd sędziego jednego z sądów rejonowych konkurowały: pani prokurator z 14-letnim stażem oskarżyciela i nienagannymi opiniami służbowymi oraz młoda prawniczka z 3-letnim stażem asystentki sędziego.

   "Jak państwo sądzą - kto wygrał? Doświadczona zawodowo i życiowo pani prokurator, czy nieopierzona asystentka?

   Zgadli państwo - w Krajowej Radzie Sądownictwa stosunkiem głosów szesnaście do zera wyścig do urzędu sędziego wygrała asystentka. A pani prokurator otrzymała uprzejme zawiadomienie, że jej kandydatura nie uzyskała poparcia.

   I jeszcze taki jeden, pewnie nieistotny szczegół - rodzice asystentki są sędziami. To już trzecia toga sędziowska w rodzinie i niekoniecznie ostatnia".

   Kontynuując, Wojciechowski wspomina o swej rozmowie z doświadczonym adwokatem po pięćdziesiątce i cytuje jego słowa:

   "- Czuję, że mógłbym być naprawdę dobrym sędzią. Znam pracę prawniczą od podszewki, przez dziesiątki lat stawałem z obu stron sędziowskiego stołu, a i sam w życiu niemało już przeżyłem. Ja chciałbym zostać sędzią. Ale nie wystartuję w tej upokarzającej konkurencji, bo przegram z jakąś dwudziestoparolatką, która poprzez rodziców jest do zawodu sędziowskiego genetycznie predestynowana".

   "Kiedyś, w paskudnym PRL-u - puentuje Wojciechowski - związki rodzinne między sędziami, prokuratorami, adwokatami były wykluczone. Nie mogło być w ogóle małżeństw sędziowsko-adwokackich, dalsza rodzina nie mogła wykonywać pozostających w kolizji zawodów prawniczych w tym samym okręgu. Dziś w tym samym mieście powiatowym mąż prokurator rejonowy kieruje akty oskarżenia do sądu rejonowego, gdzie sędzią w sprawach karnych jest jego czcigodna małżonka i nikomu to nie przeszkadza. Nikt nie podejrzewa, że pan prokurator może na przykład nie składać apelacji, żeby małżonce nie przysporzyć pracy i nie opóźnić przez to rodzinnego obiadu...".

   Mnie ta opisana przez Wojciechowskiego polityka kadrowa Krajowej Rady Sądownictwa wcale nie dziwi m.in. dlatego, że miałem okazję poznać uczciwość, prawość i etyczność zasiadającej w prezydium tego gremium Ewy Barnaszewskiej, na co dzień prezesującej Sądowi Okręgowemu we Wrocławiu. W swoim miejscu pracy przyzwala ona nadzorowanym sędziom na orzeczniczą niezawisłość od ustaw, w sprawie moich roszczeń finansowych wobec Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, a także nie zauważa nic nagannego w skorzystaniu przez siebie z zaproszenia do udziału w jubileuszu tegoż ZUS-u, instytucji szczególnie często pozywanej przez pokrzywdzonych obywateli.
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz