SĘDZIA
- ZAWÓD (GEN)ETYCZNY
Jeden z najlepszych blogerów wśród polskich
prawników, były sędzia Janusz Wojciechowski (na zdjęciu) pisze w najnowszym felietonie z 23.10.2012, zatytułowanym "Sądzą nas dzieci sędziów - sąd genetycznie zmodyfikowany", kogo faworyzuje Krajowa
Rada Sądownictwa.
Autor zaczyna od konkretnego przykładu. O
urząd sędziego jednego z sądów rejonowych konkurowały: pani prokurator z 14-letnim
stażem oskarżyciela i nienagannymi opiniami służbowymi oraz młoda prawniczka z
3-letnim stażem asystentki sędziego.
"Jak państwo sądzą - kto wygrał?
Doświadczona zawodowo i życiowo pani prokurator, czy nieopierzona asystentka?
Zgadli państwo - w Krajowej Radzie
Sądownictwa stosunkiem głosów szesnaście do zera wyścig do urzędu sędziego
wygrała asystentka. A pani prokurator otrzymała uprzejme zawiadomienie, że jej
kandydatura nie uzyskała poparcia.
I jeszcze taki jeden, pewnie nieistotny
szczegół - rodzice asystentki są sędziami. To już trzecia toga sędziowska w
rodzinie i niekoniecznie ostatnia".
Kontynuując, Wojciechowski wspomina o swej
rozmowie z doświadczonym adwokatem po pięćdziesiątce i cytuje jego słowa:
"- Czuję, że mógłbym być naprawdę dobrym
sędzią. Znam pracę prawniczą od podszewki, przez dziesiątki lat stawałem z obu
stron sędziowskiego stołu, a i sam w życiu niemało już przeżyłem. Ja chciałbym
zostać sędzią. Ale nie wystartuję w tej upokarzającej konkurencji, bo przegram
z jakąś dwudziestoparolatką, która poprzez rodziców jest do zawodu
sędziowskiego genetycznie predestynowana".
"Kiedyś, w paskudnym PRL-u - puentuje Wojciechowski
- związki rodzinne między sędziami, prokuratorami, adwokatami były wykluczone.
Nie mogło być w ogóle małżeństw sędziowsko-adwokackich, dalsza rodzina nie
mogła wykonywać pozostających w kolizji zawodów prawniczych w tym samym okręgu.
Dziś w tym samym mieście powiatowym mąż prokurator rejonowy kieruje akty
oskarżenia do sądu rejonowego, gdzie sędzią w sprawach karnych jest jego
czcigodna małżonka i nikomu to nie przeszkadza. Nikt nie podejrzewa, że pan
prokurator może na przykład nie składać apelacji, żeby małżonce nie przysporzyć
pracy i nie opóźnić przez to rodzinnego obiadu...".
Mnie ta opisana przez Wojciechowskiego polityka
kadrowa Krajowej Rady Sądownictwa wcale nie dziwi m.in. dlatego, że miałem
okazję poznać uczciwość, prawość i etyczność zasiadającej w prezydium tego gremium Ewy Barnaszewskiej,
na co dzień prezesującej Sądowi Okręgowemu we Wrocławiu. W swoim miejscu pracy
przyzwala ona nadzorowanym sędziom na orzeczniczą niezawisłość od ustaw, w sprawie moich roszczeń finansowych wobec Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, a także nie zauważa nic nagannego w skorzystaniu przez siebie z zaproszenia
do udziału w jubileuszu tegoż ZUS-u,
instytucji szczególnie często pozywanej przez pokrzywdzonych obywateli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz