REMEDIUM
NA BEZROBOCIE?
SĘDZIĄ BYĆ!
SĘDZIĄ BYĆ!
Młody Polaku, zanim spełnisz swoje dziecięce
marzenie i zostaniesz, jak ja, szczęśliwym emerytem, musisz w międzyczasie
trochę (kilkadziesiąt lat) popracować. Jak takiś, dziadek, mądry - pouczam sam
siebie - to poradź chociaż, jak nie zostać bezrobotnym i mieć dożywotnie
zatrudnienie, sowicie opłacane i kompletnie nieodpowiedzialne.
Ależ to proste! Wystarczy zostać sędzią
(sądowym, nie piłkarskim).
Najlepiej dobrze się urodzić. W rodzinie, w
której mamusia, tatuś lub oboje są prawnikami albo mają wśród nich krewnych lub
przynajmniej znajomych. Musisz bowiem pamiętać, że żyjesz w republice kolesiów.
Bez nepotycznego wsparcia kariery na tej posadzie państwowej raczej nie
zrobisz.
Chyba że poświęcisz najlepszy okres życia na
równie czasochłonne, co deprawujące studia i takąż aplikację. Gdzie twoi
nauczyciele z PRL-owską, a często PZPR-owską przeszłością, przerobią cię na
swój obraz i podobieństwo. Ukształtują w tobie poczucie nieomylności i
bezkarności. Wzmocnione gwarantowaną konstytucyjnie orzeczniczą niezawisłością
od kogokolwiek, tudzież immunitetem chroniącym przed jakimikolwiek
przykrościami za praktykowanie antyustawowej samowolki.
Gdy po takim demoralizującym praniu mózgu
utracisz kontakt z elementarną sprawiedliwością, zostaniesz uznany za gotowego
do jej wymierzania "w imieniu RP". Za co będzie ci się należeć, jak psu kość,
wynagrodzenie co najmniej parokrotnie lub nawet kilkakrotnie wyższe od średniej
płacy krajowej, bez potrącania choćby złotówki na ZUS. Bo twoje zarobki, a także niezwykle wysoką emeryturę zwaną "uposażeniem w stanie spoczynku", w
całości sfinansują obywatele, jakże często przez ciebie terroryzowani i
upodlani. Wyżywisz się pasożytując na cudzych podatkach.
Żyć nie umierać, nieprawdaż?
PS. Ja też mam papiery sędziego. Szachowego. Zaliczyłem stosowny kurs i egzamin. Nie dla władzy (jakiejś tam) i nie dla pieniędzy (tu akurat niewielkich i przeze mnie niespecjalnie poszukiwanych), lecz z zamiłowania do tej najwspanialszej z gier.
www.adam-klykow.blog.onet.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz