Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 22 października 2012

Lewe prawo (209)


KŁAMCA(?) LUSTRACYJNY

I NIEZWERYFIKOWANA SĘDZIA

   Szybko postępująca kariera Dolnoślązaka Ignacego Bochenka została nagle przerwana w roku 2003, gdy zdążył jeszcze awansować z funkcji wicewojewody dolnośląskiego na wiceministra Skarbu Państwa w rządzie Leszka Millera. Wtedy też warszawski Sąd Lustracyjny uznał po niejawnym procesie, że ten działacz Unii Pracy w swoim oświadczeniu zataił agenturalne związki ze służbami specjalnymi PRL.

   W zasobach archiwalnych Instytutu Pamięci Narodowej znaleziono dokument, z którego wynika, że w 1986 Bochenek, będąc głównym elektrykiem w Zakładach Przemysłu Dziewiarskiego "Milana" w Legnicy, został zwerbowany na tajnego współpracownika Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie "Alek". Na tej podstawie rzecznik interesu publicznego Bogusław Nizieński oskarżył go o tzw. kłamstwo lustracyjne.

   Bochenek do bycia donosicielem konsekwentnie się nie przyznawał. W 2008 sędzia Barbara Krameris z Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu uchyliła niekorzystny dla niego wyrok tutejszego Sądu Okręgowego (właściwego do rozpatrzenia kolejnego odwołania po rozwiązaniu Sądu Lustracyjnego i urzędu rzecznika interesu publicznego w 2007, po 10 latach funkcjonowania). Jej zdaniem - cytuję informację ze strony internetowej Radia RAM - "jeżeli nie będzie stuprocentowych dowodów w tej sprawie, to Ignacy B. powinien być oczyszczony z zarzutu kłamstwa". Doszukała się nieprawidłowości w analizie i ocenie zawartości akt przez niższą instancję.

   Sprawa byłaby dla mnie niewarta przypominania, gdyby nie występująca w niej Krameris. Zaczynała ona karierę sędziowską w Sądzie Rejonowym w Zgorzelcu w 1982, a więc tuż po wprowadzeniu stanu wojennego. Funkcjonariuszami ówczesnego "wymiaru sprawiedliwości" zostawały osoby darzone pełnym zaufaniem przez towarzyszy aparatczyków z Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. A gdy ci polityczni decydenci uważali kogoś za "niepewnego", ten musiał podpisać deklarację lojalności. Wprawdzie tzw. lojalka nie nakazywała współpracować z innymi organami państwa, w tym z SB, ale zobowiązywała do przestrzegania "porządku prawnego Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej", czyli de facto do utrwalania tzw. władzy ludowej.

   Czy w III RP sędziowie z taką przeszłością, jak Krameris, powinni zajmować się lustracją domniemanych i rzeczywistych kapusiów? Wygląda na to, że w skansenie PRL, którym są sądy z ich niezweryfikowanymi do dziś kadrami - jak najbardziej.
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz