KŁAMCA(?)
LUSTRACYJNY
I NIEZWERYFIKOWANA SĘDZIA
I NIEZWERYFIKOWANA SĘDZIA
Szybko postępująca kariera Dolnoślązaka
Ignacego Bochenka została nagle przerwana w roku 2003, gdy zdążył jeszcze awansować
z funkcji wicewojewody dolnośląskiego na wiceministra Skarbu Państwa w rządzie
Leszka Millera. Wtedy też warszawski Sąd Lustracyjny uznał po niejawnym procesie,
że ten działacz Unii Pracy w swoim oświadczeniu zataił agenturalne związki
ze służbami specjalnymi PRL.
W zasobach archiwalnych Instytutu Pamięci
Narodowej znaleziono dokument, z którego wynika, że w 1986 Bochenek, będąc
głównym elektrykiem w Zakładach Przemysłu Dziewiarskiego "Milana" w
Legnicy, został zwerbowany na tajnego współpracownika Służby Bezpieczeństwa o
pseudonimie "Alek". Na tej podstawie rzecznik interesu publicznego Bogusław
Nizieński oskarżył go o tzw. kłamstwo lustracyjne.
Bochenek do bycia donosicielem konsekwentnie się
nie przyznawał. W 2008 sędzia Barbara
Krameris z Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu uchyliła niekorzystny dla niego wyrok
tutejszego Sądu Okręgowego (właściwego do rozpatrzenia kolejnego odwołania po
rozwiązaniu Sądu Lustracyjnego i urzędu rzecznika interesu publicznego w 2007, po 10 latach funkcjonowania). Jej zdaniem - cytuję informację ze
strony internetowej Radia RAM - "jeżeli
nie będzie stuprocentowych dowodów w tej sprawie, to Ignacy B. powinien być
oczyszczony z zarzutu kłamstwa". Doszukała się nieprawidłowości w analizie i
ocenie zawartości akt przez niższą instancję.
Sprawa byłaby dla mnie niewarta
przypominania, gdyby nie występująca w niej Krameris. Zaczynała ona karierę
sędziowską w Sądzie Rejonowym w Zgorzelcu w 1982, a więc tuż po wprowadzeniu
stanu wojennego. Funkcjonariuszami ówczesnego "wymiaru sprawiedliwości" zostawały
osoby darzone pełnym zaufaniem przez towarzyszy aparatczyków z Polskiej Zjednoczonej Partii
Robotniczej. A gdy ci polityczni decydenci uważali kogoś za "niepewnego", ten musiał
podpisać deklarację lojalności. Wprawdzie tzw. lojalka nie nakazywała
współpracować z innymi organami państwa, w tym z SB, ale zobowiązywała do
przestrzegania "porządku prawnego Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej", czyli de facto do
utrwalania tzw. władzy ludowej.
Czy w III RP sędziowie z taką przeszłością,
jak Krameris, powinni zajmować się lustracją domniemanych i rzeczywistych kapusiów? Wygląda na to, że w skansenie PRL,
którym są sądy z ich niezweryfikowanymi do dziś kadrami - jak najbardziej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz