Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 23 października 2012

Lewe prawo (210)


W KUPIE RAŹNIEJ

   W blogu rzecznika prasowego Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia" - Bartłomieja Przymusińskiego jeden z jego kolegów po fachu pożalił się w komentarzu pod publikacją "Apel o debatę w sprawie sądownictwa" z 25.06.2010, że "nikt nas nie lubi". Ten to przynajmniej ma świadomość, jak znienawidzone środowisko zawodowe reprezentuje.

   Jeśli ów anonim bez nicka chciałby się dowiedzieć, dlaczego polscy sędziowie są tak nielubiani, polecam mu np. przyswojenie - znalezionego przeze mnie kilka minut później, a datowanego 29.03.2010 - tekstu blogera Salonu24 Filipa Stankiewicza pt. "Nielogiczne wyroki sądów". Mnie bardziej niż wyliczanka niedorzecznych orzeczeń dały do myślenia fragmenty kilku komentarzy internautów.
 
  Cichoszjan: "Fakt. Władza sądownicza wymknęła się spod kontroli społeczeństwa. Sama sobie jest sterem i okrętem. Działa pod wyizolowanym kloszem".

   Horsefish: "Nie ma szans na naprawę sądownictwa reformami, gdyż każda próba będzie zablokowana przez tę władzę. Jedyna szansa, że ilość absurdów, jakie ta władza tworzy, wydając wyroki zaprzeczające zdrowemu rozsądkowi, osiągnie taką masę krytyczną, że cały ten system trzeba będzie zbudować od nowa. Absurdów musi być tyle, żeby nikt nie odważył się bronić tego tałatajstwa. Wszystko ma swoją wytrzymałość".

   Bajbars: "Najsmutniejsze, że publicznie plecione androny o nieomylności sądów robią swoje. Ewidentne ofiary sądów nie mogą liczyć na niczyje [autor wpisu miał zapewne na myśli inne władze: ustawodawczą i wykonawczą - przypisek mój] poparcie, czy choćby sympatię".

   Bussile: "Trzeba zacząć coś robić w tej sprawie. W każdym zawodzie, jak ktoś popełnia za dużo błędów, to prędzej czy później wypada z obiegu: dentysta traci pacjentów, hydraulik nie ma zleceń. Na sędziego nie ma bata. Mnie najbardziej oburza ich bezwstyd. Wiele wyroków przeczy rozumowi, a sędzia ma wypisane na czole: „I co mi zrobicie?”. Ktoś już kiedyś proponował, żeby w takich przypadkach nagłaśniać sprawę wraz z nazwiskiem sędziego. Żeby chociaż było mu jej wstyd, chociaż tyle".

   Po lekturze zacytowanych wpisów kolejny raz wzmocniłem się w przekonaniu, że również mój blog ma sens. Im więcej demonstrujących publicznie obywatelskie nieposłuszeństwo wobec bezprawników z wymiaru niesprawiedliwości, tym bliżej rozliczenia nierzetelnych funkcjonariuszy trzeciej władzy z ich - na razie wciąż jeszcze bezkarnych - orzeczniczych samowolek.

(pisane w lipcu 2010)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz