WTOPA
PREMIERA
Widział to i śmiał się z tego cały medialny
świat: 16.10.2012 zamiast piłkarzy Polski i Anglii, na zalaną deszczówką murawę
Stadionu Narodowego w Warszawie wbiegli dwaj kibice - widoczny na zdjęciu 41-letni Adam Dziewulak
(nie ma nic przeciwko ujawnianiu swego nazwiska przez dziennikarzy) i jego rok
młodszy kolega Mariusz W. Obaj uciekali na przemoczonym boisku przed ścigającymi
ich ochroniarzami, by wnet dać się złapać przy próbie pływania na trawie.
Happenerom, którzy rozbawili tłum na trybunach,
wściekły na organizatorów meczu za niezamknięcie dachu nad obiektem, groziło
za niedozwoloną akcję, będącą niewątpliwie naruszeniem prawa, nawet do
trzech lat więzienia. Na szczęście tym razem sędziom, rozpatrującym incydent już
dwa dni później, nie zabrakło zdrowego rozsądku: skończyło się dla obu "przestępców",
doprowadzonych na rozprawę z policyjnego aresztu, na dwuletnim zakazie stadionowym i zapłaceniu kosztów procesu (110 i 170 złotych).
Mnie najbardziej zaskoczyła niemądra reakcja
Donalda Tuska. Moim zdaniem, kto jak kto, ale szef rządu nie powinien świergotać na Twitterze, że
wprawdzie "trzeba dbać o bezpieczeństwo na stadionach", niemniej "ich [Dziewulaka
i Mariusza W.] akcja nikomu nie zagrażała" i "nie zasługują [oni] na karę".
Doradzę premierowi, jak politolog historykowi, lekturę "Psychologii tłumu"
Gustave’a Le Bona. Może zrozumie, że ten happening wcale nie musiał mieć
happy endu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz