Łączna liczba wyświetleń

piątek, 5 października 2012

Lewe prawo (190)


MÓJ BLOGOWY SAMOSĄD
 
SĘDZIOWSKICH BEZPRAWNIKÓW

   Jeśli jacyś sędziowie uważają, że ich swoim blogowaniem znieważam, to niech mi jeden z drugim wytłumaczy, czy w sprawie moich roszczeń finansowych wobec ZUS mam jakiś lepszy sposób na zaprotestowanie przeciwko antykonstytucyjnej, przestępczej i bezkarnej samowoli niektórych wrocławskich aparatczyków tzw. wymiaru sprawiedliwości. Co mam robić w sytuacji, gdy na wszystkich etapach postępowania, z odwoławczym i skargowym włącznie, ci bezprawnicy bezwstydnie demonstrują swą niezawisłość od litery przepisów ustawowych, dotyczących meritum sporu?

   Zawiadomić prokuraturę o popełnieniu przez nich przestępstwa przekroczenia uprawnień, ściganego z art. 231 par. 1 Kodeksu karnego? Nie żartujmy - nie tylko oni, także inni funkcjonariusze publiczni, gwałcący prawo na szkodę zwykłego obywatela, są pod szczególną ochroną gwarantujących im nietykalność śledczych.

   Urządzić długotrwałą głodówkę pod sądem? Taki głupi to ja nie jestem, by dobrowolnie tracić zdrowie na donkiszoterię i skazywać się na politowanie.

   Żalić się prezydentowi państwa, marszałkom Sejmu i Senatu, premierowi, rzecznikowi praw obywatelskich etc.? Też, podobnie jak donos do prokuratury, mam to już za sobą i wiem, że równie owocne jest pisanie na Berdyczów.

   Jakby nie kombinować, pozostaje mi samosąd. Taki najłagodniejszy, blogowy - bez przemocy fizycznej i niedopuszczalnych gróźb.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz