MÓJ BLOGOWY
SAMOSĄD
SĘDZIOWSKICH
BEZPRAWNIKÓW
Jeśli jacyś sędziowie uważają, że ich swoim
blogowaniem znieważam, to niech mi jeden z drugim wytłumaczy, czy w sprawie
moich roszczeń finansowych wobec ZUS mam jakiś lepszy sposób na zaprotestowanie
przeciwko antykonstytucyjnej, przestępczej i bezkarnej samowoli niektórych
wrocławskich aparatczyków tzw. wymiaru sprawiedliwości. Co mam robić w
sytuacji, gdy na wszystkich etapach postępowania, z odwoławczym i skargowym
włącznie, ci bezprawnicy bezwstydnie demonstrują swą niezawisłość od litery
przepisów ustawowych, dotyczących meritum sporu?
Zawiadomić prokuraturę o popełnieniu przez
nich przestępstwa przekroczenia uprawnień, ściganego z art. 231 par. 1 Kodeksu
karnego? Nie żartujmy - nie tylko oni, także inni funkcjonariusze publiczni,
gwałcący prawo na szkodę zwykłego obywatela, są pod szczególną ochroną
gwarantujących im nietykalność śledczych.
Urządzić długotrwałą głodówkę pod sądem?
Taki głupi to ja nie jestem, by dobrowolnie tracić zdrowie na donkiszoterię i
skazywać się na politowanie.
Żalić się prezydentowi państwa, marszałkom
Sejmu i Senatu, premierowi, rzecznikowi praw obywatelskich etc.? Też, podobnie
jak donos do prokuratury, mam to już za sobą i wiem, że równie owocne jest
pisanie na Berdyczów.
Jakby nie kombinować, pozostaje mi samosąd.
Taki najłagodniejszy, blogowy - bez przemocy fizycznej i niedopuszczalnych gróźb.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz