PRAWO
I SPRAWIEDLIWOŚĆ PO SWOJSKU
Jarosław Wałęsa, syn Lecha, europoseł, 2.09.2011
gnał motocyklem z prędkością znacznie przekraczającą 90 km na godz. Szaleńczy
wyścig z czasem zakończył we wsi Stropkowo na Mazowszu zderzeniem z samochodem
osobowym, który wyjeżdżał z pobocza na drogę zza stojącej ciężarówki. Młody
Wałęsa doznał 36 różnych złamań, ale przeżył. Lekarze jakimś cudem zdołali go
poskładać po 17 operacjach chirurgicznych.
Moje współczucie dla poszkodowanego ustąpiło
w ostatnich dniach ansie wobec niego. Okazał się on bowiem równiejszy wobec
prawa, obowiązującego ponoć wszystkich obywateli III RP jednako.
Spośród dwóch uczestników wypadku, Sąd Rejonowy
w Sierpcu (a konkretnie: sędzia Marian Kuncewicz) wyrokiem z 5.11.2012 ukarał
tylko kierowcę samochodu - Tadeusza M. Za nieostrożne włączanie się do ruchu dostał
rok więzienia w zawieszeniu, a ponadto musi wypłacić lekkomyślnemu motocykliście
20 tys. zł odszkodowania zwanego nawiązką.
Natomiast prezydentowicz nie zapłaci za swoją
głupią jazdę na maksa nawet symbolicznego mandatu. Policja w Sierpcu tak długo
zwlekała z wnioskiem o wymierzenie grzywny za to ewidentne wykroczenie, aż minął
rok i sprawa się po prostu przedawniła.
Kto zostałby ukarany, gdyby Wałęsa i Tadeusz
M. zamienili się miejscami? Jak znam bezstronność funkcjonariuszy organów
ścigania i tzw. wymiaru sprawiedliwości, wtedy winą za spowodowanie wypadku
zostałby obciążony - pędzący na motocyklu z nadmierną szybkością - zwykły
obywatel.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz