Dziś tekst archiwalny z mojego "Bloga weredyka" ze stycznia 2008. Jego ostatnie zdanie okazało się prorocze pół roku później...
SĄDOWE
PEREŁKI
Sam bym tego nie wymyślił. Od czego jednak
są tęgie głowy z Wydziału Cywilnego Sądu Rejonowego dla Wrocławia-Śródmieścia…
W pierwszej wersji pozwu przeciwko ZUS-owi o
odszkodowanie i zadośćuczynienie za ponad 9-miesięczną zwłokę w przyznaniu mi
należnego świadczenia przedemerytalnego, zasugerowałem organowi wymiaru
sprawiedliwości, by pieniądze na spełnienie moich roszczeń pochodziły nie z
budżetu państwa, lecz z kieszeni 11 wyszczególnionych z nazwiska urzędników z
Wrocławia i Warszawy, winnych tego bezprawia.
No i otrzymałem z sądu anonimowe (!) "wezwanie
do usunięcia braków formalnych w terminie tygodniowym pod rygorem zwrotu
pozwu". Konkretnie: zobowiązanie do "podania adresów zamieszkania pozwanych" i
do "dołączenia 11 odpisów pozwu".
Jak
sąd wyobraża sobie ustalenie przeze mnie adresów zamieszkania tylu urzędników w
tak krótkim czasie i bez łamania ustawy o ochronie danych osobowych? Odpowiedzi
na to pytanie nie otrzymałem. Ponieważ zadanie było niewykonalne, w nowej
wersji mojego pozwu nie ma żadnego nazwiska. Jest jeden pozwany: ZUS jako tzw.
osoba prawna.
Przy okazji tej sprawy dała też o sobie znać
asesor Sądu Rejonowego dla Wrocławia-Śródmieścia Anna Sobczak. Uznała ona, że
Powiatowy Urząd Pracy we Wrocławiu, nie mający - o czym nie wiedziałem -
osobowości prawnej i w konsekwencji zdolności występowania w procesie jako
strona, jest instytucją… bezpańską, w związku z czym nie może zostać pozwany i
ukarany. Ustaliłem za panią przyszłą sędzię, że ten PUP najzwyczajniej podlega
prezydentowi miasta i to on urzędowo odpowiada za winy zatrudnionych tam
urzędników. Nie spodziewam się wdzięczności, obym tylko nie stał się celem
odwetu…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz