SĄD:
POKRZYWDZONYMI SĄ OSZUŚCI
- Tu nie ma sprawiedliwości! Tu jest sąd! -
zagrzmiał sędzia, gdy pokrzywdzony uparcie zwracał się doń "wysoka
sprawiedliwości" zamiast "wysoki sądzie". Ten znany dowcip "z brodą" z
pewnością nie śmieszy coraz liczniejsze ofiary orzeczniczej paranoi polskich
sądów.
Właśnie jestem po lekturze tabloidu "Fakt" z
1-2.12.2012, a konkretnie: zestawu tekstów o przekrętach nieistniejącej już agencji
finansowej "Grosik". Wedle prokuratora Marka Żendziana z Prokuratury Okręgowej
w Białymstoku, firma ta od grudnia 2004 do września 2005 oszukała co najmniej
8,3 tys. klientów. Przyjęła od nich, jako pośrednik, opłaty rachunków za czynsz, prąd, telefon itp. na
łączną kwotę ponad 1,7 mln zł. Pieniądze te nie trafiły jednak do adresatów i
nadawcy musieli regulować należności po raz wtóry. Większość oszukanych
stanowią ubodzy emeryci, dla których liczy się każda zaoszczędzona złotówka.
Skusiła ich niska, 99-groszowa prowizja od przelewu.
Tymczasem Sąd Apelacyjny w Białymstoku prawomocnym wyrokiem z
29.11.2012 uchylił wobec dwojga oskarżonych członków zarządu agencji:
33-letniego Mariusza B. i jego rówieśnicy Magdaleny T. (na zdjęciu) obowiązek naprawienia
szkody. Poprzednio tamtejszy Sąd
Okręgowy uniewinnił oboje szefów "Grosika" od zarzutu sprzeniewierzenia forsy
klientów.
Zdaniem sędziego SA Tomasza Wirzmana, "nie
ma dowodów, że oskarżeni przywłaszczyli sobie te pieniądze, że wpłacili je na
prywatne konta". Stwierdził też, że "w świetle prawa bezpośrednim pokrzywdzonym
w tej sprawie jest firma, a nie klienci" (sic!).
Jeśli "Fakt" wiernie czytuje słowa sędziego
Wirzmana, to powiało mi grozą. Wygląda na to, że Mariusz B. i Magdalena T.
chcieli robić ludziom dobrze, ale im nie wyszło - a skoro tak się nieszczęśliwie
stało, nikomu pobranych wpłat oddawać nie muszą…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz