FIASKO
KNEBLOWANIA
Motywowany nie tylko zawodową solidarnością z kolegą
dziennikarzem, również obroną wolności słowa - najpierw przed blisko piętnastoma
miesiącami opublikowałem w swoim blogu tekst pt. "Ukradł? Sprzeniewierzył!”"o
takiej treści:
"Bogusław Bieńkowski, redaktor naczelny
kłodzkiego tygodnika „Euroregio Glacensis”, został skazany przez Sąd Rejonowy w
Świdnicy, nieprawomocnym wyrokiem z 12.09.2011, na 3 tys. zł grzywny, na 2 tys.
zł tzw. nawiązki i na zapłacenie kosztów procesu, za opublikowanie 19.03.2008
listu czytelnika pt. „Powiatowe mordy wy nasze”, zawierającego krytykę
lokalnych władz samorządowych.
Sporny fragment wydrukowanej korespondencji
brzmiał: „Zarząd powiatu [kłodzkiego - przypisek mój] w listopadzie 2006 r.
zatrzymał sobie (ukradł) dotację celową MEN w wysokości 100 tys. zł,
przeznaczonych na remont Domu Wczasów Dziecięcych. Odpowiedzialni członkowie
zarządu: Pan Marek S. i Pan Marek J. - wicestarosta, twierdzą, że już tych
pieniędzy nie mają (ale są laptopy i inne górnopółkowe zakupy). Na pisma
domagające się zwrotu zagarniętych pieniędzy z dotacji celowej, członkowie
zarządu arogancko, w poczuciu całkowitej bezkarności, nawet nie raczyli
udzielić odpowiedzi”.
Poszło o nieszczęsne, wtrącone w nawiasie,
słówko „ukradł”. Dotyczyło nie przywłaszczenia owych 100 tys. zł do prywatnej
kieszeni jakiejś konkretnej osoby, lecz wykorzystania ich przez zarząd powiatu
- jako ciało kolegialne - na cele inne niż zostały mu przez Ministerstwo
Edukacji Narodowej przyznane. Marek J. poczuł się jednak osobiście poniżony
sugestią, że jest złodziejem. I postanowił się procesować na podstawie
osławionego, kneblującego media artykułu 212 Kodeksu karnego.
Wspomniany wyrok świdnickiego SR
oprotestowało w oficjalnym stanowisku „moje” Stowarzyszenie Dziennikarzy RP
Dolny Śląsk, statutowo zobligowane do reagowania na każdy sygnał łamania
wolności słowa i publikacji - prawa zapisanego w konstytucji. Oświadczyło ono,
że orzeczenie to przyjęło „z niepokojem”.
Sąd w uzasadnieniu wyroku podkreślił, że
kara nałożona na dziennikarza spełni cele wychowawcze. I uprzytomni skazanemu,
że przestępstwo nie popłaca.
„Odbieramy te słowa - czytamy w stanowisku
wrocławskiego SD RP - wypowiedziane w imieniu RP, expressis verbis, jako wyraz
tłumienia krytyki prasowej. Jest to tym groźniejsze dla demokratycznego porządku,
że w małych społecznościach mogą one odbierać obywatelom odwagę patrzenia
lokalnej władzy na ręce i wyrażania swoich opinii w prasie”.
Zadziwiające - zauważa SD RP - jest również
to, że wcześniej inny Sąd Rejonowy, w Kłodzku, orzekając na podstawie tego
samego artykułu 212 kk, uniewinnił i redaktora Bieńkowskiego, i autora
wydrukowanego listu. Wnikliwie badając sprawę (odbyło się 17 rozpraw),
podkreślił w uzasadnieniu wyroku, że dziennikarz przed publikacją dołożył
staranności w sprawdzeniu faktów zawartych w korespondencji do redakcji; że
stanął w obronie interesu społecznego, działał w dobrej wierze, a krytyka
władzy miała podstawy. Powołał się przy tym na wyrok Europejskiego Trybunału
Praw Człowieka z 7.12.1976. Sformułowano w nim fundamentalną myśl, że swoboda
wypowiedzi stanowi jeden z filarów społeczeństwa demokratycznego, nawet
wówczas, gdy informacje i poglądy obrażają, są nieprzychylne lub nawet
wprowadzają niepokój publiczny.
Podzielając ten punkt widzenia, dolnośląskie
SD RP zwróci się do ministra sprawiedliwości o nadzór prawny nad procesem
odwoławczym przed Sądem Okręgowym w Świdnicy, a także poprosi o pomoc Helsińską
Fundację Praw Człowieka - Obserwatorium Wolności Mediów w Polsce.
W mojej ocenie, Bieńkowski stał się ofiarą
wyrazu „ukradł” - użytego w jego bardzo pojemnym znaczeniu potocznym. Ponieważ
czytelnik, którego list opublikował, pisał o wydaniu pieniędzy publicznych na
cele inne niż ten, na który zostały przyznane, adekwatniejsze i zgodne - jak powiadają
prawnicy - ze stanem faktycznym byłoby słowo „zdefraudował” albo
„sprzeniewierzył”.
A
poza tym, gdybym to ja uczestniczył w redagowaniu stanowiska SD RP, którego
jestem członkiem, ujawniłbym nazwiska obu sędziów z rejonówek w Świdnicy i
Kłodzku. Koledzy pismacy, przestańcie wreszcie odczłowieczać wyroki! Zarówno te
niedorzeczne, jak i sensowne. Feruje je przecież „ktoś”, a nie „coś”."
Cztery miesiące poźniej, w styczniu 2012,
wróciłem do tematu, umieszczając w blogu tekst pt. "Białoruska szkoła
orzecznictwa sędzi Kiwały":
"Wyobraź sobie, że dałeś komuś - wierząc w
jego zapewnienie - swoje pieniądze na chleb. Po czym dowiedziałeś się, że ten
ktoś wydał twoją forsę na alkohol. Miałbyś prawo nazwać obdarowanego oszustem?
Niewątpliwie. A złodziejem? Jeśliby ci nie zwrócił ofiarowanej kwoty – tak.
Chociaż… Gdybyś trafił na oszusta ze
specyficznym poczuciem honoru, mógłby cię pozwać do sądu za naruszenie jego
dobrego(!) imienia. A gdyby sprawę rozstrzygała sędzia Alicja Kiwała z Sądu
Rejonowego w Świdnicy, przyznałaby mu rację i skazała cię za zniesławienie…
W jednym z zeszłorocznych, wrześniowych
felietonów w tym blogu, zatytułowanym „Ukradł? Sprzeniewierzył!”, napisałem o
kłopotach Bogusława Bieńkowskiego, redaktora naczelnego kłodzkiego tygodnika „Euroregio
Glacensis”. Został wtedy skazany właśnie przez sędzię Kiwałę, m.in. na 3 tys.
zł grzywny i 2 tys. zł tzw. nawiązki na cel społeczny. Za co? Za opublikowanie
19.03.2008 listu pt. „Powiatowe mordy wy nasze”, zawierającego krytykę lokalnych
władz samorządowych, autorstwa czytelnika Andrzeja Strzygockiego (jako
współoskarżony, on z kolei został potraktowany przez Kiwałę m.in. grzywną w
wysokości 600 zł i 1,5-tysięczną nawiązką). Dziennikarzowi dostało się za
nieocenzurowanie tej korespondencji i niewykreślenie z niej słowa „ukradł”,
wtrąconego w nawiasie po wyrazach „zatrzymał sobie”. Kto przywłaszczył? Z listu
wynika, że nie jakaś konkretna osoba, lecz Zarząd Powiatu Kłodzkiego, ciało
kolegialne. Co przywłaszczył? 100 tys. zł dotacji celowej Ministerstwa Edukacji
Narodowej na remont Domu Wczasów Dziecięcych w Dusznikach Zdroju.
W wydrukowanym w „EG” liście można też było
przeczytać, że „odpowiedzialni członkowie zarządu: Pan Marek S. i Pan Marek J.
- wicestarosta, twierdzą, że już tych pieniędzy nie mają (ale są laptopy i inne
górnopółkowe zakupy)”. A „na pisma domagające się zwrotu zagarniętych pieniędzy
z dotacji celowej, członkowie zarządu arogancko, w poczuciu całkowitej
bezkarności, nawet nie raczyli udzielić odpowiedzi”.
Jeden z dwóch wymienionych w liście - Marek
J., czyli Jagódka, były już wicestarosta kłodzki, poczuł się osobiście poniżony
sugestią, że jest złodziejem. I postanowił wystąpić z oskarżeniem prywatnym na
podstawie wciąż kneblującego media artykułu 212 Kodeksu karnego.
W pierwszym procesie Sąd Rejonowy w Kłodzku
uniewinnił Bieńkowskiego i Strzygockiego od zarzutu pomówienia. Po wnikliwym
zbadaniu sprawy (odbyło się 17 rozpraw), sędzia Joanna Hajduk podkreśliła w
uzasadnieniu wyroku, że dziennikarz przed publikacją dołożył staranności w
sprawdzeniu faktów zawartych w korespondencji do redakcji; że stanął w obronie
interesu społecznego, działał w dobrej wierze, a krytyka władzy miała podstawy.
Powołała się przy tym na wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z 7.12.1976.
Sformułowano w nim fundamentalną myśl, że swoboda wypowiedzi stanowi jeden z
filarów społeczeństwa demokratycznego, nawet wówczas, gdy informacje i poglądy
obrażają, są nieprzychylne lub nawet wprowadzają niepokój publiczny.
Jagódka nie dał za wygraną i znalazł sędzię
podzielającą jego zdanie. Okazała się nią pani Kiwała.
5.01.2012 otrzymałem od Bieńkowskiego mejla
z informacją, że na rozprawie apelacyjnej Sąd Okręgowy w Świdnicy uchylił wyrok
miejscowej rejonówki i skierował sprawę do ponownego rozpoznania w związku z
dopatrzeniem się w werdykcie niższej instancji różnych sprzeczności i innych
uchybień. W ustnym uzasadnieniu tego wyroku z 30.12.2011, przewodnicząca składu
orzekającego, sędzia Elżbieta Marcinkowska, zinterpretowała słowo „ukradł” nie
dosłownie, bezrefleksyjnie, lecz jako pewną przenośnię, uprawnioną wobec
bezspornego faktu wydania pieniędzy przez Zarząd Powiatu Kłodzkiego, z Jagódką
jako wicestarostą, na inny cel niż zostały one przeznaczone.
Dodam, że Bieńkowskiego broni adwokat Joanna
Dutczak, a Strzygockiego – adwokat Kazimierz Światły. Mają też poparcie
Stowarzyszenia Dziennikarzy RP Dolny Śląsk i Helsińskiej Fundacji Praw
Człowieka.
Jagódka w międzyczasie przegrał inny proces:
prawomocnym wyrokiem Sąd Okręgowy - Sąd Pracy i Ubezpieczeń Społecznych w
Świdnicy oddalił jego apelację przeciwko Starostwu Powiatowemu w Kłodzku. W
pozwie żądał wynagrodzenia w wysokości 32.106 zł za pozostawanie bez pracy od
kwietnia do października 2010, kiedy to, po odwołaniu go w sierpniu 2009 z
funkcji wicestarosty, miał rzekomo wciąż być do dyspozycji starosty.
Nie śmiem wątpić w inteligencję sędzi
Kiwały, ale na wszelki wypadek wyjaśniam, że tytuł tego kawałka bloga należy
odczytywać nie dosłownie, lecz w przenośni – metaforycznie. A kto z prawników
nadal nie rozumie, w czym rzecz, to tłumaczę jak krowie na rowie, że
„białoruska szkoła orzecznictwa” nie jest stwierdzeniem rzeczywistego
wykształcenia tej funkcjonariuszki publicznej, lecz oceną jej mentalności".
Dziś, 6.12.2012, dowiedziałem się o pomyślnym
dla Bogusia Bieńkowskiego i pana Andrzeja Strzygockiego finale trwającego ponad
4 lata procesu. W przeddzień Sąd Okręgowy w Świdnicy ogłosił prawomocny wyrok w
sprawie o pomówienie, wniesionej z oskarżenia prywatnego przez byłego
wicestarostę kłodzkiego Marka Jagódkę.
Przewodniczący składu orzekającego - sędzia Tomasz Wysocki stwierdził,
że nie znalazł podstaw do przypisania obu oskarżonym popełnienia przez nich przestępstwa.
Uznał, że była to dozwolona krytyka funkcjonariuszy publicznych - członków
Zarządu Powiatu Kłodzkiego. Uchylił poprzedni
wyrok Sądu Rejonowego w Świdnicy z 14.06.2012. Na jego mocy postępowanie karne
wobec Bieńkowskiego i Strzygockiego zostało wprawdzie umorzone, ale na jeden
rok próby. Kosztami postępowania SO obciążył Jagódkę. Przysługuje mu jeszcze prawo
do skargi kasacyjnej do Sądu Najwyższego.
www.adam-klykow.blog.onet.pl
pro1@onet.eu
www.adam-klykow.blog.onet.pl
pro1@onet.eu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz