NA
ZASTRASZANIE TEŻ JEST PARAGRAF
W państwie demokratycznym obywatel
skrzywdzony przez władzę nie powinien się jej bać.
Dyrektor wrocławskiego Zakładu Ubezpieczeń Społecznych Antoni Malaka
próbował mnie zastraszać. Przeszło rok temu [to tekst archiwalny z czerwca
2008] zacząłem jemu i jego współpracownikom zarzucać niezdolność do logicznego
rozumowania i debilizm prawniczy (przejawiający się represjonowaniem
bezrobotnego na podstawie przepisu, który miał go premiować za aktywność
zawodową). Malaka poczuł się znieważony tą trafną diagnozą i doniósł na mnie do
prokuratury. Na jej zlecenie przesłuchiwała mnie, w charakterze świadka,
policjantka śledcza. Złożyłem wyjaśnienia, przedstawiając twarde dowody
urzędniczej głupoty - i nastała cisza, trwająca w przypadku tego wątku sporu do
dziś.
Wygląda na to, że organa ścigania nie
znalazły podstaw do oskarżenia mnie o znieważenie funkcjonariuszy państwowych,
a sam Malaka się zreflektował i od tamtego czasu żadnymi szykanami mi nie
grozi. Gdyby to robił, naraziłby się na odpowiedzialność z art. 190 par. 1
Kodeksu karnego: "Kto grozi innej osobie popełnieniem przestępstwa na jej
szkodę lub szkodę osoby najbliższej, jeżeli groźba wzbudza w zagrożonym
uzasadnioną obawę, że będzie spełniona, podlega grzywnie, karze ograniczenia
wolności albo pozbawienia wolności do lat 2" oraz na odpowiedzialność z art.
246 kk: "Funkcjonariusz publiczny lub ten, który działając na jego polecenie w
celu uzyskania określonych zeznań, wyjaśnień, informacji lub oświadczenia
stosuje przemoc, groźbę bezprawną lub w inny sposób znęca się fizycznie lub
psychicznie nad inną osobą, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat
10".
Na zdjęciu: A tak wygląda siedziba "mojego" inspektoratu ZUS przy ul. Litomskiej we Wrocławiu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz