Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 6 grudnia 2012

Lewe prawo (256)


INFORMACJA PUBLICZNA
 
I KULTURA TAJNOŚCI

   Skorzystałem - jak rzadko - z jednego z zaproszeń od znajomego wrocławskiego prawnika i działacza społecznego Michała Syski, dyrektora Ośrodka Myśli Społecznej im. Ferdynanda Lassalle'a. Wybrałem się 5.12.2012 na zorganizowaną przezeń konferencję "Masz prawo wiedzieć! Dostęp do informacji publicznej jako podstawa rozwoju społeczeństwa obywatelskiego na Dolnym Śląsku".
 

   Na imprezie w hotelu Tumskim, współfinansowanej przez samorządowe władze wojewódzkie, pojadłem (w programie był obiad, mięsożerny i wegetariański do wyboru) i popiłem (przy wodopoju z kawą, herbatą, sokami i mineralną ze słodką zagrychą). A przy okazji trochę się doedukowałem na tytułowy temat, czytając specjalnie wydany niezbędnik, tudzież słuchając m.in. wystąpień Krzysztofa Izdebskiego z Pozarządowego Centrum Informacji Publicznej i Stowarzyszenia Liderów Lokalnych Grup Obywatelskich oraz Przemysława Sadury z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego.

   Wróciłem do domu z przeświadczeniem, że ustawa z 6.09.2001 o dostępie do informacji publicznej (współbrzmiąca  z art. 10 ust. 1 Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności oraz z art. 61 Konstytucji RP) to wciąż bardziej prawna fikcja niż realizm. W naszym fantastycznym państwie nadal bowiem panuje - jak się obrazowo wyraził Sadura - "kultura tajności".

   Na wyobraźnię zadziałał mi zwłaszcza jeden przykład z anonimowego badania naukowego. Otóż w którymś z urzędów gminnych urzędnik odmówił socjologowi (występującemu pod przykrywką, jako tzw. tajemniczy obywatel) udzielenia ustnej informacji o osobach, którym ten samorząd umorzył podatki. Tymczasem imienna lista tych, którzy z takiej możliwości skorzystali, wisiała tam na ogólnodostępnej tablicy ogłoszeń! Mniemam, że "kultura tajności" bierze się stąd, że urzędnikowi za nawet przesadną tajemniczość wobec obywatela chcącego się czegoś (np. o wydatkach urzędu) dowiedzieć raczej nic nie grozi, natomiast za zbytnią otwartość - i owszem.

     Co radziłbym zapamiętać? Że udostępnienie informacji publicznej na wniosek obywatela powinno następować bez zbędnej zwłoki, najpóźniej w terminie 14 dni. I że żądając jakichś danych o urzędniku państwowym czy samorządowym nie możemy naruszać jego prawa do prywatności.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz