Kontynuując prezentowanie tekstów archiwalnych z mojego "Bloga weredyka" - dziś o Konstytucji RP i innych ustawach w teorii i praktyce naszego "państwa prawa"
BEZ
WYRAZU NA "K"
Nieprawdopodobne,
ale prawdziwe. W sprawie, w której przedstawiam niepodważalne dowody na
pogwałcenie kilku artykułów Konstytucji RP przez funkcjonariuszy Zakładu
Ubezpieczeń Społecznych, zarówno oni w swych samowolnych decyzjach i
nieudolnych wyjaśnieniach, jak i - co najbardziej zdumiewające - prokurator
Bartosz Biernat i asesor sądowy Miłosz Chwalibóg w swoich postanowieniach,
niczym diabeł święconej wody unikają wyrazu "konstytucja", nie używając go ani
razu! W ich interpretacji przepisów najważniejszy akt prawny w państwie nie
tylko nie zasługuje na uwagę. On po prostu w ogóle nie istnieje!
Wielokrotnie
już pytałem reprezentantów ZUS, prokuratury i sądu, jak długotrwałe
dyskryminowanie mnie na podstawie promocyjnego przepisu miało się właśnie do
konstytucji. Odpowiedzi - jakiejkowiek - nie otrzymałem do dziś.
Nie
od rzeczy więc będzie tu przypomnieć wywiad pt. "Prawo czy sprawiedliwość",
który udzielił tygodnikowi Przekrój (nr 5/2007) prof. Marek Safjan, były prezes
Trybunału Konstytucyjnego. Powiedział on m.in. (cytuję fragmenty, które można
odnieść do mojej sprawy):
"Wszyscy
już wiedzą, że literalne stosowanie prawa nie pokrywa się wcale z zasadą
surowości prawa. Literalne stosowanie prawa jest bardzo często niemądre i
często całkowicie sprzeczne nawet z tym, co chciał uzyskać prawodawca. Czasem
nawet trudno ustalić literę prawa. A poza tym pamiętajmy, że już prawnicy
rzymscy wyraźnie podkreślali, że ponad tekstem dosłownym, treścią literalną
prawa trzeba poszukiwać jego ducha, jego sensu, racjonalności, tego, co
prawnicy nazywają tak zwanym funkcjonalnym tłumaczeniem prawa. Mądry prawnik
zapyta, jaka jest funkcja jakiegoś prawa, do czego zmierza ten przepis, jaki
jest jego cel, a nie o to, jak dokładnie brzmi. Tylko niewykształceni prawnicy
albo niezbyt mądrzy prawnicy, no i nieprawnicy mają wyraźną tendencję do
kurczowego trzymania się literalnego rozumienia przepisów prawa i są
przekonani, że to jest najbardziej sensowne.
W
ogóle w Polsce jest bardzo niska kultura prawna. A wystarczy się przyjrzeć
temu, co od wielu lat robią rozsądne sądy w krajach europejskich - one nigdy
nie interpretują prawa literalnie. To nie jest tak, że jeżeli istnieje jakaś
hierarchia wykładni, to wykładnia czysto semantyczna, literalna ma
pierwszeństwo przed wykładnią funkcjonalną. We współczesnym prawie,
skomplikowanym, wielosegmentowym, nowoczesna, elastyczna wykładnia prawa musi
dotyczyć jego funkcji. Jakby pan zaczął dosłownie wykładać prawo europejskie,
jego dyrektywy pisane językiem, którego się nie da literalnie stosować, to
zabrnąłby pan donikąd. Wobec tego my poszukujemy sensu tych regulacji. I to
jest dla każdego wykształconego prawnika absolutnie oczywiste. Mogę podać wiele
przykładów, w których nasz Sąd Najwyższy odwoływał się właśnie do słuszności,
do sprawiedliwości wobec nawet bardzo wyraźnego brzmienia przepisów prawa.
Wykładnia
funkcjonalna, w tej chwili najbardziej znacząca dyrektywa wykładni, wsparta
jest też czymś, co prawnicy określają dyrektywą wykładni zgodną z konstytucją.
Zawsze trzeba poszukiwać takiego sensu przepisu, który jest zgodny z
konstytucją, bo to jest hierarchicznie najwyższe. Jeżeli ja dostrzegam
ewidentną sprzeczność tej interpretacji literalnej z normą konstytucji, to moja
dusza prawnicza mi po prostu nie pozwala inaczej tego interpretować.
Obejście
prawa jest w doktrynie prawa traktowane tak samo jak naruszenie prawa, jak
złamanie prawa. [Polega ono - dopisek mój, wynikający z opuszczonego pytania
dziennikarza] na tym, że stosuje pan prawo zgodnie z jego brzmieniem, ale
naprawdę łamie pan jego cel, jego funkcję. Takich przypadków obejścia prawa
mamy w życiu publicznym niemało. To było kiedyś nazywane „falandyzacją” prawa.
W
każdym razie chodzi tutaj o takie postępowanie, które trochę się wyśmiewa,
pokazuje figę ludziom - złapię się takiego kruczka prawnego i pokażę wam, co
można zrobić mimo prawa. Ale to jest zachowanie naruszające to, co bym nazwał
funkcjonalną wykładnią prawa".
Tyle
prof. Safjan. Nic ująć, nic dodać.
03.2008
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz