Pierwszy z dzisiejszych archiwaliów z mojego
"Bloga weredyka" dotyczy roku 2010, drugi - 2011. Pisząc powtórnie na ten sam
temat, nie pamiętałem szczegółów poprzedniego felietonu. Teraz zestawiam oba teksty
po sąsiedzku. Widać pewne podobieństwa.
CO
SIĘ DZIEJE
Z
LISTAMI DO PREMIERA
Sam
premier Donald Tusk otrzymał w zeszłym roku 16.841 listów z prośbą o pomoc -
donosi dziennik "Rzeczpospolita" z 22.04.2011. Najwięcej było skarg, w których
"Polacy narzekali m.in. na działalność ministrów sprawiedliwości i
infrastruktury". Gazeta podkreśla, że obywatele "masowo krytykują
działania sądów i organów ścigania".
Ponieważ
korespondowanie z władzami, w tym z premierem i ministrem sprawiedliwości, mam
przećwiczone - wiem, jak to funkcjonuje. Piszesz np., że sędziowie uzurpują
sobie niezawisłość nawet od ustaw, którym konstytucyjnie podlegają. Zamiast do
adresata, list trafia do jednego z licznych sędziów, delegowanych na etat
urzędnika rządowego. Nie sprawdzając zasadności skargi (nie byle jakiej,
równoznacznej z zawiadomieniem o popełnieniu przestępstwa), odpisuje on wedle
powielanego szablonu: sędziowie są niezawiśli w orzekaniu i ich decyzje mogą
być ewentualnie zmienione tylko przez innych sędziów z wyższych instancji. Ci z
kolei zazwyczaj demonstrują zawodową solidarność, którą najkrócej i
najdosadniej wyraża porzekadło: sędzia sędziemu łba nie urwie. Pokrzywdzeni
zostają sami ze swoją krzywdą, sędziowie natomiast utwierdzają siebie we
wzajemnym przekonaniu, że faktycznie są poza jakąkolwiek kontrolą zewnętrzną i
mogą uprawiać prawniczy bandytyzm z pełną bezkarnością.
Tak
ten teatr z arogancką władzą na scenie i bezradnym społeczeństwem na widowni
wygląda. Kurtyna, oklaski...
LUDZIE
LISTY PISZĄ.
NADAREMNO
Statystycznie
co dziesiąty list do premiera Donalda Tuska zawiera żale na aparatczyków tzw.
wymiaru sprawiedliwości. W 2011 najwięcej skarg dotyczyło wyroków ferowanych w
sprawach cywilnych. Piszący wytykali uchybienia w pracy sądów i oskarżali
sędziów o stronniczość. Niejednokrotnie wskazywali, że na orzeczenia mają wpływ
powiązania i zależności zawodowe i towarzyskie.
Co
się z tymi listami dzieje? Nie łudźmy się, że czyta je adresat. Tusk nie ma
czasu nawet - co sam niedawno przyznał z rozbrajającą szczerością - na choćby
pobieżną lekturę przesyłanych do niego raportów Najwyższej Izby Kontroli,
alarmujących o przestępczej działalności funkcjonariuszy publicznych. Nie
będzie przecież tego robił kosztem swojego ulubionego zajęcia - haratania w
gałę.
Z
mojego rozeznania wynika, że listy do premiera o nieprawidłowościach w
”wymiarze sprawiedliwości” trafiają do stosownego ministerstwa. Tam czytają je
urzędnicy, którymi są… rzekomo apolityczni sędziowie oddelegowani do
administracji rządowej. Nawet jeśli mogą oni z łatwością stwierdzić - np. w
sprawie moich roszczeń finansowych wobec ZUS - popełnienie przez ich kolegów po
fachu przestępstwa przekroczenia uprawnień, polegającego na ignorowaniu
przepisów ustawowych, reagują szablonową odzywką, że prawo(?!) uniemożliwia im
ingerowanie w orzeczenia niezawisłych sądów. Mam wrażenie, że gdyby mogli napisać
co naprawdę myślą - zamiast "z poważaniem", korespondencję ze skarżącym się
kończyliby wyrazami "pocałuj nas w dupę".
www.adam-klykow.blog.onet.pl
pro1@onet.eu
www.adam-klykow.blog.onet.pl
pro1@onet.eu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz