Tekst archiwalny z mojego "Bloga weredyka" z kwietnia 2008.
PIRAMIDA
NONSENSU
Jak
taka proceduralna piramida nonsensu działa, doświadczyłem osobiście.
Zaczęło
się od niemądrej (najdelikatniej nazywając) decyzji Danuty Marciniszyn,
kierowniczki referatu w II Inspektoracie ZUS we Wrocławiu. Odmówiła ona
przyznania mi świadczenia przedemerytalnego na podstawie przepisu, który miał
mnie premiować za aktywność zawodową.
Ową
oczywistą niedorzeczność przyklepała jej bezpośrednia zwierzchniczka, równie
inteligentna Anna Kapucińska. Nic mi się nie należy i już - zawyrokowała, mimo
spełniania przeze mnie od 26.09.2006 wszystkich bez wyjątku wymogów prawa.
Poskarżyłem
się więc do dyrektora wrocławskiego oddziału ZUS Antoniego Malaki. Geniusz ten
nie stwierdził żadnego uchybienia w postępowaniu swych podwładnych.
No
to ja do samiuśkiego wierzchołka, czyli do warszawskiej centrali tej
powszechnie szanowanej instytucji o kompetencjach państwa w państwie. A tam
jeszcze bardziej nieomylni nadludzie podtrzymali negatywne stanowisko swych
dolnośląskich pomazańców (nie kojarzyć z popaprańcami).
Prosiłem
potem o pomoc wszystkich świętych, usytuowanych ponad tą piramidą nonsensu lub
obok niej: Kancelarię Prezydenta RP, Kancelarię Prezesa Rady Ministrów,
ministra pracy i polityki społecznej, marszałków Sejmu i Senatu, Trybunał
Konstytucyjny, rzecznika praw obywatelskich. Zewsząd otrzymywałem w odzewie
solidarne wyrazy bezradności i niemocy wobec ZUS-owskiej samowoli.
(O)błędne
koło zamknęło się. Biurokratyczna machina zademonstrowała swoją bezrozumną,
miażdżącą siłę.
Bezkarne
- ciągle mam nadzieję, że do czasu - upokarzanie mnie przez ZUS-owską klikę
trwało ponad 9 miesięcy. Dopiero wtedy Malaka i spółka z nieograniczoną
nieodpowiedzialnością łaskawie wykonali werdykt sądu, zgodny z moim
roszczeniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz