IGOR
TULEYA
-
SYN WYKAPANY CZY WYRODNY?
Okazuje się, że najbardziej obecnie znany
polski sędzia sądowy - Igor Tuleya pochodzi z rodziny dość charakterystycznej
dla tubylczego środowiska tzw. wymiaru sprawiedliwości.
Jak wynika z akt Instytutu Pamięci
Narodowej, matka Igora - Lucyna najpierw w latach 1960-1971 pracowała w Milicji
Obywatelskiej w Łodzi w wydziale kryminalnym. Potem do roku 1988 była
funkcjonariuszką Służby Bezpieczeństwa w Biurze "B" Ministerstwa Spraw
Wewnętrznych, które inwigilowało głównie dyplomatów.
Już na emeryturze pozostała tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie „Lucyna” (ale
kamuflaż!) i jako taka prowadziła 10 agentów.
Matka Igora Tulei jest ofiarą tzw. ustawy
dezubekizacyjnej, przeforsowanej w Sejmie przez posłów Prawa i Sprawiedliwości.
Otrzymuje emeryturę znacznie niższą od gwarantowanej przez poprzednie przepisy.
Czy choćby ta okoliczność nie rodzi
wątpliwości co do bezstronności i apolityczności orzeczeń sędziego Tulei, które
tak się podobają zwolennikom Platformy Obywatelskiej?
Ojciec Igora - Witold również był w PRL-u
milicjantem i pracownikiem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Stamtąd został skierowany na
długotrwałe przeszkolenie do Moskwy, gdzie kształcił się na studiach
doktoranckich w Akademii MSW ZSRR.
Podzielam
pogląd, że rodzice powinni odpowiadać za naganne uczynki swoich małoletnich dzieci, ale
dzieci - nawet te dorosłe - nie powinny być obciążane grzechami swoich
rodziców. Niemniej nie mogę pogodzić się z faktem, że syn zasłużonej esbeczki i
urzędnika milicyjnego resortu nie uważa za stosowne wyłączyć się z orzekania w
procesach lustracyjnych.
Igor Tuleya to wykapany syn swoich rodziców
czy syn wyrodny? I tak źle, i tak niedobrze…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz