Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 27 stycznia 2013

Lewe prawo (312)


 DO I OD RZECZY

   W parę miesięcy z jednego ogólnopolskiego czasopisma antyrządowej opozycji zrobiły się trzy. Po rewolucji kadrowej w tygodniku "Uważam Rze", jego dotychczasowy zastępca redaktora naczelnego Jacek Karnowski wraz z bratem Michałem i innymi "Judaszami" (jak ich nazywają podzieleni "sami swoi") redagują już od jakiegoś czasu "W Sieci", a ich antagoniści pod wodzą samego zdymisjonowanego szefa Pawła Lisickiego wydali właśnie - datowany 25.01-3.02.2013 - pierwszy numer "Do Rzeczy".

   Kupiłem go za 3.95 zł, przewertowałem równe 100 stron i stwierdziłem, że nie zawiodą się ci rodacy, którzy wierzą w zamach na prezydenta Lecha Kaczyńskiego, w stronniczość sędziego Igora Tulei i inne prawdy z partyjną pieczątką Prawa i Sprawiedliwości. A co złego, to oczywiście wina Platformy Obywatelskiej i osobiście Donalda Tuska - mogą przeczytać nie tylko między wierszami.

   Zacząłem lekturę od strony przedostatniej (na ostatniej jest reklama), czyli od felietonu Waldemara Łysiaka. Podobnie jak ja, nie byłby on sobą, gdyby nie skrytykował funkcjonariuszy Temidy, nie mogę więc sobie odmówić zacytowania fragmentu jego tekstu:

   "Los Rzeczypospolitej też skłania do walki za pomocą słowa pisanego. Tuskoland to panoptikum nieszczęść. Brak tylu rzeczy niezbędnych społeczeństwu. Choćby sprawiedliwości. Jeśli kłamliwa łachudra zyskuje przy pomocy państwa polskiego globalną blaskomiotną chwałę, a sądy III RP gnębią ludzi (exemplum Krzysztof Wyszkowski) obnażających łachudrę i całą tę filoesbecką niegodziwość - to znaczy, że sprawiedliwość nad Wisłą nie istnieje".

   Aż tak źle o "Tuskolandzie" nie napisałbym. Ale pod zdaniem o sądach i "łachudrze" (znaczy o "Bolku") się podpisuję.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz