DO I OD RZECZY
W parę miesięcy z jednego ogólnopolskiego czasopisma
antyrządowej opozycji zrobiły się trzy. Po rewolucji kadrowej w tygodniku "Uważam
Rze", jego dotychczasowy zastępca redaktora naczelnego Jacek Karnowski wraz z
bratem Michałem i innymi "Judaszami" (jak ich nazywają podzieleni "sami swoi")
redagują już od jakiegoś czasu "W Sieci", a ich antagoniści pod wodzą samego
zdymisjonowanego szefa Pawła Lisickiego wydali właśnie - datowany 25.01-3.02.2013
- pierwszy numer "Do Rzeczy".
Kupiłem go za 3.95 zł, przewertowałem równe 100 stron i stwierdziłem, że nie zawiodą się ci rodacy, którzy wierzą w zamach
na prezydenta Lecha Kaczyńskiego, w stronniczość sędziego Igora Tulei i inne
prawdy z partyjną pieczątką Prawa i Sprawiedliwości. A co złego, to oczywiście
wina Platformy Obywatelskiej i osobiście Donalda Tuska - mogą przeczytać nie tylko między
wierszami.
Zacząłem lekturę od strony przedostatniej
(na ostatniej jest reklama), czyli od felietonu Waldemara Łysiaka. Podobnie jak
ja, nie byłby on sobą, gdyby nie skrytykował funkcjonariuszy Temidy, nie mogę
więc sobie odmówić zacytowania fragmentu jego tekstu:
"Los Rzeczypospolitej też skłania do walki
za pomocą słowa pisanego. Tuskoland to panoptikum nieszczęść. Brak tylu rzeczy
niezbędnych społeczeństwu. Choćby sprawiedliwości. Jeśli kłamliwa łachudra zyskuje przy pomocy państwa polskiego
globalną blaskomiotną chwałę, a sądy III RP gnębią ludzi (exemplum Krzysztof
Wyszkowski) obnażających łachudrę i całą tę filoesbecką niegodziwość - to znaczy,
że sprawiedliwość nad Wisłą nie istnieje".
Aż tak źle o "Tuskolandzie" nie napisałbym.
Ale pod zdaniem o sądach i "łachudrze" (znaczy o "Bolku") się
podpisuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz