Wydarzenia
ostatnich tygodni – afera Amber
Gold, sprawa sędziego Milewskiego, wyrok w sprawie
Pruszkowa, wyrok w sprawie antykomor - obnażają nie tylko stan
wymiaru sprawiedliwości i organów ścigania, ale też kondycję i państwa i
społeczeństwa. Pańtwo po raz n-ty nie zdaje egzaminau na wszystkich frontach.
Wszystkie te wydarzenia dotyczą fundamentalnych gwarancji konstytucyjnych
wszystkich obywateli Rzeczpospolitej Polskiej, na straży których winny stać wszystkie trzy wladze – rząd, Sejm i Senat i
sądownictwo. I wszystkich obywateli Rzeczpospolitej dotyka niekompetencja,
niechlujstwo, zaniechania i łamanie prawa przez te władze.
Tymczasem
w mediach niezależnych i zależnych, po chwilowym zaskoczeniu, rozpoczęla
się nawalanka. Autorytety, eksperci, celebryci, dziennikarze i blogerzy,
z urzekającą prostotą postrzegania tych wydarzeń podzielili się na dwa
obozy.
W takiej sytuacji nie ma już miejsca na sprzeciw
wobec szerzących się; demoralizacji i bezprawia. Nie ma miejsca na otwartą i
rzetelną ogólnopolską merytoryczną debatę
- co dalej. Debatę nie tylko ekspertów, autorytetów i polityków, ale także zaproszonego do niej społeczeństwa.
W
sprawie naprawy i doprowadzenia sądownictwa i organów ścigania do jako takich standardów
demokratycznego państwa prawa, żaden rząd w „wolnej“ Polsce i żadna partia nie
miała kompleksowego pomysłu i w gruncie rzeczy żadna
nie kiwnęła porządnie palcem w
bucie. Wszyscy po jednych pieniądzach!
Kolejne próby, kolejnego ministra sprawiedliwości zrobienia
cokolwiek sensownego w tym kompletnym ba...bałaganie
wywołują sprzeciw i kontrowersje
we wszystkich środowiskach prawniczych. Obywatele głosu nie mają.
Także
doraźne działania ministra Gowina w sprawie Gold Amber i sędziego Milewskiego
są atakowane. “Ideologia“
Gowina nie wszystkim pasuje, więc mamy chłopca do bicia.
Właśnie
Gazeta Wyborcza wyciągnęła
cieżką artylerię i grzmi i straszy – Gowin
przywołuje widmo IV Rzeczpospolitej. Tym razem przywołano
na odsiecz dr Jacek Kucharczyka
prezesa nomen omen Fundacji Instytut Spraw
Publicznych.
Jacek Kucharczyk wystąpił w roli spin doktora obecnej ekipy rządzącej i
nie wspominając ani słówkiem kontekstu wydarzeń w jakich minister wypowiedział
niefortunną opinię „w nosie mam literę prawa“ twierdzi wprost, iż minister Gowin stał się zagrożeniem
dla reguł demokratycznego państwa i chce wrócić do tradycji „
...gdzie
wola polityczna liczy się bardziej, niż przepisy prawne…” (sic!)
Przypomnę, że Jacek Kucharczyk szefuje Fundacji Instytut Spraw
Publicznych (od 2009 roku), a związany jest z tą
organizacją od lat 90. ISP to niezależny
i pozarządowy think tank.
“Instytut Spraw Publicznych służy obywatelowi, społeczeństwu oraz
państwu. Chcemy:
aby obywatel
naszego kraju był wykształcony, świadomy swoich praw i obowiązków,
współodpowiedzialny i zaangażowany w życie publiczne
aby polskie społeczeństwo
było otwarte (tolerancyjne, inkluzyjne), aktywne, solidarne, zamożne i
europejskie
aby państwo
polskie było demokratyczne, deliberujące, praworządne, nowoczesne, sprawne,
potrafiące definiować długo- i krótkofalowe cele, zorientowane na obywatela, partnerskie,
transparentne, aktywne, odpowiedzialne wobec wspólnoty międzynarodowej”
W ramach tej misji ISP realizuje szereg programów, między innymi projekt „Obserwatorium Demokracji w
Polsce”, którego zadaniem
jest „monitoring potencjalnych
zagrożeń dla demokracji w Polsce” w m.in. w wymiarze
sprawiedliwości, administracji publicznej, w stanowieniu prawa i w mediach.
Ten monitoring chyba jest zbyteczny,
zważywszy na tę wypowiedź
szefa ISP: „..Pojawiają się pytania,
czy 23 lata temu niektóre rzeczy mogliśmy zrobić inaczej. Możemy sobie gdybać.
Jednak jeśli porównamy, gdzie byliśmy wtedy, a gdzie jesteśmy teraz, różnica
jest zdumiewająca. Tak naprawdę, czasem łatwiej jest obalić reżim
dyktatorski niż zbudować na jego gruzach funkcjonującą demokrację. Nam się
to udało. Dlatego Polska może służyć za przykład nie tylko dla Europy…”
Ciekawe jaka jest
definicja funkcjonującej demokracji Jacka Kucharczyka, nie tylko szefa Fundacji Instytut Spraw Publicznych,
ale również członka
Rady Dyrektorów Fundacji European Partnership for Democracy?
Póki co wydaje się, że
jedynym zagrożeniem dla demokracji w Polsce wg. szefa ISP jest tylko minister Gowin. Reszta cacy. Zaiste róznica gdzie
byliśmy 23 lata temu, a gdzie jesteśmy teraz jest zdumiewająca!
Szczególnie wysyp fundacji i organizacji stojących podobno
na straży tej biednej demokracji.
Wracając do roli, w jakiej wystąpił Jacek Kucharski w wywiadzie dla GW, stwierdził
on, iż Minister Gowin
przyzwala na psucie kultury prawnej w Polsce! O jakiejż to kulturze prawnej
prawił Jacek Kucharski? Czy o takiej jak słyszeliśmy w
wykonaniu prezesa SO w Gdańsku, sędziego Milewskiego, a może posła Kalisza, czy b. ministra Ćwiąkalskiego?
“Zalecanie” Gowinowi, aby „..podsycać szacunek dla rządów prawa i jego
przestrzegania, nawet jeśli niekoniecznie i nie zawsze się z nim zgadzamy…” jest jakimś
tragikomicznym nieporozumieniem. Najpierw trzeba mieć rządy prawa, aby żądać dla tychże szacunku!
Jak cokolwiek i
ktokolwiek zagraża sitwie, zawsze jest jeden i ten sam argument; argument strachu.
Czy nie dość już tych
strachów? Nie dajmy się zainspirować i zainfekować strachem. Na razie żaden Ziobro, Kowalski czy inny Iksiński nie
nadchodzi! Nie
dajmy się dalej demoralizować
i manipulować takimi wypowiedziami.
Jak na razie to nie
Gowin czyni prymat woli politycznej
prawem, nawet jeżeli jest skrajnie “ideologiczny”. To rząd, prokuratury i sądownictwo ma za uszami,
a minister chyba póki
co najmniej. Rozumiem, że
„ideologia“ ministra Gowina nie podoba się dr Kucharczykowi, ale występowanie
publiczne z takimi manipulacjami jako szef ISP jest chwytem poniżej pasa.
W
klasycznym arsenale spin doktora nie zabrakło też „kokieteryjnej“ zmiany
tematu. Zamiast mówić o aferze Amber Gold i zwiąnej z nią wypowiedzi ministra Gowina, szef ISP przerzucił się na
bardziej bezpieczny i trendy temat.
“…Minister mówi coś takiego do
gazety?...” pytał
oburzając się na ową „ideologię“, która miała być przyczyną oporu ministra w sprawie ratyfikacji
konwencji zwalczania
przemocy wobec kobiet.
Coś takiego do gazety miało z tą straszną “ideologią“
niewiele wspólnego, a więcej ze zwykłym zdrowym
rozsądkiem, który wśród elit niestety w zaniku. “…Tym co nas łączy, jest przekonanie,
że należy w sposób bezwzględny zwalczać tak odrażające zjawisko, jak
wszelkie formy przemocy. Polskie prawo w 99 proc. wyprzedza konwencję
i przewiduje wszystkie rozwiązania przez nią postulowane…” A w
ocenie ministra konwencja ogranicza suwerenność sygnatariuszy, ponieważ na “…straży interpretacji zapisów konwencji ma stać specjalnie powołane
międzynarodowe ciało…".
Ale
czy fakty mają jakieś znaczenie? Najważniejsza jest
fraza-klucz - to widmo IV Rzeczpospolitej.
Działa zawsze.
Na koniec wywiadu, Jacek Kucharczyk
skonstatował „...Jedną z polskich
bolączek jest to, że się uchwala prawa, które później nie są egzekwowane. A tu
minister mówi, że to jest w porządku i że on będzie działał tak, by powstało
prawo papierowe, bez przełożenia na rzeczywistość. To jest dla mnie jeszcze
bardziej rażący przykład. Albo nie powinien tego mówić, albo nie powinien
zajmować tego stanowiska…” – przy czym nie bardzo wiadomo, czy chodzi o te
nieszczesne mam w nosie w sprawie akt
dotyczących zakończonych spraw sądowych
dot. szefa Amber
Gold, czy opór w sprawie ratyfikacji konwencji o przemocy w
rodzinie. Ale to też nieistotny szczegół. Najważniejsze, że minister łamie
prawo (sic!), a to jest niedopuszczalne w wiodącej demokracji nie tylko w
Europie! I co prezes ISP w ramach monitoringu
potencjalnych
zagrożeń dla demokracji w Polsce, wytknął.
Osobiście
uważam, że pierwsze rozwiązanie jest wystarczające - nie powinien tego
mówić, chociaż uważam, że ta polska
bolączka dotyczy całego chorego państwa bezprawia. A Instytut Spraw Publicznych miałby tu
wiele do zrobienia pod warunkiem, że programy miałyby jakieś umocowanie w
realiach, a podniosła i pompatyczna misja byłaby rzeczywiście wypełniana,
służąc obywatelowi i społeczeństwu. Jak na razie służy tylko państwu i
zatrudnionym w ISP.
Tutaj
przypomina mi się scenka z przed ćwierć wieku, z urodzinowego
przyjęcia mojej przyjaciólki. Rzecz się działa w Kanadzie, a na przyjęciu
poznałam Kanadyjkę, dyrektorkę teatru, która właśnie straciła pracę. Ponieważ
nie mogła znaleźć pracy, stwierdziła, że musi sobie sama stworzyć takie miejsce
pracy. Plan wyglądał genialnie w swojej prostocie. Założyć „non profit“
organizację. Kluczem sukcesu było odpowiednie sformułowanie MISJI organizacji,
tak żeby dostać grant państwowy i zainteresować sponsorów. Do dzisiaj
organizacja działa, a założycielka i prezes ma się bardzo dobrze. Robi „dobrze“
przede wszystkim sobie.
Dlatego,
pomimo iż „aktywny udział obywateli to jedna z kluczowych zasad i warunków
skutecznego rządzenia“ i ISP podjął to wyzwanie w ramach projektu
finansowanego z Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki, projektu Kompas i innych,
do tych działań budowania państwa prawa i kultury prawnej, nie są ani
zapraszane, ani włączane, ani wspierane
logistycznie i finansowowo organizacje
pozarządowe powstałe
oddolnie, założone przez obywateli w rzeczywistej potrzebie, gotowych poświęcić
niemal wszystko, autentycznie przerażonych i zatroskanych stanem państwa nie
prawa, a bezprawia.
To w
tych organizacjach ludzie bez grantów UE, bez grantów rządowych i pieniędzy lobbystów,
bez poparcia “elit” i “ekspertów“, poświęcając pracę zawodową, zaniedbując życie rodzinne, ledwo łącząc
koniec z końcem tak w domu jak i w tych organizacjach, robią te mozolną
organiczną robotę w swoim bezpośrednim sąsiedztwie. Walczą nie tylko o poprawę
Polski, ale też walczą z alienacją, izolacją i ostracyzmem oficjałów i takich wypasionych
organizacji pseudo-pozarządowych jak ISP.
Nie zajmują się PR-em rządu i rozgrywkami politycznymi. Nie
brylują na salonach,
nie zaprasza się ich do udzielania wywiadów. Są solą tej ziemi. I jak sól, tak oni chronią ten kraj przed kompletnym
zepsuciem. I dają wsparcie i nadzieję tysiącom pokrzywdzonych. To przed nimi
powinniśmy chylić czoła. Postęp gwarantują tylko niepoprawni walczący
marzyciele, a nie oportuniści i wazeliniarze. Niestety ten niewyobrażalny
potencjał ludzki, ta pasja, autentyczne poświęcenie i cięzka praca jest solą w oku i dla rządzących i
konkurencją dla ich satelitarnych organizacji quasi- pozarządowych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz