Łączna liczba wyświetleń

środa, 26 września 2012

Lewe prawo (180)


   Poniższy archiwalny tekst z mojego „Bloga weredyka…” z kwietnia 2009 dowodzi bezsensowności bytu Biura Rzecznika Praw Obywatelskich w III RP. Nasz ówczesny ombudsman Janusz Kochanowski zginął rok później w katastrofie smoleńskiej, ale sprawowany obecnie przez Irenę Lipowicz ten jednoosobowy organ państwowy nadal trwa w swej niemocy pomocy pokrzywdzonym przez instytucje publiczne (m.in. przez ZUS i sądy).

KOŃ JAKI JEST, KAŻDY WIDZI

   "Polski wymiar sprawiedliwości cieszy się zasłużenie bardzo negatywną opinią. Nie można mieć co do tego złudzeń - koń jaki jest, każdy widzi". To, wypowiedziane 24.03.2009 w radiu TOK FM, słowa nie jakiejś kolejnej pokrzywdzonej przez sąd ofiary bezprawia, lecz wysokiego funkcjonariusza państwowego Janusza Kochanowskiego - rzecznika praw obywatelskich.

   Oburzenie w imieniu tak jednoznacznie źle ocenionego środowiska zawodowego zademonstrowała jego korporacyjna czapa - Krajowa Rada Sądownictwa. Zarzuciła Kochanowskiemu szkodzenie autorytetowi trzeciej władzy. Wedle mnie, KRS trafiła kulą w płot. Lepsze dla poprawy własnego wizerunku mogłoby być np. pouczanie takich sędziów, jak znane mi osobiście Anna Cieślińska i Anna Sobczak, że prawo bez elementarnej sprawiedliwości staje się jego marną karykaturą.

   A co do Kochanowskiego, to przyganiał kocioł garnkowi. Niech ten mentor zajmie się raczej porządkami w swoim urzędzie i uświadamianiem podwładnym ich misji. Na cholerę taka biurokratyczna struktura, której personel ogranicza odpowiedzi na skargi pokrzywdzonych do wyrażania bezradności i spławiania ich?

   Znam realia z autopsji. W marcu 2007 radca Biura RPO Marek Ryszard Przystolik nawet się nie wysilił, aby szybko stwierdzić oczywistą absurdalność zastosowania przez ZUS wobec mnie przepisu promocyjnego w celu represyjnym. Poprzestał na wypoceniu pisma, w którym stwierdził rutynowo: "Rzecznik Praw Obywatelskich nie widzi podstaw do podejmowania działań przewidzianych w ustawie kompetencyjnej". I poinformował ponadto, że od skandalicznej, sabotującej politykę prozatrudnieniową państwa, decyzji ZUS z 8.02.2007, odmawiającej mi świadczenia przedemerytalnego w nagrodę za aktywność zawodową, mam "możliwość wniesienia odwołania do Sądu Okręgowego - Sądu Pracy i Ubezpieczeń Społecznych we Wrocławiu" (co już zrobiłem zanim otrzymałem tę tzw. dobrą radę).

   Aż prosi się powtórzyć za Kochanowskim, zamieniając tylko dwa słowa na trzyliterowy skrótowiec: "Polski RPO cieszy się zasłużenie bardzo negatywną opinią. Nie można mieć co do tego złudzeń - koń jaki jest, każdy widzi".
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz