Poniższy archiwalny tekst z mojego „Bloga
weredyka…” z kwietnia 2009 dowodzi bezsensowności bytu Biura Rzecznika
Praw Obywatelskich w III RP. Nasz ówczesny ombudsman Janusz Kochanowski zginął rok później w
katastrofie smoleńskiej, ale sprawowany obecnie przez Irenę Lipowicz ten jednoosobowy organ państwowy nadal trwa w swej niemocy pomocy pokrzywdzonym przez instytucje
publiczne (m.in. przez ZUS i sądy).
KOŃ
JAKI JEST, KAŻDY WIDZI
"Polski wymiar sprawiedliwości cieszy
się zasłużenie bardzo negatywną opinią. Nie można mieć co do tego złudzeń - koń
jaki jest, każdy widzi". To, wypowiedziane 24.03.2009 w radiu TOK FM,
słowa nie jakiejś kolejnej pokrzywdzonej przez sąd ofiary bezprawia, lecz
wysokiego funkcjonariusza państwowego Janusza Kochanowskiego - rzecznika praw
obywatelskich.
Oburzenie w imieniu tak jednoznacznie źle
ocenionego środowiska zawodowego zademonstrowała jego korporacyjna czapa -
Krajowa Rada Sądownictwa. Zarzuciła Kochanowskiemu szkodzenie autorytetowi
trzeciej władzy. Wedle mnie, KRS trafiła kulą w płot. Lepsze dla poprawy
własnego wizerunku mogłoby być np. pouczanie takich sędziów, jak znane mi
osobiście Anna Cieślińska i Anna Sobczak, że prawo bez elementarnej
sprawiedliwości staje się jego marną karykaturą.
A co do Kochanowskiego, to przyganiał kocioł
garnkowi. Niech ten mentor zajmie się raczej porządkami w swoim urzędzie i
uświadamianiem podwładnym ich misji. Na cholerę taka biurokratyczna struktura,
której personel ogranicza odpowiedzi na skargi pokrzywdzonych do wyrażania
bezradności i spławiania ich?
Znam realia z autopsji. W marcu 2007 radca
Biura RPO Marek Ryszard Przystolik nawet się nie wysilił, aby szybko stwierdzić
oczywistą absurdalność zastosowania przez ZUS wobec mnie przepisu promocyjnego
w celu represyjnym. Poprzestał na wypoceniu pisma, w którym stwierdził
rutynowo: "Rzecznik Praw Obywatelskich nie widzi podstaw do podejmowania
działań przewidzianych w ustawie kompetencyjnej". I poinformował ponadto,
że od skandalicznej, sabotującej politykę prozatrudnieniową państwa, decyzji
ZUS z 8.02.2007, odmawiającej mi świadczenia przedemerytalnego w nagrodę za
aktywność zawodową, mam "możliwość wniesienia odwołania do Sądu Okręgowego
- Sądu Pracy i Ubezpieczeń Społecznych we Wrocławiu" (co już zrobiłem
zanim otrzymałem tę tzw. dobrą radę).
Aż prosi się powtórzyć za Kochanowskim,
zamieniając tylko dwa słowa na trzyliterowy skrótowiec: "Polski RPO cieszy
się zasłużenie bardzo negatywną opinią. Nie można mieć co do tego złudzeń - koń
jaki jest, każdy widzi".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz