TAK
TO, NIESTETY, DZIAŁA
W sprawie mojego zawiadomienia o popełnieniu
przestępstwa przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy Zakładu Ubezpieczeń
Społecznych wrocławscy prokuratorzy przyznali mi status pokrzywdzonego. Jednak
aktu oskarżenia przeciwko autorom samowolnych i wręcz idiotycznych decyzji (zastosowali przepis premiujący w celu restrykcyjnym!) nie sporządzili, nie wytropili bowiem w bezprawnym
postępowaniu urzędników "znamion czynu zabronionego" (to taka magiczna formułka
śledczych, ukatrupiająca zdecydowaną większość dochodzeń).
W sprawie moich późniejszych roszczeń
finansowych wobec ZUS wrocławscy sędziowie potwierdzili, żem został pokrzywdzony.
Ale odszkodowania za wyliczalne co do grosza straty materialne mi nie przyznali
(dostałem na odczepnego tylko symboliczne zadośćuczynienie, nierekompensujące
nawet poniesionych kosztów procesu), bo nie udowodniłem im, że próbowałem
podjąć pracę w czasie, w którym na zarobienie choćby złotówki nie pozwalały mi
obowiązujące przepisy (to nie paranoja, to orzecznicza logika).
Po co w ogóle są takie, zdeprawowane i
pasożytnicze, upodlające podatników i zarazem żywiące się ich podatkami, organa
ścigania i tzw. wymiaru sprawiedliwości? Szkoda na nich naszych, obywateli,
pieniędzy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz