SĘDZIA
W RZĄDZIE
Niezawisły to ktoś niepodlegający w
działalności publicznej komuś lub czemuś. Z wyjątkiem prawa.
Art.178 ust. 1 Konstytucji RP stanowi, że
niezawisłość sędziów nie jest bezgraniczna. W swym orzecznictwie są oni
niezależni - przynajmniej teoretycznie - od kogokolwiek, ale nie od
czegokolwiek. Swobodę decydowania o cudzych losach ograniczają im przepisy
ustawowe. Jakże często przez nich nieprzestrzegane, m.in. w sprawie moich
roszczeń finansowych wobec ZUS.
Ale ja tym razem nie o coraz liczniejszych przestępstwach
sędziów przeciwko konstytucji, lecz o ich bodaj najbardziej widomym znaku
uzależnienia od władzy politycznej. Z
opublikowanego na początku bieżącego - 2012 - roku Helsińskiej Fundacji
Praw Człowieka wynika, że liczba sędziów delegowanych do Ministerstwa Sprawiedliwości
wzrosła z 75 w 2005 do 172 w 2010.
Oznacza to, że już mniej więcej co 60
funkcjonariusz tzw. wymiaru sprawiedliwości (plan ich zatrudnienia w aktualnym budżecie państwa: 10.348) pracuje pewien czas jako urzędnik
administracji rządowej (może pełnić w resorcie każde stanowisko oprócz funkcji
dyrektora generalnego). Po czym ktoś tak powiązany z władzą wykonawczą (podległy
służbowo premierowi) zazwyczaj wraca do praktyki orzeczniczej w sądzie.
Jak to się ma do zasady niezawisłości? Twierdzę,
że jak pięść do nosa.
Co oczywiście nie przeszkadza sędziom być
niezawisłymi od zwykłych obywateli. Bezkarnie krzywdzonych przezeń na potęgę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz